wróć do strony głównej


ÓŻANIEC TO SKARB, KTÓRY TRZEBA ODKRYĆ



„Różaniec to skarb, to jakby skrzynia ze skarbami, bo w nim jest wszystko: jest cześć dla Boga Ojca oraz wdzięczność za plan odkupienia i ofiarowania Syna, za włączenie Mnie jako Współodkupicielki i Pośredniczki, za udział Aniołów i Świętych. W Różańcu jest nabożeństwo do Wcielenia, do Dziecięctwa, do Mych radości i boleści, do Męki Mego Syna, do Jego najdroższej Krwi i Ran, do Jego Boskiego Serca i Najświętszego Oblicza, do Jego tryumfu i chwały. Jest nabożeństwo do Ducha Świętego i także do Mego Niepokalanego Serca, a wszystko skupia się i mieści w nabożeństwie do Najświętszego Sakramentu...” (MB do Barbary Kloss)



„Różaniec – to skarb nieba i ziemi.” (MB do Barbary Kloss).

„Różaniec kryje w sobie niewidzialną "duszę", która jest jego najwiekszym bogactwem. Tam właśnie, w docieraniu do życia Jezusa i doświadczaniu Jego obecności, w spotkaniu z Nim i Jego Matką, odnajdujemy największe skarby” (ks.Stanisław Szczepaniec).

„Różaniec to skarb, który trzeba odkryć” (św.Jan Paweł II)

„Nad brzegami Morza Martwego rośnie kwiat zwany różą jerychońską. Dziś można ją kupić w każdym kraju, także w Polsce. Wielki badacz roślin, Linneusz, dał jej nazwę „kwiat zmartwychwstania”, bo chociaż przez stulecia leży szara i zwinięta jak kłębek suszonych liści, to zaczyna się rozwijać, i zielenić, gdy tylko korzonki zanurzymy w wodzie. Nasze życie często jest podobne do owej róży. Odłóżmy na bok modlitwę, sakramenty święte, Biblię, a wnet staniemy się jak zeschły liść. Gdy zaś wezmę do ręki różaniec, życie moje nabiera rumieńców, barw, wszystko we mnie otwiera się na wieczność, na „drugi świat”, na Boga, na Matkę Najświętszą. Zaczynam iść we właściwym kierunku. Nagle życie moje, które wydało się ponure i szare jak zwiędły liść ma przed sobą cel, nabiera sensu. Tajemnice różańca oświetlają mi ten sens i cel – „dom Ojca”, „niebo”. Nie żyję na próżno !” (ks.Kazimierz Siemieński).

„Różaniec to skarb dla całego Kościoła, z którego każdy może zaczerpnąć, ile potrzebuje” (ks.Szymon Mucha krajowy moderator Żywego Różańca).

„Pod ręką mamy wielki Skarb, ale ostatnio jakoś nie wiedzieć czemu w powszechnej świadomości ten Skarb jest ukryty pod warstwą kurzu, powstałego z nieświadomości jego mocy i piękna, oraz stereotypów nakazujących sądzić, iż ten Skarb to tak naprawdę nic ciekawego - nuda i monotonia. Tymczasem wielcy ludzie dawnych epok ochoczo wykorzystywali ten Skarb i to on, jak głosili, prowadził ich do wielkości, jaką osiągnęli i niejednokrotnie do świętości. Chociaż określenie „dawne epoki” jest chyba zanadto przesadzone. Pokolenie jeszcze naszych rodziców, a na pewno dziadków pełnymi garściami sięgało po klejnoty, jakie w tym Skarbie się znajdują. Skarb ów został nam, jak podają przekazy historyczne, przekazany bezpośrednio przez Niebiosa w objawieniu Matki Bożej Św.Dominikowi. Skarb, o jakim piszę to bowiem modlitwa. Nie byle jaka modlitwa. To różaniec” (andi http://www.deon.pl/spolecznosc/artykuly-uzytkownikow/modlitwa-i-duchowosc/art,86,rozaniec-zapomniany-skarb.html%29).

„Koronkę [różaniec] mając w ręku, stary Polak ranne odbywał modlitwy, z nią Mszy Świętej słuchał, gospodarstwa swego doglądał, podróże odbywał. Z nią też w ręku wojował i bronił kresów swoich przed nawałą wschodniego pogaństwa i mógł stać na straży całej Europy, bo ta Królowa Niebieska zbroiła ich [Polaków] pierś, zapalając w niej ogień męstwa i walczyła wraz z nimi, by męstwem ich i krwią inne stały narody” (Łukasz Gołębiowski).

„Caesariusz Heisterbach († 1240) opisuje historię przyjęcia do zakonu pewnego polskiego laika, który nie znał ani jednej modlitwy. Pierwszą modlitwą, jakiej nauczyli go współbracia zakonni było właśnie "Ave Maria", które później ów Polak - jak podaje Caesariusz - dzień i noc powtarzał ("die noctuque ruminavit")” (ks.Andreas Heinz)...

Dr Jakub Egger, sławny badacz i profesor języków wschodnich na uniwersytecie w Monasterze (Niemcy), pisał o różańcu w następujący sposób: "Znam książkę do nabożeństwa bardzo wygodną, bo nie jest ani za duża, ani za gruba, wskutek tego mieści się w każdej kieszeni. Książka ta jest również bardzo tania, tak, że może ją sobie kupić każdy, kto nie ma pieniędzy na droższą książkę, a poza tym jest bardzo trwała. Mogą ją używać ludzie, którzy mają słaby wzrok, bo się z niej można modlić bez okularów, a nawet w ciemną noc. Kto się z niej modli, zawsze będzie wysłuchany. Żadna książka do nabożeństwa tak dobitnie nie przypomina człowiekowi śmierci, jak ona. Gdy nadejdzie chwila ostatniej naszej walki, nie wypuszczajmy z rąk tej ukochanej książki. A gdy nam ręce skostnieją, trzymajmy ją silnie nawet na marach i w cichym grobie, i z nią stańmy przed naszym Sędzią. A ta książka – to różaniec !" („Zbiór przykładów” patrz – bibliografia).



Ojciec święty Leon XIII „w swojej encyklice "Supremi Apostolatus Officio" z 1883 roku przedstawił Różaniec jako środek zaradczy przeciwko trzem zasadniczym nieszczęściom, które dręczyły ówczesne społeczeństwo, ale jego wskazania są nadal aktualne.

Pierwszym była "niechęć do życia pokornego i pracowitego", którą Różaniec leczy lekcjami Tajemnic Radosnych, wzywających nas do przyjmowania tego wszystkiego, co Pan nam daje przyjemnego i mniej przyjemnego, z pokorą i ufnością, zgadzając się na Jego Bożą wolę. A przykłady mamy tu przede wszystkim w Najświętszej Maryi i w świętym Józefie, kiedy kontemplujemy ich pokorę i otwartość na plan Boży.

Drugim nieszczęściem, jakie święty Leon XIII przedstawia w swojej encyklice, jest "strach przed cierpieniem i ofiarą", który Różaniec leczy za pomocą prawdziwej kontemplacji Tajemnic Bolesnych, uświęcenia osiąganego przez cierpienie i ofiarę zarówno fizyczną, jak moralną i duchową. Jezus, prawdziwy Bóg, dając swój własny przykład, prostuje nam drogę i wzywa nas do zrozumienia wielkości cierpienia oraz ofiary składanej Bogu, jaką On sam złożył Ojcu, aby nas odkupić i otworzyć nam bramy nieba.

Trzecim nieszczęściem wymienionym w encyklice, jest "obojętność wobec dóbr przyszłych", którą Różaniec leczy rozważaniem Tajemnic Chwalebnych. Papież wzywa nas, abyśmy szeroko otworzyli oczy i uświadomili sobie, że nasze życie ziemskie jest tymczasowe i że jest tchnieniem w porównaniu z wiecznością, która nas czeka. Zatem nasz wysiłek nie powinien być skierowany na gromadzenie dóbr tej ziemi, którą niebawem opuścimy, lecz na zdobywanie Nieba poprzez święte wykorzystanie środków, zarówno duchowych, jak i materialnych, z których Jezus uczynił nam dar” (wg Angela Figurellego)...



„Błagam was, żebyście się wystrzegali myślenia o Różańcu jako o czymś bez większego znaczenia – podobnie jak czynią to ludzie nieoświeceni, a nawet kilku wielkich uczonych, lecz dumnych teologów. Będąc pozornie przedmiotem o niewielkiej wartości materialnej, Różaniec jest nieocenionym skarbem, obdarzonym łaską Boga” (św.Ludwik Maria Grignion de Montfort)

„Gdybym wiedział, że doświadczenie osobiste udzielone mi przez Boga skutecznego głoszenia Różańca Świętego dla nawrócenia dusz mogłoby pociągnąć was do stania się jego apostołami, pomimo przeciwnej modzie kaznodziejskiej, zwierzyłbym się wam z cudownych nawróceń, które otrzymałem głosząc Różaniec Święty” (św.Ludwik Maria Grignion de Montfort)

„Kiedy papież Pius VII przez Napoleona został wtrącony do więzienia, pocieszali go jego wierni towarzysze. Na to papież: "Wcale nie cierpię. Mam bowiem pocieszyciela, który do mnie przychodzi". Gdy go pytano, o kim myśli, pokazywał swój różaniec”.

„Święty Albert Wielki, nauczyciel św.Tomasza dowiedział się z objawienia, że zwykła pamięć lub rozmyślanie Męki Jezusa Chrystusa jest dla chrześcijanina bardziej zasługującym niż post o chlebie i wodzie przez wszystkie piątki roku lub biczowanie aż do krwi każdego tygodnia, czy odmawianie codzienne Psałterza. O ile więcej będzie zasługującym Różaniec, który przypomina nam całe życie i Mękę naszego Pana” (św.Ludwik Maria Grignion de Montfort).



Na przełomie XIX i XX wieku rozwijał w zachodniej Polsce, w Poznańskiem, na Pomorzu i Śląsku, podziwu godną działalność na polu ekonomicznym ks. Piotr Wawrzyniak, nazwany słusznie dla niestrudzonej pracy królem czynu. Rolnictwo, przemysł i kupiectwo polskie mają mu niezmiernie wiele do zawdzięczenia. Żadna ważniejsza akcja, tycząca się spraw gospodarczych społeczeństwa polskiego, nie odbyła się bez jego udziału i światłego przewodnictwa. Skupił i zorganizował do wspólnej zgodnej walki o lepszą przyszłość najbardziej wartościowe elementy społeczne i nadał życiu społecznemu nowe, na wskroś zdrowe i zdolne do dalszego rozwoju podstawy. Nie tylko dobrobyt materialny społeczeństwa był celem jego pracy – ksiądz Wawrzyniak przez pobudzenie siły ekonomicznej zmierzał do nowoczesnej, świadomej celów narodowych organizacji społeczeństwa polskiego, które znajdowało się pod zaborem pruskim. Przez pracę spółdzielczą osiągnął solidarność nie tylko gospodarczą, ale i narodową społeczeństwa polskiego. Genialny ten mąż był gorącym czcicielem Matki Boskiej. Żadne zajęcia codzienne ruchliwego jego życia nie zdołały powstrzymać go od regularnego odmawiania Różańca świętego. Nagła śmierć zaskoczyła go 10 listopada 1910 r., gdy chwalił Najświętszą Maryję Pannę, odmawiając Różaniec. (źródło: http://www.piusx.org.pl/krucjata/milosnicy-Rozanca)



Król portugalski Henryk I i król aragoński Ferdynand I przed każdą ważną sprawą państwową odmawiali Różaniec.

Po bitwie pod Grandson Szwajcarzy znaleźli w namiocie Karola Śmiałego jego różaniec, zdobny w szczerozłote wizerunki apostołów.

Wielkim nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny odznaczał się król Jan III Sobieski. Najwspanialszym klejnotem w koronie jego chwały jest wyprawa wiedeńska, uwieńczona wiekopomnym zwycięstwem nad potęgą turecką w roku 1683. Wojska polskie stanęły na górze Kahlenberg, gdzie król we własnej osobie z różańcem w ręku w dzień bitwy służył do Mszy świętej. Jego ufność w pomoc Najświętszej Maryi Panny sowicie została wynagrodzona – potencja turecka została rozbita, chrześcijaństwo ocalone, Wiedeń oswobodzony, obóz bisurmański stał się łupem wojsk chrześcijańskich. Papież Innocenty XI na wieczną dnia tego pamiątkę ustanowił dla całego Kościoła święto Imienia Maryi, które obchodzi się w dniu 12 września. (źródło: http://www.piusx.org.pl/krucjata/milosnicy-Rozanca).

Francuski wolnomyśliciel Jean Macé opisał pewne szokujące dla niego wydarzenie, którego bohaterem był światowej sławy francuski lekarz Józef Recamier († 1825 w Paryżu). Oto jego relacja: „Pewnego razu, bawiąc u Recamiera, zauważyliśmy – ja i moi przyjaciele – na jego biurku różaniec. Osłupieliśmy, bo żaden z nas nie przypuszczał, że ten uczony mąż, ten sławny profesor, ten lekarz królów i książąt, największa powaga w medycynie europejskiej, odmawia różaniec ! Gdy Recamier zauważył nasze zdumienie, rzekł ze spokojem: "Tak, moi panowie, ja istotnie odmawiam różaniec ! Gdy leczę kogoś, a wyczerpię wszystkie środki, jakie wskazuje medycyna, wówczas zwracam się przez moją pośredniczkę, Matkę Bożą, do Tego, który sam może wszystko uleczyć. Odmawiam zwykle jedną lub dwie cząstki różańca i mogę panów zapewnić, że widziałem już cudowne skutki" („Zbiór przykładów” patrz – bibliografia)

Światowej sławy kompozytor – Józef Haydn, jeden z trzech wielkich kompozytorów epoki klasycznej, prawie codziennie odmawiał Różaniec i często brał różaniec do ręki, zwłaszcza, gdy miał trudności w kompozycji nowych utworów. Pewnego razu w rozmowie ze swymi przyjaciółmi opowiadał, kiedy mu się najlepiej pracuje. Jedni mówili, że po mocnej kawie, inni, że po koniaku. Inni znów, że po półgodzinnym spacerze na świeżym powietrzu. On zaś odpowiedział: „Najlepiej pracuję po odmówieniu różańca. Ta modlitwa skupia mnie wewnętrznie”. Nieraz opowiadał, że na modlitwie różańcowej zdobywał zachętę i pragnienie tworzenia, po czym mu melodie „bogato i uszczęśliwiająco wypływały z serca”. Podobnie czynił Krzysztof Willibald Gluck biorąc różaniec, który mu podarował pewien kapłan, zachwycony jego śpiewem w chórze katedralnym.

Z Paryża do Lyonu jechał słynny profesor Ludwik Pasteur. Odmawiał w wagonie różaniec. Zauważył to pewien młodzieniec i zaczął się wyśmiewać, że w „naszych czasach” to już szanującemu się człowiekowi nie wypada. Okazało się, że owym młodzieńcem był student jednego z uniwersytetów. Można sobie wyobrazić zaskoczenie młodzieńca, kiedy profesor się przedstawił.

Fryderyk Ozanam, francuski historyk literatury i filozofii, katolicki działacz społeczny, błogosławiony Kościoła katolickiego, w pewnym okresie życia doznawał wielkich wątpliwości religijnych. Pewnego dnia, przygnieciony tym utrapieniem, wstąpił do kościoła, aby tam szukać pociechy i pokrzepienia. W kościele panował spokój i święta cisza... Przypadkiem jego wzrok zatrzymał się na człowieku zatopionym w żarliwej modlitwie. Oczy jego były utkwione nieruchomo w ołtarz, a palce przesuwały ziarenka różańca.

Kim był ten rozmodlony człowiek ? Ozanam po chwili poznał go. Był to jeden z największych uczonych, fizyk i matematyk francuski André Amperé, od którego nazwiska pochodzi jednostka określająca natężenie prądu elektrycznego. Spostrzeżenie to podziałało na Ozanama jak oślepiające światło w ciemności. Prysły wszelkie wątpliwości, kolana ugięły się do dziękczynnej modlitwy za odzyskaną pogodną wiarę. Z pewnością Amperé nie zdawał sobie sprawy z tego, czego dokonał swoją modlitwą. Bez słów, samą potęgą swego przykładu utwierdził w wierze chwiejącą się duszę młodzieńca, pociągając go na drogę wysokiej doskonałości, jak o tym świadczy późniejsze życie Ozanama... „Różaniec w ręku Amperé’a – mówił po latach – bardziej mnie wzruszył, niżby to mogło uczynić tysiąc kaznodziejów", albo „Różaniec Amperé’a miał więcej wpływu na moją duszę niż wszystkie traktaty i rozprawy”. André Amperé nieraz samotnie klęczał z różańcem w ręku w pustych kościołach Paryża. Miało to miejsce na początku XIX wieku, czyli na długo przed objawieniami Matki Bożej w Fatimie.

Aleksander Volta, słynny odkrywca, od którego nazwiska pochodzi jednostka napięcia prądu elektrycznego, codziennie palił lampkę przed wizerunkiem Matki Bożej i codziennie odmawiał przy Jej domowym ołtarzyku różaniec.

Święty Franciszek Ksawery podarował swój różaniec pewnemu kupcowi, który prosił o jakąś pamiątkę. Kiedy w niedługim czasie znalazł się na okręcie, by udać się do Malakki, burza morska rozbiła okręt. On cudem ocalał dzięki temu, że rzucił się na belkę rozbitego o skały okrętu i szczęśliwie wylądował. Swoje ocalenie przypisywał Matce Bożej, której różaniec miał w ręku.

Dr James Beede, profesor uniwersytetu protestanckiego w Bostonie, napisał artykuł w miejscowym piśmie: „Różaniec jest dla katolików więcej rozmyślaniem niż powtarzaniem tych samych pacierzy... Odmawianie pacierzy, to rodzaj muzyki, która wtóruje myślom budzącym się z rozważania tematów religijnych... Jeśli różaniec jest tym, czym być powinien, to stanowi doskonały środek pobożności”.

Pewnego dnia, Napoleon zauważył w czasie jakiegoś spektaklu w teatrze, że jeden z jego paziów nie patrzy wcale na scenę, ale coś trzyma w ręku i szepce. Na pytanie cesarza, co robi, speszony pokazał różaniec. W kilkanaście lat później ów młodzieniec został metropolitą w Besançon.

„Pani Bénigne Paget de Mailly, kalwinka, stała się gorliwą zwolenniczką Różańca. Jako kobieta prowadząca płoche życie, przyszła do kościoła, aby prowokować świętego Ludwika Grignion de Montfort w trakcie głoszenia misji, tymczasem radykalnie zmieniła się i wstąpiła do klarysek. Mówiono nawet o uzdrowieniach, cudach i objawieniach” (wg Angela Figurellego).

„W domu wielkiego pisarza Alessandra Manzoniego w Mediolanie, wisiał zawsze nad łóżkiem – nawet dziś można tam zobaczyć – jego różaniec; pisarz miał w zwyczaju odmawianie go. Bohaterka jego wspaniałej powieści „Narzeczeni” brała różaniec i odmawiała tę modlitwę w najbardziej dramatycznych momentach” (Angelo Figurelli).

„Niemieckiego męża stanu Ludwiga Windthorsta (1812-91) poprosili raz jego niepraktykujący przyjaciele, by im pokazał swój różaniec. Był to żart, gdyż przedtem wyjęli mu go z lewej kieszeni. Gdy Windthorst go tam nie znalazł, sięgnął do kieszeni prawej – i wygrał. Zawsze miał w kieszeni zapasowy różaniec” (Angelo Figurelli)

„Wielki kompozytor Christophe Willibald von Gluck podczas przyjęć na dworze w Wiedniu, zazwyczaj odchodził na parę chwil na bok, by pomodlić się na różańcu” (Angelo Figurelli).

Błogosławiony Contardo Ferrini, profesor Uniwersytetu w Pawii, zapraszał przyjaciół, u których gościł, do wspólnego Różańca.

Baron Fryderyk von Hügel (1852-1925) filozof, naukowiec, teolog i pisarz katolicki austro-angielski - mimo, że „zdawał sobie sprawę z całej szorstkości i niedoskonałości Kościoła wiedział, że musi żyć w nim życiem zwykłych ludzi. Przez całe życie odmawiał Różaniec. Nie znosił duchowej pychy czy elitaryzmu” (Mark Gibbard).

„Odkrywam różaniec jako modlitwę dla tych, którzy nie chcą iść na łatwiznę. Odkrywam go jako rozważanie, a nie „klepanie”. Odkrywam różaniec, który pomaga mi razem z Maryją przechodzić przez życie Jezusa, by Go naśladować. Odkrywam różaniec jako modlitwę dającą ochronę, siłę i światło” (ks.Damian Sawicki dyrektor Wydawnictwa Misjonarzy Krwi Chrystusa „POMOC”, Częstochowa).

Różaniec św. w rękach dowódców wojsk

Generał Radecki był gorliwym czcicielem Różańca św. Zanim rozpoczął jaką bitwę najprzód przeżegnał się krzyżem św. a potem wołał do żołnierzy: "Teraz możecie bitwę rozpocząć". Trzymając w jednej ręce miecz a w drugiej Różaniec św., pierwszy uderzał na nieprzyjaciela a wiadomo z historii, że pokonywał wroga.

Pewnego dnia generałowi Radeckiemu rozerwał się Różaniec, żołnierze blisko niego stojący spostrzegłszy to bili się o ziarnka jego i za szczęśliwego każdy uważał się, gdy mógł choć jedno ziarnko na pamiątkę schować, po ojcu swoim, gdyż tak go zawsze nazywali.

Nie mniej czcił Różaniec i Andrzej Hofer dowódca i obrońca Tyrolu. W jego życiorysie napisanym przez sławnego pisarza Rappa, czytamy, że gdy razu pewnego na czele wojska po spadzistych górach tyrolskich dniem i nocą przechodził, spadł ulewny deszcz, który marsz niemal niepodobnym uczynił. Generał Hofer ani jednego przykrego słówka nie wypowiedział, tylko z całym swym wojskiem na głos zaczął odmawiać Różaniec i szczęśliwie bez wypadku z góry zeszli. Później już jako namiestnik Tyrolu, salony pałacu swego, wizerunkami Pana Jezusa i Matki Najświętszej przyozdobił, sam zaś rano i wieczór chodził do kościoła przed cudowny obraz Matki Boskiej Nieustającej pomocy. Nieraz trafiło się że w kościele przewodniczył ludowi przy odmawianiu Różańca świętego.

Za jego to czasu powiedział kaznodzieja pamiętne te słowa, gdy w dniu imienin cesarza austriackiego miał przemowę do dworu i wojska: "Nie wasze to kule armatnie, ale ziarnka różańcowe pobiły i zwyciężyły nieprzyjaciela". Andrzej Hofer nie zapomniał o Różańcu i wtenczas, kiedy pojmany przez Francuzów i prowadzony był dnia 20 lutego 1810 r. na rusztowanie. Podczas tej smutnej drogi trzymał w rękach Różaniec i tą modlitwą gotował się na śmierć” (http://blogmedia24.pl/node/60222)



Odkąd Hahn Scott, jeden z najwybitniejszych współczesnych amerykańskich teologów - odszedłszy od protestantyzmu - nawrócił się na katolicyzm i po pewnym czasie zaczął codziennie odmawiać Różaniec - uświadomił sobie, że „modlitwa różańcowa całą swą moc czerpie z tajemnicy Wcielenia i że jest ogromnie skuteczną pomocą przeciwko siłom zła. Bóg wybrał Maryję – mówił - aby w Jej łonie druga Osoba Trójcy Świętej stała się prawdziwym człowiekiem i dokonała dzieła naszego zbawienia...”. Scott przekonał się, że codzienne odmawianie Różańca pomagało mu coraz głębiej odkrywać teologiczny sens tekstów biblijnych; że modlitwa ta rozwijała jego zmysł wiary, teologiczną intuicję, a także wzbogacała zdolności intelektualne i uczyła "logiki miłości" (ks.M.Piotrowski TChr „Szukajcie, a znajdziecie” „Miłujcie się” nr 3/2010 – tam znajdziesz całość).

„Kiedy senator Robert Kennedy (1925-1968) w dniu 5 czerwca 1968 r. został śmiertelnie raniony przez zamachowca-Palestyńczyka, Sirhana Bishara, jego ostatnią czynnością - co zarejestrowała telewizja – było sięgnięcie do kieszeni, wyjęcie różańca i umieszczenie go z czcią na sercu. Ojciec dominikanin, Gabriel Harty, gdy komentował ten bolesny fakt, wyraził słowa o następującej treści: "Osoba, która bierze do ręki różaniec, ma większą władzę niż prezydent Stanów Zjednoczonych" (ks.Józef Orchowski).

„Francuski pisarz katolicki Louis Veuillot wyznał, że jego powrót do Boga zaczął się w momencie, gdy ujrzał, jak pewna rzymska rodzina z wiarą odmawiała Różaniec” (Angelo Figurelli).

„W tym samym czasie, kiedy pastuszkowie w Fatimie odmawiali różaniec, pilnując swojego stadka, marszałek Foch czynił podobnie, gdy stał na czele swoich armii” (bł.Paweł VI).

„Na pograniczu wsi Smolarzyny i Białobrzegów jest miejsce zwane " Różaniec". Dziś jest to rozległa łąka otoczona lasem. Niegdyś były to niedostępne bagniska. Stanowiły one schronienie dla ludności w czasie najazdów tatarskich. Uchodząc przed niebezpieczeństwem, mieszkańcy rzucali przed siebie przygotowane wcześniej wiązki chrustu i po nich przeprawiali się na wysepkę leżącą na środku trzęsawiska. Tam zgromadzeni wokół dużego kamienia, odmawiali różaniec, ufając Bożej pomocy. Stąd pochodzi nazwa miejsca”. (http://www.gmina-bialobrzegi.pl/?c=mdTresc-cmPokaz-283).

„Pewnego razu papież Pius IX, który w 1859 roku ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, oprowadzał pielgrzymów po Watykanie. Podczas zwiedzania pięknych pomieszczeń zadawano mu wiele pytań. Jedno z nich brzmiało: "Wasza Świętobliwość, który ze wspaniałych skarbów Watykanu jest najcenniejszy ?" Niektórzy z obecnych myśleli, że Ojciec Święty wskaże na Pietę Michała Anioła lub któreś z płócien Leonarda da Vinci. Tymczasem papież sięgnął do kieszeni i wyciągnął różaniec. Trzymając go wysoko nad głową powiedział: "Oto najwspanialszy skarb Watykanu".



Służebnica Boża Paulina Jaricot, założycielka Żywego Różańca pisała w jednym ze swoich listów: (...) „Pobożność, która Cię ożywia, i Twoja wiara upewniają mnie, że zrobię Ci przyjemność, informując o nowym stowarzyszeniu nazwanym Żywym Różańcem, stowarzyszeniu całkowicie poddanym świętemu Kościołowi katolickiemu, apostolskiemu i rzymskiemu.

Niewątpliwie jesteś tak jak i my przerażona nieustannym rozwojem wszystkich zbrodni, zalewem złych książek i doktryn, które atakują wszelkie prawdy zbawienia. Czyż nie nadszedł czas, aby w wierze szukać jakichś środków, aby zażegnać tę burzę i odczuwając słuszny niepokój, zwrócić nasze spojrzenia ku Gwieździe wędrowców, wezwać Maryję? Oto jest cel Żywego Różańca, który tak został nazwany, gdyż ci, którzy go odmawiają według porządku opisanego niżej, tworzą żywy wieniec, w piękny sposób przypominający Maryi dar różańca, który nam osobiście sprawiła przez osobę św. Dominika. Dobrze wiadomo o cudach, których dokonał ten wielki sługa Boży przeciw albigensom. Któż wie, czy mimo naszej niegodności nie uzyskamy od Serca Maryi tego, aby rozproszyła bezbożność, która nieustannie obraża Jej Boskiego Syna i prześladuje Kościół? W tej nadziei tworzy się to dzieło gorliwości, które rozszerzyło się już bardzo bez wielkiego szumu, ukryte w ranach poniżonego Jezusa.

Jako godna sługa Jezusa i Maryi, posłuszne dziecko Kościoła rzymskiego, który jest atakowany ze wszystkich stron, usłyszysz głos naszej Królowej, która Cię wzywa do swego tronu; wpiszesz się do grona Jej sług, a wraz z Nią będzie nam dane zwyciężyć piekło. Otoczmy nasze umysły i serca różańcem jak puklerzem nie do przebicia; niech nas zjednoczy ściślej niż kiedykolwiek miłością Jezusa Chrystusa i niech przez naszą gorliwość różaniec stanie się dla naszych miast i wsi, gdzie wiara rzuca jeszcze trochę blasku, jakby kordonem sanitarnym, który ogranicza zarazę.(...)" (http://www.rozaniec.eu)



„Pamiętajcie, że Ojciec Święty Pius XII nawet wtedy, gdy miał 82 lata, nie wypuszczał z ręki różańca. Różaniec to najlepszy oręż” (Sługa Boży Stefan Wyszyński).

Kardynał Prymas Wyszyński „kiedy miał 9 lat, zmarła jego matka, a on sam był już na tyle dojrzały, aby Maryję obrać sobie za matkę duchową. Potem przyszły lata seminarium, kapłaństwa, posługi biskupiej, lata więzienia i walki o wolność religijną Polaków. Prtzeżywał je z Maryją i dla Maryi – z różańcem w ręku” (Dorota Krawczyk). „Często radził, abyśmy nie tracili czasu i nie zaniedbywali modlitwy różańcowej. Nie mówił o tym, jak znaleźć czas na modlitwę, ale radził odmawiać różaniec w tramwaju, w autobusie, stojąc w kolejce, czekając, czekając, czekając... Zamiast się niecierpliwić, rozpaczać nad straconym czasem - zacząć pozdrawiać Maryję” (Jadwiga Jełowicka).

„Nieodłącznym wyposażeniem Sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej, bohaterskiej polskiej położnej z Oświęcimia, zastępującym nikłe środki opatrunkowe, był różaniec. Pracowała z modlitwą na ustach. Wszystkie dzieci chrzciła. Dziękowała Bogu za każdy szczęśliwie zakończony poród... Mimo że przyjęła w obozie ponad trzy tysiące porodów, nie miała ani jednego zakażenia połogowego, powikłań, pęknięcia, wypadków śmiertelnych wśród matek czy noworodków, co uznano za cud” (wg źródła: https://forumdlazycia.wordpress.com/2013/10/18/stanislawa-leszczynska-polozna-z-auschwitz-birkenau-nieodlacznym-wyposazeniem-polskiej-poloznej-zastepujacym-nikle-srodki-opatrunkowe-byl-rozaniec/

„Zaraz po okupacji w 1946 roku odbywaliśmy kolędę w parafii Serca Jezusowego na Pradze w Warszawie. Proszono mnie, abym wstąpił do pewnej piwnicy gdzie jest osoba, która wszystko straciła w czasie powstania warszawskiego i na domiar złego jeszcze została kaleką, niewidomą. Żyła jedynie z miłosierdzia sąsiadów. Kiedy ledwie przecisnąłem się przez mały otwór, zobaczyłem stan skrajnej nędzy. Zacząłem pocieszać ową nieszczęśliwą, ale ta, przytykając do ust wytarty swój różaniec i całując go powiedziała: „Ja nie jestem nieszczęśliwa i samotna. Jest on ze mną” (wspomnienie własne ks.Wincenty Zaleski SDB).

„Sługa Boży, Irlandczyk Frank Duff, założyciel Legionu Maryi, który obecnie liczy ponad 3 miliony członków rozsianych niemal po wszystkich krajach świata, powiedział kiedyś: „Szczególnie pożytecznym w życiu legionisty jest Różaniec. Modlitwa różańcowa stanowi doskonałe nabożeństwo do Ducha Świętego nie tylko dlatego, że jest szczególną modlitwą do Matki Bożej, , lecz także dlatego, że treść jego tajemnic jest poświęcona najważniejszym interwencjom Ducha Świętego w dziele Odkupienia”.

Spotkanie papieża z łódzkimi włókniarkami 1987 rok

Dla pani Teresy spotkanie z papieżem było podwójnie emocjonujące. – W maju 1980 roku zginął tragicznie mój synuś. Miał pięć lat, kiedy spadł z okna w kuchni – wspomina ze łzami w oczach. To, że pani Teresa tak bardzo przeżywała spotkanie, widać zresztą na jednym ze słynniejszych zdjęć, które zachowało się z tej wizyty. Stoi na nim, zapłakana, przy samym Ojcu Świętym. – Było to dla mnie podwójnie wzruszające i podwójnie, mogę tak powiedzieć, płaczące – opowiada. Z jednej strony ciągle jeszcze żywe wspomnienie Czarusia, z drugiej – bliskość Jana Pawła II. Na tym jednak nie koniec. – Papież, idąc do ołtarza, wręczył mi, dzięki Opatrzności Bożej i Matce Bożej Nieustającej Pomocy, różaniec, a wraz z nim dostałam także zdjęcie papieża z jego podpisem. Wierzę, że Matka Boża pokierowała jego rękę w moją stronę z tym różańcem, żeby osłodzić mi trochę tragedię, która mnie spotkała z synkiem – wyraża swoje przekonanie była rejestratorka z przychodni w Uniontexie. Ten moment spotkania był dla niej przełomowy. – Wydawało się, że coś po mnie przeszło, jakiś prąd. Nie umiem tego wytłumaczyć. Coś ze mnie uszło, to było wyciszenie. Zrobiło mi się lekko na sercu, tak ciepło, tak inaczej – opowiada nie kryjąc wzruszenia pani Teresa...

Dla pana Władysława i pani Marii wizyta papieża w Uniontexie to bardzo cenne wspomnienie. – Byłaś szczęśliwa i zadowolona, że byłaś tak blisko papieża. Na Lublinku tak by nie było – podkreśla mężczyzna. – Tak, papież był tutaj na wyciągnięcie ręki – przyznaje Maria Kiełbik. – Ja tę wizytę będę pamiętać do końca życia – mówi Teresa Piszczała-Chojecka i wyciąga papieski różaniec, zdjęcie z podpisem, wejściówkę i fotografię wykonaną przez papieskiego fotografa. – To są moje największe skarby – podkreśla. (Łukasz Głowacki „Idziemy” nr 26 (407), 30 czerwca 2013 r. – tam znajdziesz całość).



„Kardynał Bergoglio przyznał, że do codziennego odmawiania wszystkich tajemnic Różańca przekonał go Jan Paweł II. Stało się to w roku 1985 podczas wizyty kardynała w Rzymie. Dwadzieścia lat później, tak wspomina on swój udział w modlitwie różańcowej, której przewodniczył Jan Paweł II: „On był z przodu, na kolanach. Widziałem go od tyłu i stopniowo pogrążyłem się w modlitwie. Nie byłem sam. Modliłem się pośród ludu Bożego pod przewodnictwem naszego Pasterza.

Kiedy spojrzałem na papieża, przyszła chwila rozproszenia. Jego pobożność była świadectwem. Wyobraziłem go sobie jako młodego kapłana, seminarzystę, poetę, robotnika, dziecko w Wadowicach, w tej samej pozycji, co teraz, odmawiającego zdrowaśki jedna po drugiej. Jego świadectwo pobożności zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Zdałem sobie sprawę z prawdziwego znaczenia słów, jakie Matka Boża z Guadelupe skierowała do św.Juana Diego: „Nie lękaj się, czyż nie jestem twoją Matką ?”. Zrozumiałem obecność Maryi w życiu papieża. Od tej chwili odmawiam codziennie 15 tajemnic Różańca” („Egzorcysta” nr 10(14) październik 2013).



„Benedykt XVI - Papież teolog, Papież intelektualista - nie jest kojarzony z Różańcem, chociaż regularnie odmawia modlitwę różańcową... Jako dziecko bardzo sobie cenił modlitwę na różańcu, natomiast jako kardynał nie miał czasu, aby odmawiać cały Różaniec... Dlatego jest rzeczą zdumiewającą, że jako papież - pomimo ogromu pracy, którą miał do wykonania - ten wielki teolog potrafił znaleźć czas, aby codziennie zanurzyć się w tę „modlitwę prostaczków”. A ponieważ jest osobą bardzo systematyczną, można powiedzieć, że codziennie ubogacał Kościół „papieskim Różańcem”.

Latem, po wprowadzeniu czasu letniego, Papież rozpoczynał modlitwę różańcową codziennie o godz.18.45 - modlił się wraz ze swym osobistym sekretarzem ks. prał. Georgiem Gänsweinem, spacerując po Ogrodach Watykańskich, obok groty z Lourdes. Poza okresem letnim, gdy dni były krótsze, Papież udawał się na modlitwę do ogrodów wcześniej, o 16.15. Natomiast gdy był w swej letniej rezydencji w Castel Gandolfo, modlił się, chodząc po alei, w cieniu wiecznie zielonych dębów, a na zakończenie zatrzymywał się przy figurze Matki Bożej stojącej obok sadzawki z rybami. Gdy pogoda była brzydka, Różaniec odmawiany był w Pałacu Apostolskim” (wg Włodzimierza Rędziocha). Źródło: http://wiadomosci.onet.pl/religia/rozaniec-z-papiezem/mz7gx


reprod. ze strony: Benedykt XVI i różaniec - obrazy

„Anna Biedakowa, córka śp. prof. Stefana Stuligrosza, [który przez długie lata prowadził chłopięcy chór „Poznańskich słowików”], przekazała jako dar dla sanktuarium jasnogórskiego srebrną batutę z diamentami, nagrodę Polskiego Radia dla Stefana Stuligrosza, oraz Jego osobisty różaniec. „Chcieliśmy przekazać batutę, którą Ojciec dostał od Polskiego Radia, i do tego chciałam przekazać, to jest moja osobista rzecz, którą trzymałam zawsze przy sobie – różaniec, na którym Ojciec modlił się regularnie. I ten różaniec był blisko niego podczas godziny śmierci. Ostatni miesiąc, bo to szybko poszło, w zasadzie codziennie trzymał ten różaniec w ręku. Tak że ta Jego modlitwa, która była taką nieustanną modlitwą, żeby była tutaj blisko, bo wiem, że to jest jak gdyby przedłużenie Jego życia, Jego myśli, jego stosunku do Matki Bożej, której zawierzał wszystko. Jestem wzruszona, ponieważ zawsze w takich momentach czuję, że On jest blisko. Spotykamy się tu po prostu…” - mówi wzruszona Anna Biedakowa. Córka kompozytora podkreśliła, że przekazanie wotów na Jasną Górę było pomysłem Piotra Karwowskiego, dyrygenta chóralnego, współpracownika prof. Stuligrosza. W czasie przekazania darów Annie Biedakowej towarzyszył prezes Fundacji Chór Stuligrosza Tomasz Kośmieja” (o.Stanisław Tomoń „Jasna Góra” z dn. 16.03.2013).



„To, co Jasną Górę wyróżnia spośród wielu sanktuariów światowych - nie mówię tutaj niczego co byłoby odkryciem, bo dla wszystkich to jest jasne – to fakt, że nazywamy ją duchową stolicą Polski, duchową stolicą narodu. Jest jednym z nielicznych sanktuariów, gdzie sprawy Boskie tworzą nierozerwalną jedność z naszymi sprawami ziemskimi, narodowymi. Dlaczego o tym mówię? W początkach stanu wojennego zacząłem bywać na Jasnej Górze częściej. Przyjechałem tu na plener malarski wraz z Jerzym Dudą Graczem i wtedy poznałem Jasną Górę bliżej...

Wcześniej nie istniał w moim życiu różaniec. Odmawiany na Jasnej Górze splótł mi się z naszymi narodowymi losami. To nie jest różaniec odmawiany w jakiejś potrzebie, z prośbą o zdrowie własne czy bliskich, o zdanie matury, o sprawy zawodowe - ten różaniec tutaj odmawiany jest za Ojczyznę, w sprawach kraju i tego wszystkiego, co w nim się dzieje. Taki jest zresztą charakter artystów polskich, że u nich sprawy narodowe i religijne łączą się często ze sprawami czysto artystycznymi” (Wojciech Kilar – wybitny kompozytor polski Kilar „Jasna Góra” z dn. 17.07.2002).



„Różaniec jest jakby liną łączącą nas z niebem. Bardzo często ma on wiele osobistych odniesień, np. w rękach emigrantów niejednokrotnie przywołuje wspomnienie Ojczyzny, którą z bólem serca opuścili przed laty. Z pewnością taką wymowę miał różaniec należący do śp.Franciszka, na który patrzyłem, gdy odprawiałem nabożeństwo pogrzebowe.

Otrzymał go od matki, gdy w 1939 roku wyruszał na wojnę, w czasie której został wzięty do niewoli. Na pierwszym apelu Niemcy zabierali jeńcom obrazki, medaliki i różańce, rzucali je na ziemię i kazali deptać. Franciszek schował różaniec głęboko do kieszeni, jednak Niemiec go znalazł. Franciszek gorzko zapłakał. Musiał to być przejmujący płacz, bo wzruszył serce Niemca, który dyskretnie włożył różaniec z powrotem do kieszeni jeńca.

Po pięciu latach niewoli, Franciszek szczęśliwie wrócił do rodzinnego domu, w którym nie zastał już matki. Zmarła przed jego powrotem. Mężczyzna nosił różaniec zawsze przy sobie i w modlitewnym skupieniu przesuwał jego paciorki. Zabrał go ze sobą, gdy wyjeżdżał do Ameryki. W tym różańcu zawarta była ogromna miłość matki i wspomnienie ukochanej Ojczyzny. Niestety, w czasie kolejnej przeprowadzki różaniec zaginął. Franciszek nie mógł się z tym pogodzić, wolałby stracić całą fortunę. Po roku skarb ten odnalazł w kieszeni marynarki, która wisiała w zapomnieniu. Ze łzami w oczach mężczyzna całował różaniec i dziękował Bogu, że go odzyskał. To był jeden z najszczęśliwszych dni w jego życiu, Znowu mógł przesuwać palcami w spracowanych rękach, paciorki matczynego różańca. Tak było aż do śmierci.

Gdy miał 93 lata, przyszła choroba a z nią cierpienie. W rocznicę śmierci swojej mamy, trzymając różaniec w ręku, Franciszek powiedział do żony: „Będę prosił mamę, aby mnie zabrała do siebie”. Po dwóch dniach odszedł do Pana. W jego ręce włożono matczyny dar, bo wiele razy, szczególnie w czasie choroby, o to prosił” (ks.Ryszard Koper, Nowy Jork „Z różańcem w ręku” „Różaniec” nr 11/2013).



„Bardzo często emigranci z różnych powodów nie mogą odwiedzić Polski. I wtedy każda rzecz przywieziona przez znajomych z rodzinnego kraju może sprawić im radość. Przed laty jedna z pań prosiła mnie o przywiezienie do Ameryki bochenka chleba z Polski. Ten bochenek był dla niej czymś więcej niż tylko pokarmem dla ciała, przede wszystkim był pokarmem dla stęsknionej duszy. Innym razem ktoś prosił mnie o różaniec... Dobrze jest mieć różaniec, który przywołuje wspomnienia miłości rodzicielskiej, rodzinnych stron, kochanych ludzi, cudownych zdarzeń. Taki różaniec pomaga wpisywać to wszystko w tajemnice różańcowe – tajemnice naszego zbawienia. Wtedy łatwiej jest z całą ziemią śpiewać hymn uwielbienia Boga...” (ks.Ryszard Koper, Nowy Jork „Z różańcem w ręku” „Różaniec” nr 11/2013).

„Ja ściskam codziennie w ręku różaniec i modlę się o to, bym wytrwał do końca i osiągnął zbawienie, bym popychany przez rozbiegany świat, wytrwał przy swoim małym okienku, wpatrując się w skrawek nieba, jaki rozjaśnia Maryjną krainę ukazaną mi w tajemnicach Różańca; tak bliską, a tak daleką, bo oddzieloną ode mnie grubym murem grzechu. Bym wytrwał, nawet jeśli oznacza to życie wśród tajemnic bolesnych” (Christian Recluso – Nigeria).

„Bardzo lubię różaniec. Wydaje mi się, że przede wszystkim uczy on nas cierpliwej, nieustannej modlitwy. Pozornie jest modlitwą ciągle powtarzanych słów, a jednak uczy modlitwy bez słów. Niektórzy uważają, że przy różańcu trzeba rozważać tajemnice i być po trochu kaznodzieją, teologiem, katechetą. Tymczasem modlitwa różańcowa przypomina mi dziecko trzymające się spódnicy, bo czuje się bezpieczne, zadbane. Tamten różaniec odmawiany w kościele przypomniał mi kogoś, kto ustawicznie puka do drzwi, do okna i chociaż one się nie otwierają, puka nadal cierpliwie. Cierpliwość, wytrwałość tej modlitwy są czymś niezwykłym. Jest to modlitwa i ludzi śpiących, i umierających, i zupełnie zmęczonych” (ks.Jan Twardowski) .

„Kto odmawia różaniec ? Starsze panie, przesiadujące całymi dniami w kościele ? - Z pewnością jest to najliczniej reprezentowana grupa, specjalność kobiet - mówi paulin o. Samuel Karwacki, opiekun Jasnogórskiej Rodziny Różańcowej działającej przy klasztorze na Skałce w Krakowie. O paniach, odmawiających różaniec mówi "matki Kościoła" i zapewnia, że kapłani, którzy wiedzą, że się za nich modlą mają poczucie bezpieczeństwa i swoistego komfortu, pewność, że są wokół nich osoby wierne i niezawodne... Różaniec jest ostoją, z której nie tylko one, ale i otoczenie czerpie moc i nadzieję” (ks.Szymon Mucha).

„Różaniec odmawiają nie tylko stare kobiety, ale także ludzie młodzi. Znany mi jest pewien policjant, który codziennie modli się na różańcu, czy dzieci w wiejskiej szkole, które podczas przerw odmawiają kolejne dziesiątki” (ks.Szymon Mucha krajowy moderator Żywego Różańca).

Owce poświęcone, czas na wypas

„Uroczystej Mszy św. na Święcie Bacowskim przewodniczył ks.prałat Stanisław Szyszka z Zakopanego, a bacowie wnieśli do ludźmierskiej bazyliki berło od cudownej figury Matki Boskiej Ludźmierskiej, w którym został umieszczony papieski pierścień.

Ks. Szyszka, wieloletni proboszcz parafii św. Krzyża w Zakopanem prosił baców i juhasów, aby nie zapominali o Bogu w czasie wypasu. – Jesteście często z dala od swoich rodzin. Taka jest wasza praca, ale mimo to proszę was, nie zapominajcie o modlitwie. Weźcie do rąk różaniec, idźcie między owce – apelował kaznodzieja. – Pamiętajcie również, że kiedy zgrzeszycie, Bóg zawsze jest przy was, nigdy was nie opuści – dodał ks. Szyszka. Zaznaczył, że w czasie pobytu na halach jest doskonała okazja i możliwość do rozmowy z Panem Bogiem. – Jesteście z dala od zgiełku codzienności. To niepowtarzalna chwila, aby rozmawiać z tym Najważniejszym Pasterzem – podkreślił ks. Stanisław” (Jan Głąbiński). Źródło: http://kultura.wiara.pl/doc/1969527.Owce-poswiecone-czas-na-wypas



Perkusista zespołu „Skaldowie” - Jan Budziaszek - Różaniec odmawiał wszędzie. Modlił się w samochodzie jadąc na Ukrainę razem z towarzyszącym mu zakonnikiem oblatem, zwłaszcza, gdy stali w korkach na szosie. Czekając na przesiadkę na lotnisku w Londynie, kiedy do odlotu było jeszcze trzy godziny - wśród tłumów ludzi, wśród nieustannych ogłoszeń przez głośniki, wśród hałasu, jaki czyniły startujące co pół minuty lub lądujące samoloty – razem z kolegami z zespołu – siedząc naprzeciwko siebie, na głos odmawiali Różaniec. Modlił się w domu i poza nim, modlił się w Polsce i w całym świecie – tak ukochał Różaniec (patrz: Triumfalny pochód Różańca przez świat).

Oto garść jego wspomnień z pobytu w Niemczech w końcu ubiegłego stulecia:

Jak mam was zapowiedzieć – spytał prezes Związku Polaków „Zgoda” w Kolonii ? Proszę powiedzieć – padła odpowiedź: - Jeździmy z Różańcem po Niemczech, gramy w kościołach, modlimy się... Kiedy gościli w Düren, zaczęli szukać ich przyjaciele. Weszli więc do jednego z domów, pytając: - Czy zatrzymali się tutaj Polacy ? Bo jeśli tak, to my do nich na Różaniec... I rzeczywiście po` północy razem z gospodarzami zasiedli do Różańca.

Także w Ameryce, w Chicago, nocne czuwanie w kościele pod wezwaniem św.Jacka – Budziaszek z kolegami z zespołu - oparł na Różańcu. Aby urozmaicić modlitwę, po każdej tajemnicy dołączali swój śpiew. Do odmawiania kolejnych dziesiątek zapraszali ludzi z kościoła, spośród uczestniczących w czuwaniu około trzystu osób. Zgłaszali się sami mężczyźni i to w średnim wieku. Na żadnym spotkaniu w Polsce nie spotkałem tylu czterdziestolatków – wspominał perkusista... Pytany, po co w ogóle przyjechał do Chicago, powiedział, że przyjechał tutaj, aby się modlić na różańcu z Polakami ze Stanów – codziennie w innej parafii i mówić o swoich spotkaniach z Miłością ukrzyżowaną. Na początku obecnego wieku, w Wielkim Poście głosił rekolekcje różańcowe w siedmiu parafiach Nowego Jorku.

Wielkie wrażenie zrobiło na nim maleńkie Medjugorie, gdzie „niebo styka się z ziemią”; gdzie tysiące ludzi z całego świata: starzy, młodzi, wykształceni i prości jednoczą się codziennie w modlitwie różańcowej; gdzie każdy trzyma w ręku różaniec, znak, który mówi o ich jedności; gdzie przedstawiciele różnych wyznań spotykają się jako dzieci Boże, aby wspólnie się modlić. Godzinny różaniec przed Mszą świętą, Eucharystia i godzinna adoracja dziękczynna – jak wyznał sam - to był dla niego czas, o którym marzył, aby się nigdy nie skończył... Pod wpływem przeżyć z Medjugorie – ułożył rozważania do Różańca Świętego.

W Kijowie, w stolicy kraju, w którym problem Boga w ogóle nie istnieje, w którym nie ma „czegoś takiego” dla większości społeczeństwa - przez trzy dni opowiadał „o tajemnicy sukcesu w piętnastu rozdziałach, czyli o różańcowej drodze do Jezusa”.

Ale przede wszystkim modlił się w Polsce, w domu, z rodziną. Mówił, że „więcej szczęścia w rodzinie daje wspólny wieczorny różaniec, niż oglądanie telewizji”... Modlił się z przyjaciółmi, a nawet z całkiem obcymi ludźmi, zwłaszcza w pierwsze soboty miesiąca. Niektórzy nazywali to „medytacjami różańcowymi”, dlatego, że różaniec trwał prawie cztery godziny... Kiedyś, mając pewność, że nadchodzący wieczór zakończy się różańcem wspomina: „I tak się stało. Skończyliśmy o czwartej nad ranem”...

Na medytacje różańcowe przychodzili studenci z duszpasterstw młodzieżowych, siostry zakonne, a nawet "jacyś nieznani ludzie" – zwykle w granicach dwudziestu osób. Kiedyś jednak, gdy wracał zmęczony po podróży, w kolejną pierwszą sobotę miesiąca, powiedział sobie, że tym razem nikogo nie powiadomi o swoim powrocie do domu. I właśnie wtedy, niespodzianie, przyszło do niego czterdzieści siedem osób, które przez całe cztery godziny stały stłoczone obok siebie w niewielkim pomieszczeniu, w ciasnocie i w duszności, ale szczęśliwe, że mogą znowu razem rozważać i odmawiać modlitwę różańcową.

Studenci z duszpasterstwa akademickiego prosili go na nocne czuwania, prosząc, aby poprowadził rozważania różańcowe, bo rzeczywiście, ponad wszystko cenił wyjazdy w teren na rekolekcyjno-różańcowe spotkania z młodzieżą. Mówił, że „potrzebuje tych spotkań, jak łania pragnie wody ze strumieni, bo przez tych ludzi spotyka się z Bogiem. A dzielenie się wiarą znaczy dla niego więcej niż wszelkie kotlety schabowe”...



Budziaszek zawsze miał różaniec w kieszeni, więc kiedyś, będąc w bardzo trudnej, zdawałoby się, beznadziejnej sytuacji – włożył rękę do kieszeni biorąc w palce „koraliki”, które zawsze miał w pogotowiu. Kiedy namacał pierwsze trzy, znajdujące się obok siebie, i ścisnął ten trzeci - w imię miłości do Pana Boga, wyraził swoją zgodę na wszechmocną wolę Bożą cokolwiek by się stało. I... po niedługiej chwili, ta trudna sprawa potoczyła się tak, jak sobie tego życzył...

A w szpitalu, gdzie leżała jego mama – wiele pielęgniarek i innych osób z personelu, a także wielu chorych - poprosiło o podarowanie książeczki z napisanymi przez niego rozważaniami do Różańca Świętego. I otrzymali ją... Kiedy indziej, to samo miało miejsce z różańcami, tak, że po kilku dniach cały oddział wewnętrzny tego szpitala zaczął „chodzić” z różańcem "przy sobie"...

„On nie mógłby inaczej – pisał o nim dominikanin ojciec Jan Góra. Jego nie można skojarzyć z inną modlitwą. Bo Jan Budziaszek jest perkusistą. Jako perkusista żyje i jako perkusista się zbawi. On żyje grając całym sobą. Tak samo się modli. Bo on nie mógłby inaczej. Bo rytm jest jego sposobem życia”...



„Kiedy Krystyna Zachwatowicz - po śmierci Piotra Skrzyneckiego – artysty i założyciela krakowskiego kabaretu w piwnicy „Pod baranami” – przeglądała kieszenie jego marynarki (aby nie zginęło coś ważnego), ku swemu wielkiemu zdumieniu – wyciągnęła różaniec” (wg Jana Budziszka)

„Jan Budziaszek w różańcu widzi sukces ziemskiego pielgrzymowania, jeśli człowiek przez całe swoje życie zawsze będzie każdy dzień przeżywać w łączności z tajemnicami różańca – bo każdego dnia spotykamy się z radościami czy też boleściami, a także doznajemy momentów chwalebnych... Jedna dziesiątka różańca – przekonuje - to doskonały prezent dla naszych przyjaciół, który możemy im podarować. „To pięć minut, które chroni nas przed diabłem i czas, w którym Maryja osobiście wstawia się za nami u Swego Syna” – podkreśla muzyk" („Widzialne i Niewidzialne”).

„Robert Tekieli stwierdza, że modlitwa różańcowa jest sposobem komunikowanie się z osobą. Różaniec to także najprostszy egzorcyzm" („Widzialne i Niewidzialne”).

„Nie mobbinguję pracowników, w chwilach emocji chwytam za różaniec... Pracujemy w mediach i bywa tak, że są emocje, bo jest deadline, bo coś się właśnie zepsuło i nie działa. (...) Zwykle chwytam wtedy za różaniec” – mówi Tomasz Terlikowski. - Gdy jestem bardzo zdenerwowany, to odmawiam dwie dziesiątki – dodaje” (Fronda za All/Super Express).

„...W seminarium duchownym odkryłem Różaniec na nowo. Ojciec duchowny proponował diakonom przed święceniami kapłańskimi, aby nie modlili się o bogate parafie, ale o to, aby ich pierwszy proboszcz był mądry i mógł wiele nauczyć. I dostałem mądrego proboszcza, i dobrych wiernych, którzy darzyli mnie szacunkiem; miałem też zapewnioną opiekę materialną. Wszystko dzięki Różańcowi, który odmawiałem w tej intencji przez trzydzieści dni. Warto było. Dzisiaj mam za sobą kilka odprawionych nowenn Pompejańskich za Ojczyznę i jestem promotorem tej modlitwy w diecezji szczecińsko-kamieńskiej” ... (ks.Jacek Skowroński „Moja droga do Różańca” – „Różaniec” nr 4/2016).



Różaniec jest dla mnie duchowym kołem ratunkowym. Miałem w życiu kilka sytuacji bez wyjścia, w których po ludzku nic się nie dało zrobić. W latach 80. przebywałem w ciężkim stanie w szpitalu w Bydgoszczy. Tam narodziłem się duchowo. Uczestniczyłem w Eucharystii sprawowanej przez o.Krzysztofa. Modliłem się też na różańcu. Pewnej nocy poczułem, że mój stan zdrowia bardzo się pogarsza, poczułem ogromny ból, nie miałem siły zawołać mojej żony Ewy, która spała obok mnie na sali. Przez zaciśnięte z bólu zęby wołałem z wiarą o pomoc do Boga. Odmówiłem może jedną dziesiątkę Różańca i zasnąłem jak dziecko. Obudziłem się radosny i w znacznie lepszej formie. Zwróciło to nawet uwagę lekarzy podczas porannego obchodu. Nie umniejszając zasług lekarzy i personelu medycznego, chcę powiedzieć, że to Matka Boża tak troskliwie się mną zajęła. Tylko ja wiedziałem, że to dzięki ufnemu zwróceniu się do Boga w modlitwie różańcowej mój stan zdrowia się poprawił. W tej modlitwie zwracam się często do Chrystusa, który jest moim Mistrzem: „Jezu Chryste, Ty znasz moje serce lepiej ode mnie, Ty wiesz, że nie kłamię”.

Dowiedziałem się, że Różaniec jest egzorcyzmem, co jeszcze bardziej przekonało mnie do tej modlitwy. Wielokrotnie w moim życiu doświadczałem działania złego ducha. Wielu ludzi może się z tego śmiać i uważać to za wymysły. Kiedyś pokłóciłem się z żoną. Ostra wymiana zdań zakończyła się płaczem Ewy. Stanowczo odmówiła wyjazdu na koncert, a odpowiada za przygotowanie koncertów; jest świetną organizatorką i mam w jej osobie nieocenioną pomoc. Zmartwiło mnie to bardzo. Wsiadłem do samochodu, trzasnąłem drzwiami i zacząłem się modlić na różańcu: „Panie Jezu, widzisz, że nic nie mogę zrobić, tylko Ty możesz mi pomóc”. Nie minęło kilka minut, a do samochodu weszła zapłakana jeszcze Ewa i wyruszyliśmy razem...

Będąc w USA, razem z żoną od 16 godzin byliśmy na autostradzie. Kiedy nasz samochód znalazł się na moście zawieszonym jakieś 500 m nad kanionem, usłyszałem szatański szept, by skręcić kierownicą i skończyć z tym wszystkim. Wówczas Ewa zdecydowanym ruchem „odbiła” kierownicę i uderzyliśmy w barierkę mostu. Potem głośno zaczęła odmawiać Różaniec. Mówiła później, że moja twarz była wykrzywiona w jakimś nieludzkim grymasie. Z początku krzyczałem, że nie chcę słyszeć o żadnym Różańcu, ale po cichu modliłem się razem z Ewą. Jestem przekonany, że istnieje byt zły - szatan, który walczy o nasze życie po śmierci i który chce nas skłócić z Bogiem. Zły duch jest konsekwentny w swoim działaniu, by doprowadzić nas do upadku. Ale przed atakami złego można się obronić - tarczą i mieczem do walki ze złym duchem jest Różaniec. Ci, którzy odmawiają Różaniec muszą mieć świadomość, że ataki złego będą wobec nich silniejsze, gdyż szatan będzie chciał ich odciągnąć od tej modlitwy.

Jestem tylko słabym człowiekiem. Oglądając relacje mówiące o kataklizmach i wojnach, zastanawiam się, skąd tyle zła na świecie; mam chwile zwątpienia. Zdarzało się, że odmawiając Różaniec „targowałem się” z Panem Bogiem. Niedawno, w godzinach porannych dopadła mnie arytmia serca. Powinienem znaleźć się w szpitalu. Bardzo się przeraziłem, bo w tym dniu wieczorem miałem koncert. Modliłem się na różańcu za wstawiennictwem Jana Pawła II. Wyżalałem się jak dziecko i prosiłem o zdrowie za przyczyną Jana Pawła II, któremu „przypomniałem”, że po jego śmierci na każdym koncercie śpiewam wraz z publicznością Barkę i Abba, Ojcze. Dolegliwości serca ustąpiły i mogłem zaśpiewać na koncercie.

Mam kilka różańców. Jeden z nich dostałem od Jana Pawła II. Nie zabieram go nigdy ze sobą. Boję się go zgubić. Bardzo cenny dla mnie jest również różaniec, który otrzymałem na koncercie w Niemczech od pewnej Polki. Różaniec przywieziony został z Fatimy; jest wytarty i widać, że często był używany. Na tym różańcu, który leży na moim nocnym stoliku, modliłem się i dolegliwości serca ustąpiły. Nie zdążyłem nawet odmówić jednej dziesiątki, gdy poczułem się lepiej. Sprawdziłem puls. Był miarowy.

Bardzo chciałbym, żeby Różaniec nie był dla mnie tylko kołem ratunkowym, ale stanowił moją codzienną modlitwę. Mogę zapewnić, że nieraz sprawdził się w moim życiu jako tarcza i zbroja przeciw zapędom złego” (Krzysztof Krawczyk, piosenkarz znany w kraju i za granicą. Wysłuchał: Rafał Chromiński Niedziela Ogólnopolska 43/2005).



„Janusz Dariusz Telejko – poeta, [kompozytor, wokalista, autor licznych sztuk teatralnych, organizator Międzynarodowych Festiwali Muzycznych], scenarzysta, reżyser, dziennikarz, działacz katolicki i animator kultury. Wicedyrektor Radia Rodzina odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi za 25 lat pracy artystycznej i [nadanym przez papieża Benedykta XVI] Krzyżem „Pro Eccelsia et Pontifice” [(„Za Kościół i Papieża”)]– jednym z najwyższych odznaczeń Kościoła katolickiego. Patriota. Apostoł nowenny Pompejańskiej” – w jednym z wywiadów zwierzył się z tego, w jaki sposób zetknął się z nowenną Pompejańską (patrz – RÓŻAŃCOWA NOWENNA POMPEJAŃSKA), po czym, na zakończenie tak powiedział: „Trwam nieustannie w nowennie Pompejańskiej, nie przerywam jej, kończę jedną, a zaczynam drugą w tej samej intencji. Tak sobie zagospodarowałem dzień, że na nowennę Pompejańską mam zawsze czas. Zapalam sobie świeczkę przed obrazem Matki Bożej, odmawiam różaniec i to mnie uspokaja. Do końca życia będę odmawiał różaniec, z różańcem w ręku chcę umrzeć” (wg „Królowej Różańca Świętego” nr.2(2) lato 2012 str. 7-9 – tam znajdziesz całość wywiadu).

Jak znalazłem skarb

„Modlitwa różańcowa pozornie nie ma w sobie nic pociągającego: monotonia powtarzanych bez końca pozdrowień „Zdrowaś Maryjo, Święta Maryjo”... czasem „Ojcze nasz”... Trochę emocji wzbudzić może przywoływanie scen z życia Maryi i Jezusa – to wszystko. Nuda. Coś jednak mówiło mi, że w tej modlitwie ukryty jest sekret, jakaś piękna tajemnica. Pragnąłem ją poznać. Nie był to najłatwiejszy okres w moim życiu, byłem zagubiony, nie wiedziałem, gdzie szukać mojego powołania. Prowadziłem nocne audycje w jednej z warszawskich stacji radiowych, a mój tryb życia, delikatnie mówiąc, nie należał do uporządkowanych... Byłem sobie wówczas takim niebieskim ptakiem, świątecznym katolikiem, co to do spowiedzi pójdzie, ale nie częściej niż raz na 5 lat. 27-letni kawaler, który nie zna swego powołania, traci zdrowie i czas w pogoni za zabawą...

Pewnego dnia wpadła mi w ręce broszurka o objawieniach maryjnych. Obok znajomo brzmiących miejsc, jak Lourdes, Fatima, La Salette, Medjugorie, znalazłem jedno, o którym wcześniej nie słyszałem: Gietrzwałd... Pomyślałem, że to nie przypadek, iż Maryja w tak odległych od siebie krajach jak Polska, Bośnia i Hercegowina oraz Portugalia, w różnych czasach mówi o tej samej modlitwie jako o jedynie pewnej i skutecznej drodze. Nie potrzebowałem większej zachęty...

Od czasu lektury tej niewielkiej broszurki zacząłem intensywną krucjatę modlitewną. Codziennie po nocnym dyżurze w radiu jechałem do kościoła na Mszę świętą. Padałem na kolana przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej i modliłem się na różańcu. Minimum 5 tajemnic. W swych prośbach byłem bardzo precyzyjny i wymagający. Po pierwsze prosiłem o żonę koniecznie mądrą, dobrą, wierzącą, ładną, czułą. Modlitwa została wysłuchana bardzo szybko. Spotkałem dziewczynę, która była taka, o jaką prosiłem, a nawet lepsza. Bóg zawsze daje więcej niż możemy sobie wymarzyć. Po dwóch latach wzięliśmy ślub. Prosiłem o wolność od dwóch poważnych uzależnień i dostałem ją. Zanosiłem też inne prośby, które także zostały wysłuchane. Może i trudno uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się naprawdę, ale za to łatwo przekonać się samemu. Wystarczy chwycić za różaniec” (Rafał Porzeziński – dziennikarz „Egzorcysta” nr 10(14) październik 2013 – tam znajdziesz całość).



„...Lubimy modlić się z żoną, jadąc samochodem. W dłuższej trasie można osiągnąć pewien rodzaj skupienia. Bywa, że trzeba pojechać naprawdę daleko, żeby doświadczyć czegoś niezwykłego.

W sierpniu 2013 roku dojechaliśmy do Lourdes. Stanęliśmy na łące naprzeciw groty, po drugiej stronie rzeki Gave, nie w tłumie pielgrzymów, ale sami, mając doskonały widok na Massabiele i głośno odmawialiśmy Różaniec. To było jakby zanurzenie się w oceanie pokoju i radości. Różaniec odmawiamy od lat, codziennie, przynajmniej dziesiątek w intencji naszej córki. Mamy nawet za sobą doświadczenie nowenny Pompejańskiej, ale czegoś takiego wcześniej nie przeżyliśmy. Głód modlitwy różańcowej. Musiałem wrócić na tę łąkę następnego dnia...

Są takie miejsca jak Lourdes czy kaplica cudownego obrazu na Jasnej Górze, gdzie ręka sama sięga po różaniec. Ale można taką przestrzeń stworzyć wokół siebie, we własnym domu ! Kiedy klękamy z żoną, żeby odmówić Różaniec – ramię w ramię, koniecznie przed wizerunkiem Matki Bożej – jest tak, jak tam w Lourdes, przed grotą. Dzisiaj rano tak było. Wpatrzeni w ikonę doświadczyliśmy w tej wspólnej modlitwie pokoju i szczególnego rodzaju małżeńskiej jedności...” (Dariusz Kowalski „Ocean pokoju i radości” – „Różaniec” nr 2/2015 – tam znajdziesz całość.



„Pan Bóg wystawił na próbę moją wiarę, a jednocześnie udzielił mi łaski do niesienia krzyża; uchronił przed zwątpieniem i rozpaczą. . Pozwolił mi odkryć wartość modlitwy różańcowej, zsyłając bolesne doświadczenie, jakim była śmierć mojej córki Magdaleny i jej kolegi Mariusza, którzy w roku 1995 zginęli w drodze do Loreto, jadąc na europejskie spotkanie młodzieży z Janem Pawłem II.

Od dnia ich pogrzebu, kiedy otrzymałam różaniec od Ojca świętego, Różaniec jest moją najukochańszą modlitwą. Noszę go zawsze przy sobie. Pozdrawiam Maryję tyle razy dziennie, ile tylko mogę. Codziennie odmawiam i rozważam wszystkie części Różańca, dziękując bł.Janowi Pawłowi II za ten skarb i słowa otuchy, skierowane do nas, rodziców, pogrążonych w smutku: "Nie traćcie nadziei, pamiętajcie, że Bóg z największego zła może wyprowadzić dobro. Pozwólcie Mu działać. Postarajcie się zrozumieć tę tajemnicę".

Jestem świadoma zaciągniętego długu wdzięczności u wszystkich, którzy mi pomogli przeżyć to doświadczenie, pamiętam o nich w modlitwie różańcowej. Doświadczając mocy tej modlitwy, postanowiłam włączyć się do grupy Żywego Różańca...” (Edwarda Czarnota „Powiedz Maryi TAK” – „Różaniec” nr10/2013 – tam znajdziesz całość).

Różaniec to moje koło ratunkowe

Różaniec jest dla mnie najważniejszą modlitwą, jaką w życiu praktykowałem i praktykuję, chociaż przyznam, że od dawna miałem z tą modlitwą kłopoty. Kiedyś uważałem, że jest dla ludzi starszych. W czasie stanu wojennego zacząłem jednak regularnie odmawiać Różaniec i od tamtej pory robię to codziennie. Różaniec jest dla mnie czymś w rodzaju koła ratunkowego. Zdaję sobie sprawę, że moja modlitwa nie jest zbyt dobra, mam jej ciągły niedosyt. Ale dzięki temu, że odmawiam Różaniec, odnoszę wrażenie, że nie jest z tą moją modlitwą tak źle. Bardzo cenię modlitwę różańcową za jej prostotę, a przy tym głębię i skuteczność. Doświadczyłem tego, że o cokolwiek poproszę w modlitwie różańcowej, to się spełni.

Odmawiam Różaniec w różnych miejscach, np. w samochodzie. Mieszkam pod Warszawą, więc czas przejazdu do pracy jest dla mnie doskonałą okazją do modlitwy różańcowej. Miejsce nie jest tutaj tak istotne. Ważne, żeby rzeczywiście regularnie ten Różaniec odmawiać.

Jestem historykiem sztuki kościelnej i wydaje mi się, że zbyt rzadko mówimy o różańcu jako o przedmiocie. A jego historia jest niezwykła. Kiedyś różaniec był bardzo popularny, nosiło się go przy pasku kontusza. Dziś trochę zubożyliśmy jego formę, ale dobrze, że modlitewna strona różańca jest tak bardzo rozpowszechniona - przede wszystkim dzięki Janowi Pawłowi II” (Red. Bogdan Sadowski, zastępca kierownika Redakcji Programów Katolickich TVP Wysłuchał: Piotr Chmieliński Niedziela Ogólnopolska 43/2005).



„Jeżeli dwóch największych Polaków XX wieku Wyszyński i Wojtyła tak zgodnie wskazywali na modlitwę różańcową jako doskonałą obronę przed złem, szatanem, pokusami to byłbym ostatnim pyszałkiem, gdybym nie dał temu wiary. Wiem, że ilekroć chcę sięgnąć po różaniec, zawsze przypomina mi się tysiąc ważnych spraw na teraz, lista nieoddzwonionych telefonów, stos nieodpisanych maili. Wiem, że to pokusa, wiem, że 10 tka różańca to spotkanie z Jezusem twarzą w twarz. I podczas tego spotkania cały czas trzyma mnie za rękę Jego i moja Matka. A ze spraw praktycznych ? Wszystko co najważniejsze wymodliłem sobie na różańcu od wolności od uzależnień, przez wspaniałą żonę aż po trójkę kochanych córek. Nie wiem, gdzie był bym dziś gdyby nie różaniec i wolę nie wiedzieć” (Rafał Porzeziński - dziennikarz, właściciel wydawnictwa Raj Media oraz studia audio Słowodaje; http://salvatti.pl/modlitwa/roze_rozancowe_-_zobacz_jak_to_dziala.html").

„Z różańcem jest podobnie jak ze sportem (grałem 13 lat w koszykówkę) - na początku wszystko wydaje się bardzo trudne, bywa też tak, że przez jakiś czas nie widać efektów. Z czasem jednak odkrywa się jego piękno i głębię, a w końcu nie można bez niego żyć - z modlitwą jest tak samo”(Lech Dokowicz reżyser filmów dokumentalnych, operator kamery, autor scenariuszy; http://salvatti.pl/modlitwa/roze_rozancowe_-_zobacz_jak_to_dziala.html).



W jednym z pierwszych dni listopada br.(2013), sławny argentyński tenisista – Juan Martín Del Potro, na lotnisku, przed odlotem na kolejny turniej tenisowy, tym razem do Londynu - stracił swój różaniec, który był dla niego cenną pamiątką... Złodziej skutecznie na niego zapolował na dworcu Gare du Nord, gdy tenisista zatrzymał się na chwilę, aby udzielić wywiadu i rozdać parę autografów. W kilkadziesiąt sekund Argentyńczyk stracił walizkę, w której miał paszport, portfel i kilka rzeczy osobistych, spośród których najcenniejszą był różaniec pobłogosławiony przez jego rodaka, papieża Franciszka.

- Zabierałem go ze sobą wszędzie. To dla mnie najboleśniejsza strata - nie mógł odżałować pamiątki po papieżu rodaku.

Do Londynu przybył w podłym nastroju, ale w poniedziałek wieczorem w hali O2 Arena o bolesnej stracie zapomniał i myślał tylko o tenisie. W pierwszym meczu grupy B podczas Barclays World Tour Finals pokonał 6:7(4), 6:3, 7:5 Francuza Richarda Gasqueta, ale bez problemów się nie obyło. Przegrał premierowego seta, choć od stanu 5:3 dla Gasqueta gonił rywala, aż doprowadził do tie-breaka. W nim triumfował jednak trójkolorowy tenisista. Dwa kolejne sety wygrał już Del Potro.

Na koniec triumfował. - Potrzebowałem czasu, żeby odzyskać równowagę po tym, co stało się w Paryżu - przyznał zwycięzca, który ciągle liczy, że francuska policja odzyska skradziony różaniec. (wg źródła: http://sport.tvn24.pl/tenis,115/wygral-na-zlosc-zlodziejowi-del-potro-stracil-rozaniec-odzyskal-usmiech,368907.html gdzie znajduje się całość)

Piłkarz też potrzebuje modlitwy

Od najmłodszych lat byłem blisko Boga i Kościoła. Tak było w czasie mojej kariery piłkarskiej, tak też jest i teraz. Wraz z ks. Mariuszem Zapolskim zakładaliśmy duszpasterstwo sportowców. W czasach, kiedy grałem w „Legii”, ks. Zapolski był naszym kapelanem. Trenowałem reprezentację polskich księży. Byliśmy w Rzymie, gdzie polscy księża grali z Gwardią Szwajcarską i reprezentacją Watykanu.

Piłkarz ma dużo stresów, potrzebuje pewnego wyciszenia. Konieczny jest moment uspokojenia, stanięcia przed Bogiem. Kiedy jest ważny mecz, szanujemy przeciwnika, ale potrzebujemy koncentracji i zwrócenia się do Boga. Często piłkarze czy inni sportowcy uciekają się do modlitwy. To ich motywuje, pozwala rozładować stres i osiągnąć maksymalną koncentrację.

W czasie mojej kariery często się modliłem. Przed meczami, które rozgrywane były w niedzielę, z kolegami z drużyny chodziliśmy do kościoła, by uczestniczyć we Mszy św. Życie wiarą i z Bogiem jest bardzo ważne dla wielu sportowców. Często na ekranach telewizorów widzimy piłkarzy, którzy czynią znak krzyża po zdobytym golu lub po udanym zagraniu. Wielu sportowców przed meczem też czyni znak krzyża. To krótkie zwrócenie się do Boga, oddanie Mu swego wysiłku podczas rywalizacji jest bardzo potrzebne sportowcom.

Czasem modliłem się na różańcu, choć przyznam szczerze, że nie za często. Na początku kariery miałem poważną kontuzję. Nie grałem w piłkę przez pół roku. Był to dla mnie czas intensywnej modlitwy, która podtrzymywała mnie na duchu. Po pół roku wróciłem do gry. Dzięki modlitwie nie załamywałem się” (Roman Kosecki, wielokrotny reprezentant Polski w piłce nożnej Wysłuchał: Rafał Chromiński Niedziela Ogólnopolska 43/2005).



„Bywało też czasami i tak, że gdy przyje żdżaliśmy do naszych przyjaciół w odwiedziny, to klękaliśmy do Różańca razem” (To i trzy poniższe świadectwa pochodzą ze źródła: http://blogmedia24.pl/node/60222).

„Najważniejsze jest to, że udało się naszym dzieciom zaszczepić wiarę. Wspólna modlitwa różańcowa to wielka pomoc w wychowaniu dzieci. Jest ona dla nas tarczą ochronną przy wszystkich błędach wychowawczych, które popełniamy, a jednocześnie przy błędach, które popełniają nasze dzieci – wyjaśnia Małgosia”

„W tej rodzinie, gdzie jest dużo dzieci, które dopiero co weszły w dorosłość albo właśnie w nią wchodzą, nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby żyć w związku niesakramentalnym – ale też praktyka codziennej modlitwy różańcowej rodziców w intencji dzieci towarzyszy im od wielu lat”

„Modlitwa różańcowa jest egzorcyzmem – mówi Mirka... Tam, gdzie w naszej rodzinie rodzice modlą się za dzieci, tam widzę nie tylko opiekę, np. w chorobie i codziennym życiu, ale też nie ma problemu z przekazywaniem wiary dzieciom przez rodziców. Dzieci nie buntują się przeciwko uczestniczeniu we Mszy św. czy klękaniu rano i wieczorem do pacierza. Dzięki modlitwie w rodzinie i otoczeniu nią naszych dzieci zawsze znajdziemy z nimi wspólny język – zauważa”



„Pierwszy różaniec dostałem przy Pierwszej Komunii Świętej. Nauczył mnie go odmawiać mój świętej pamięci Tatuś. Sięgałem po niego we wszystkich trudnych chwilach mojego dzieciństwa. Często leżał pod poduszką. Porwał się na kawałki, ale ja wciąż go jakoś naprawiałem. Przyszedł czas, gdy zniknął mi z oczu i to był czas wielu błędów w moim życiu. Wreszcie dostałem nowy, dorosły. Nie jeden, kilka. Pamiętam każdego, kto dawał mi kolejny egzemplarz. Tymczasem powiększyła się liczba tajemnic o tajemnice światła. To dzięki Janowi Pawłowi II. Szczególnie cieszę się, że możemy rozważać cud w Kanie Galilejskiej. Często przecież „brakuje nam wina”. Najczęściej jednak wracam do tajemnic radosnych: Zwiastowania i Nawiedzenia Świętej Elżbiety. Modlitwę różańcową rozumiem jako dar dla kogoś lub za kogoś. Ona zawsze łączy i ratuje. Jak lina taternicza” (Przemysław Babiarz dziennikarz i sprawozdawca sportowy).

„Nie jestem krytykiem sztuki i nie zamierzam takiego udawać, ale po raz pierwszy od wielu lat stanąłem przed dziełem wobec którego nie mogę być obojętny. I jeśli miałbym wejrzeć w głąb swojej duszy, to raczej - po raz pierwszy od lat - stanąłbym z tymi, którzy odmawiają różaniec” - - napisał w swojej polemice z Wojciechem Maziarskim w „Gazecie Wyborczej” Paweł Wroński” (2013 r.) Źródło: http://www.fronda.pl/a/wronski-stanalby-z-grupa-odmawiajaca-rozaniec-a-ja-mu-dziekuje,32000.html.

„Moja sytuacja rodzinna także nie należy do najłatwiejszych, gdyż nie jestem rozumiana przez swoich najbliższych. Uważają bowiem, że zbyt przesadzam ze swoim zaangażowaniem religijnym. A przecież to wypływa po prostu z potrzeby mojego serca. Ale i na to znalazł się sposób. Kiedy ma przyjść do naszego wspólnego spotkania, już przed drzwiami zaczynam przesuwać ziarenka różańca. Jestem bardzo szczęśliwa, kiedy nie dochodzi do kolejnego starcia. Nie traktuję różańca magicznie, ale staję się znacznie bezpieczniejsza, kiedy mam go w zasięgu ręki. Zasypiają czy budząc się w nocy, w półśnie, delikatnie dotykam jego ziarenek” (Teresa z Warszawy „Zwycięstwo przychodzi przez Różaniec” – patrz bibliografia).

„Myślę, że i wielu Japończyków zna modlitwę różańcową. Przekonałem się o tym tuż po przyjeździe, na lotnisku. Wiozłem z kraju wędliny dla polskich ojców, którzy współpracują z braćmi z Kanady i z miejscowymi dominikanami. Celnik japoński nie chciał mięsiwa przepuścić i bardzo głośno coś mi tłumaczył, pokazując, że nic z tego. Nagle wśród moich rzeczy znajdujących się w podróżnej torbie odnalazł duży różaniec, który noszę przy habicie. Obejrzał go, uśmiechnął się, zamknął torbę i wpuścił mnie do Japonii z polską kiełbasą i szynką. Było to dokładnie 2 lutego 2002 roku, w dzień Matki Bożej Gromnicznej. I jak tu nie wierzyć w moc różańca i wstawiennictwo Maryi, która troszczy się o swoje dzieci nawet w tak prozaicznych sprawach” (o.Józef Klimurczyk OP).

„André Frossard André Frossard – francuski dziennikarz, pisarz i filozof katolicki pochodzenia żydowskiego, syn założyciela Francuskiej Partii Komunistycznej, wychowany w domu, w którym nigdy nie zaistniał temat wiary ani Boga – w wieku 20 lat doznał łaski nagłego, olśniewającego nawrócenia. Wkrótce, po przyjęciu chrztu, stał się gorliwym katolikiem, który w swoim życiu chrześcijańskim odznaczał się umiłowaniem modlitwy, szczególnie różańcowej... Na pytanie redaktora “Lourdes Magazine”, czy odmawia Różaniec, dał następującą odpowiedź: "Jest to moja pierwsza i moja jedyna modlitwa. Jeśli nie pozdrawia się gospodyni domu przy wejściu do Ewangelii, nie można zrozumieć słów Chrystusa... Cała Ewangelia staje się jasna, jeśli pozdrawia się Maryję. Bez tego pozdrowienia przebiega się przez tekst święty w buciskach lub skafandrze; wchodzi się tam z człowiekiem, a wychodzi z trupem na ramionach, nic więcej. Jeśli zaś pochylamy się przed Maryją tak jak anioł, Ona otwiera nam Ewangelię ! Maryja jest drzwiami Ewangelii ! Jeśli nie wchodzi się przez drzwi, przez Maryję, to głowa uderza o mur z cegieł" (wg ks.Józefa Orchowskiego).

Roman Brandstaetter - polski pisarz, poeta, dramaturg i tłumacz pochodzenia żydowskiego; znawca Biblii – “po powrocie do kraju [z wojennej tułaczki], przez dłuższy czas przebywał w Zakopanem, a od roku 1960 do końca mieszkał w Poznaniu, oddając się wyłącznie pracy twórczej, dzięki której wytworzył w sobie żywy obraz Maryi, Matki Bożej... Była Ona obecna w jego pamięci, myślach., wyobraźni, w twórczości i w codziennym życiu. Jej całkowicie zaufał i głęboko wierzył w Jej moc nadprzyrodzoną. Jej poświęcił hymny maryjne napisane w konwencji tradycyjnego hymnu, znajdując dla Niej niepowtarzalne, odkryte przez siebie tytuły... Po jego śmierci, 28 września 1987 roku, w jego mieszkaniu znaleziono menorę, na której zawiesił różaniec. Tak połączył symbole wiary, w której się urodził z wiarą, którą odkrył" (wg ks.Józefa Orchowskiego „W poszukiwaniu prawdy” – “Królowa Różańca Świętego” nr 3/2016 – tam znajdziesz całość).



„W jednym z wywiadów z Wojciechem Cejrowskim, który jest szeroko znanym podróżnikiem, fotografem, pisarzem, publicystą i osobowością telewizyjną - zadano mu następujące pytanie: „Znane jest Pana mocne zaangażowanie w sprawy dotyczące Polski i obronę wiary. Przypomnijmy choćby krucjatę różańcową w intencji wynagradzającej zniewagę Matki Bożej (kiedy chodziło o koncert Madonny w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi). Pana zdjęcie z Krakowskiego Przedmieścia, na którym ubrany w koszulkę z Matką Bożą trzyma Pan w uniesionej ręce różaniec, obiegło media w Polsce. Co znaczyło dla Pana trzymać różaniec w tym miejscu i czasie, co Pan chciał przez to przekazać ?”. Oto jego odpowiedź, która jest wspaniałym świadectwem o mocy tej modlitwy:

„Umówiliśmy się z kilkoma kolegami, że w tę noc na Krakowskim Przedmieściu będziemy osłaniać innych – bezbronnych, przed atakiem pijanej tłuszczy – odpowiedział. Ja byłem jedyną osobą z naszej grupy, która miała znaną twarz. Nie mogłem się ukryć, to się w takim razie „wystawiłem” i tak jak reszta naszej grupy odmawiałem różaniec. Ta „różańcowa” osłona tamtej nocy była dość skuteczna, bo przemawiającym przeciw krzyżowi plątały się języki, okrzyki, które wznosił ten tłum stawały się niemrawe i ginęły. Różaniec działał mocno...” („Królowa Różańca Świętego” nr 2(6) lato 2013 str. 11 – tam znajduje się całość).



James Caviezel, odtwórca roli Jezusa w filmie Mela Gibsona „Pasja”, który wszedł na nasze ekrany na początku 2004 roku, urodził się w 1968 roku w pobożnej katolickiej rodzinie w Mount Vernon, w USA. Wspominając trudny czas kręcenia tego filmu, mówił w jednym z wywiadów: „Modliłem się, żeby ludzie nie widzieli mnie, ale Jezusa, jako że jedyną moją motywacją, by grać w tym filmie, było pragnienie, aby świat się nawrócił. I bezustannie odmawiałem Różaniec, żeby Matka Boża prowadziła mnie do swojego Syna... Odkryłem, że Matka Boża zaprowadzi o wiele dalej niż można sobie to wyobrazić...

Na krzyżu lodowaciałem z zimna, dwa tygodnie hipotermii dzień w dzień. W ogóle nie czułem ramion i trząsłem się straszliwie nie do opanowania. Gdy mnie umieszczono na krzyżu, myślałem, że umrę z bólu, tak mnie bolały barki i ramiona, tym bardziej, że wybiłem sobie bark podczas niesienia krzyża. Dwa razy dosięgły mnie smagnięcia podczas biczowania i wiele razy dostałem biczami podczas samego niesienia krzyża. Nie byłem w stanie nawet upuścić krzyża, gdy już nie miałem siły, bo był tak ciężki... [dlatego] nieustannie odmawiałem Różaniec albo medytowałem nad liturgicznymi czytaniami z danego dnia”... Opowiadając o trudach związanych z odtwarzaną rolą, powiedział, iż sama charakteryzacja, a potem usuwanie jej efektów, zajmowało mu aż 12 godzin dziennie. „Mogłem to wytrzymać – mówił- tylko dzięki temu, że w tym czasie odmawiałem Różaniec”.

„Miałem szczęście współpracować z doskonałymi ekipami przy wielu produkcjach. Ale mimo wszystko, proszę powiedzieć, jak często odprawiana jest Msza święta na planie przed rozpoczęciem zdjęć ? Albo, czy zdarza się, że można kogoś z ekipy wziąć pod rękę i powiedzieć: "Hej Mel, może byśmy dzisiaj w czasie przerwy obiadowej odmówili wspólnie Różaniec ?". Czasem, gdy spacerowałem z Melem, ludzie myśleli, że ucinaliśmy sobie pogawędki, czekając, aż kamerzyści będą gotowi, a tu proszę, wspólna dziesiątka Różańca. Myśleli: "Muszą sobie dokładnie przedyskutować tę scenę", a nikt nie wpadł na pomysł, że my się po prostu modlimy”... („Nasz Dziennik” 21-22 lutego 2004).



„Na Watykanie w Kaplicy Sykstyńskiej jest ogromny obraz, namalowany na wielkiej ścianie - Przedstawia Sąd Ostateczny. Mnóstwo postaci, Chrystus, u Jego boku Maryja, aniołowie, Apostołowie i rzesze ludzkie, podnoszące się z tej ziemi ku niebu. Ale jeden fragment szczególnie nas zastanawia - oto potężny Duch Boży dźwiga z otchłani człowieka, uczepionego do różańca. Dźwiga go na różańcu! Wielki mistrz Odrodzenia, Michał Anioł Buonarroti, miał widocznie tak żywą wiarę w potęgę różańca, że umieścił go w najwspanialszym dziele malarstwa chrześcijańskiego, jakim jest Sąd Ostateczny w Kaplicy Sykstyńskiej. Może to być dla nas wszystkich pociechą w naszym trudnym, codziennym życiu” (Sługa Boży Stefan Wyszyński).



„O, błogosławiony różańcu Maryi, słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem; więzi miłości, która nas jednoczysz z aniołami; wieżo ocalenia od napaści piekła; bezpieczny porcie w morskiej katastrofie ! Nigdy cię już nie porzucimy. Będziesz nam pociechą w godzinie konania. Tobie ostatni pocałunek gasnącego życia. A ostatnim akcentem naszych warg będzie Twoje słodkie imię, o Królowo Różańca z Pompei, o Matko nasza droga, o Ucieczko grzeszników, o Władczyni, Pocieszycielko strapionych. Bądź wszędzie błogosławiona, dziś i zawsze, na ziemi i w niebie” (bł.Bartłomiej Longo).

wróć do strony głównej