wróć do strony głównej



ADZIWIAJĄCA MOC RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO



„Każdy rytm, z taką wielką siłą oddziaływuje na materię - aż do pękania mocnej konstrukcji, tak też i w sferze duchowej, wspólnie odmawiany różaniec ma podobne działanie” (MB do Barbary Kloss).


reprod. z chomikuj.pl : zdjęcia figury MB Fatimskiej

„Każde ziemskie mocarstwo ma swoją armię. Na jej utrzymanie przeznacza część budżetu. Na poligonach szkoli komandosów, wpaja im sposoby skutecznego niszczenia przeciwnika. Uczeni w laboratoriach opracowują coraz to nowsze rodzaje broni, która ma tylko jeden cel: niszczyć i zabijać. Na tle tych mocarstw Kościół, który nie ma swojej armii, wydaje się całkowicie bezbronny. (Stalin kiedyś zapytał: "Ile dywizji ma papież ?"). A jednak...

A jednak Kościół również ma swoją armię. Ma swych żołnierzy, którym daje do ręki broń. Jest ona niepozorna i w porównaniu z nowoczesnym uzbrojeniem współczesnych armii wygląda wręcz śmiesznie... Jest jednak bardzo skuteczna. Tylko że działa trochę nietypowo: nie zabija, nie niszczy, nie rozlewa krwi...

Ta broń to Różaniec. W czym tkwi jego siła ? Na pewno nie w militarnym geniuszu generałów, nie w przebiegłości dyplomatów czy strategii dowódców. Siła Różańca leży w odwołaniu się do najwyższej Mocy i Potęgi – do Boga samego. Drugim źródłem skuteczności Różańca jest wstawiennictwo Maryi i Jej zjednoczenie z Chrystusem. Tę moc niejednokrotnie odczuwali na swej skórze wrogowie Boga i Kościoła. Począwszy od floty tureckiej, która w bitwie pod Lepanto została pokonana przez znacznie mniejszą flotę chrześcijańską, poprzez armię Kara Mustafy pod Wiedniem, aż do naszych czasów.

O tym, że Różaniec jest potężną bronią, Matka Boża przypomina podczas każdego objawienia: Lourdes, Fatima, Gietrzwałd... W orędziu Maryi skierowanym do ludzkości, jak echo powtarzają się słowa: "Odmawiajcie Różaniec !". Co to oznacza ? Oznacza to, że każdy z nas jest żołnierzem Chrystusa i Jego Matki. Biorąc do ręki różaniec, za każdym razem wkraczamy na pole bitwy, na odwieczną arenę zmagań dobra ze złem, bo każde "Zdrowaś Maryjo" jest pociskiem miłości wystrzelonym w stronę murów zła...” (ks.Andrzej Adamski „Duchowa broń” – „Różaniec” nr 2/2003 – tam znajdziesz całość).

Najbardziej wyrazistym, spektakularnym dowodem zadziwiającej mocy Różańca świętego, pośród współczesnych nam, jest różańcowe zwycięstwo Filipińczyków opisane pod zakładką: KRUCJATY I ZWYCIĘSTWA RÓŻAŃCOWE WSPÓŁCZESNE – Krucjata Filipińska. Ale niezwykła moc Różańca raz po raz daje się zauważyć w różnych rejonach świata.

Sam widok różańca...

„Parafia Kopfing im Innkreis znajduje się po stronie austriackiej, w niedalekim sąsiedztwie Passau oraz miejsca urodzin papieża Benedykta XVI w Marktl am Inn... Ksiądz prałat Alois Heinzl przybył do tej parafii w 1955 roku... Wielokrotnie opowiadał swoje doświadczenia wojenne, gdyż w czasie II wojny światowej był skierowany do Warszawy na Mokotów, następnie do Królewca, na Ukrainę, dalej pod Stalingrad przed bitwą i stamtąd na Kaukaz – służył w łączności.

W 1935 roku jego mama odwiedziła go w szkole w Linz i podarowała mu różaniec. Miał go przy sobie przez całe życie, we wszystkich sytuacjach wojennych i powojennych, aż do dnia dzisiejszego. Wielokrotnie go naprawiał, bo nie chciał się z nim rozstać. Jak mówił, to nauczyło go ufności do opieki Matki Bożej, która uratowała go z wielu opresji i niebezpieczeństw.

W czasie pobytu w Warszawie, w 1942 roku, pewnej niedzieli poszedł po południu do kościoła. Był zdziwiony, że świątynia była wypełniona ludźmi śpiewającymi niezwykle energicznie. Przyszedł tam, bo w swojej parafii był organistą i chciał zostać księdzem, jednak został wysłany na wojnę. Chciał zobaczyć jakie organy są w kościele.

Gdy wszedł na chór, odczuł lęk ludzi ostrożnie spoglądających na niego ze względu na ubiór, jaki miał na sobie. Przyszła mu błyskawicznie myśl, co zrobić. Szybko wyciągnął z kieszeni różaniec otrzymany od mamy i pokazał wszystkim dokładnie, potem uczynił pobożnie wielki znal krzyża. W tym momencie wszystko się zmieniło, a ludzie zaczęli się uśmiechać. Niektórzy nawet objęli go serdecznie. Wtedy ks.Heinzl pokazał organiście zdjęcia ze swojej parafii, gdzie siedział przy organach. Zbliżywszy się do organów, zauważył na nich plakietkę informującą o pochodzeniu organów: "Zbudowano w roku..., Firma Mauracher, Linz". Ksiądz Heinzl zaczął wyjaśniać, że on jest z Linzu, to jego diecezja.

Po końcowym błogosławieństwie opuścił kościół i wracając do koszar myślał: "Ile mocy ma sam widok różańca ?" (ks.Andrzej Skoblicki „Od Apostoła Andrzeja...” „Królowa Różańca Świętego” nr 1/2013 – tam znajdziesz całość).



...Potężną bronią jest Różaniec.... – stwierdziła Terry Bork, amerykańska charyzmatyczka zaangażowana w dzieło „Ewangelizacja 2000”, członek Legionu Maryi, a zarazem pracownik Białego Domu w Waszyngtonie – wspominając, jak podczas II wojny światowej była taka wioska we Francji, którą przed pacyfikacją uchroniła modlitwa. "Gdy wioska otoczona została przez nazistów – opowiadała – tej nocy jej mieszkańcy obawiali się, że następnego dnia rankiem nastąpi atak. Podjęli więc decyzję, ze przez całą noc każdy z nich będzie odmawiał Różaniec i prosił Matkę Najświętszą o interwencję. Przyszedł poranek i... Niemcy nie przekroczyli bram wioski, nie zbliżyli się nawet do niej. Dlaczego ? Dlatego, że mur duchowej obrony został wzniesiony przez modlitwy tych ludzi" (Terry Bork „O modlitwie za miasto i Kraj” – „Szum z nieba” nr 5/2005).

Moc Różańca w parafii świętego Jana Vianneya

Święty Jan Vianney, po przyjęciu święceń kapłańskich, otrzymał probostwo w parafii w Ars, „bardzo zaniedbanej religijnie. Kościół świecił pustkami, natomiast w pobliskiej karczmie było pełno i gwarno, odbywały się wciąż zabawy nawet w niedziele, w czasie nabożeństwa. Bolał nad tym święty proboszcz, wtedy Matka Najświętsza natchnęła go, aby wprowadził Różaniec. Ale z kim miał go odmawiać, skoro zgłosiły się tylko dwie osoby chętne do odmawiania tej modlitwy: jego gospodyni i druga sześćdziesięcioletnia pani. Więcej nie przybywał nikt.

Pewnego dnia zobaczył kilka dziewcząt, które czekały na spowiedź. Zapytał je, czy zechciałyby wspólnie odmawiać Różaniec. I tak, zupełnie przypadkiem, dziewczęta powiększyły grono odmawiających. Odtąd coraz więcej osób przychodziło na Różaniec i do spowiedzi, a coraz mniej było w karczmie na zabawach i pijatyce. Z czasem parafia Ars zasłynęła z bogobojności i życia religijnego, a św. Jan Vianney zasłynął ze świętości w całym świecie. Zewsząd też zjeżdżano się do niego do spowiedzi, po radę i aby go zobaczyć. Ażeby umożliwić wszystkim dojazd do Ars, przeprowadzono tam specjalnie linię kolejową” (ks.Andrzej Papież).

Niedoszła Rewolucja Włoska

Anatol Kaszczuk

„Chciałbym opowiedzieć o zwycięstwach Matki Bożej, których byłem świadkiem... W końcu stycznia 1984 roku pojechaliśmy z ojcem Cyprianem Kubikiem, paulinem z Jasnej Góry, do Rzymu i Mediolanu. Na wszystkich ulicach Rzymu stali uzbrojeni: straż, wojsko, karabinierzy (patrol po dwóch żołnierzy na każdym skrzyżowaniu ulic). Ich zadaniem była obrona Rzymu przed przygotowaną już rewolucją komunistyczną. Ani policja, ani wojsko, ani nic podobnego nie obroniło Francji, Rosji, Meksyku, Hiszpanii przed rewolucją ! Ci niby-obrońcy są podatni na propagandę i są łasi na pieniądze. Tylko powiedzieć im, że można nie słuchać i można rabować, a staną się pierwszymi pachołkami wyszkolonymi w tajnych lożach masońskich zawodowych rewolucjonistów.

Dnia 7 lutego byliśmy w Mediolanie u księdza Stefana Gobbi... który powiedział, że w końcu kwietnia, a najpóźniej na początku maja wybuchnie w Rzymie rewolucja komunistyczna, wypędzą Papieża z Włoch i że do rewolucji wszystko jest przygotowane. Z Mediolanu wróciliśmy do Rzymu. Chcieliśmy nawiedzić grób świętej Filomeny w katakumbach świętej Priscili, ale do katakumb nie było dostępu, bo w parku stało wojsko, niby dla ochrony Rzymu przed rewolucją. Odwiedziliśmy swoich przyjaciół w Castro Caro koło Forli, bardzo zorientowanych Włochów. Ci też nam powiedzieli, że Włosi chcą rewolucji i rewolucja będzie, a wybuchnie w maju.

Gdy w drugiej połowie lutego 1984 roku wracaliśmy z ojcem Cyprianem do Polski... myślałem o tych straszliwych diabelstwach, o rewolucjach. Myślałem też o zwycięstwach Matki Bożej, o tym, co widziałem w Rzymie i co słyszałem w Mediolanie i Castro Caro. Rozważałem, jak to na rozkaz naszej ukochanej Królowej, odbyło się. Oblężenie Jerycha na Jasnej Górze, aby otworzyć bramy komunistycznej Polski dla Papieża Polaka w 1979 roku. Bramy zostały otwarte i pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny bez przeszkód się odbyła. Powiedziałem więc do ojca Cypriana ( z nim to przeprowadzaliśmy pierwsze Oblężenie Jerycha na Jasnej Górze):

Ojcze, przecież my wiemy, co trzeba zrobić, żeby nie dopuścić do tej wściekłej rewolucji w Rzymie ?

Tak, my wiemy.

Ojcze, jeśli my wiemy, to i my odpowiadamy, bo Włosi nie wiedzą, a my wiemy.

Tak, odpowiadamy.

Odpowiadać na Sądzie Ostatecznym za "włoską rewolucję" ?!

Przyjechaliśmy o świcie do Warszawy, lecz ja nie pojechałem do swego ukochanego Szymonowa na północ, ale do Zamościa i do Łabuń (12 km od Zamościa) na południe. W Łabuniach są zaprzyjaźnione Siostry Franciszkanki Misjonarki Maryi. Przełożoną w tym czasie była bardzo dzielna siostra Bogumiła Makowska. Tuż przy pałacu (dawniej Szeptyckich) jest dobrze zaopatrzony diecezjalny dom rekolekcyjny, którego rektorem był w tym czasie dzielny ksiądz Zdzisław Ciżmiński.

Opowiedziałem siostrze Bogumile, co widziałem w Rzymie i co słyszałem w Mediolanie i Castro Caro: Włosi przygotowali rewolucję komunistyczną, chcą zniszczyć Rzym, a Ojca Świętego albo zamordować, albo wygnać z Włoch. To, co widział i słyszał młody kleryk Maksymilian Kolbe w Rzymie podczas obchodów dwusetnej rocznicy masonerii w 1917 roku, już teraz ma się stać, wszystko jest przygotowane.

Siostra niezwłocznie wsiadła do swojej starej nyski i rozwiozła "wieści" po okolicy, zarządziła ostre pogotowie i już następnego dnia po Mszy świętej zaczęło się Oblężenie Jerycha przed Najświętszym Sakramentem. Tym razem Oblężenie Jerycha o Rzym, o Watykan, o Jana Pawła II, o Włochy. Siedem dni i nocy kaplica była pełna. Z wielką wiarą i miłością lud Boży oddawał swoje serce i Różańce, zawsze Zwycięskiej Królowej Różańca Świętego.

Jak zakończyliśmy Oblężenie Jerycha hymnem "Ciebie Boże wysławiamy", pojechałem do umiłowanego Szymonowa, a siostra Bogumiła pomyślała, że to może być trochę przymało – jedno Oblężenie Jerycha – jeżeli chodzi o związanie mocy piekielnych organizujących rewolucję. Zaraz też zwołała, na samym początku marca 1984 roku, jeszcze jedno, nie mniej entuzjastycznie przyjęte Oblężenie Jerycha. Znów siedem dni i nocy kaplica była pełna.

Na tych oblężeniach Jerycha, w szczególny sposób odczuwamy obecność naszej zawsze Zwycięskiej Królowej. Przecież wtedy jesteśmy przed prawdziwie obecnym w Najświętszym Sakramencie Panem Naszym i Królem, Jezusem Chrystusem. Bierzemy udział w zwycięskim boju, zjednoczeni świętych obcowaniem, z całym niebem i czyśćcem. Bierzemy udział, ale cały bój zwycięstwa prowadzi Zwycięska Królowa Różańcowa.

Dopiero po drugim Oblężeniu Jerycha zaczynają się dziać nadzwyczajne sprawy. Dnia 17 marca Jan Paweł II publicznie ogłasza, że poświęci świat i Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi... Na zakończenie uroczystości Świętego Roku Odkupienia, Jego Świętobliwość zaprosił wszystkich biskupów Kościoła, by zjednoczyli się z nim w poświęceniu świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Dnia 25 marca 1984 roku przed figurą Matki Bożej Fatimskiej [przywiezioną z Fatimy], w obecności kardynałów, biskupów i około 200 000 wiernych zebranych na Placu Świętego Piotra, dokonano kolegialnie tego aktu... Komunizm zaczął się rozpadać...

Dnia 24 maja 1984 roku w Rzymie były rozrzucone ulotki o nowej republice. Również 12 maja do Fatimy przybyło więcej pielgrzymów niż dotychczas, bo około półtora miliona. Wierni przed Najświętszym Sakramentem całą noc z 12 na 13 maja modlili się o pokój dla świata. Tej też nocy na Morzu Białym koło Murmańska, w bazie sowieckiej floty morskiej wybuchło 2/3 rakiet dalekiego i bliskiego zasięgu. Pentagon podał, że był to największy wybuch od II wojny światowej. Rosjanie nie mieli z czym wejść na Morze Śródziemne, by pomagać braciom, włoskim komunistom i rewolucji nie było” (Ewa Hanter „Różaniec uratuje ciebie i świat” – patrz Bibliografia).

„Modlitwa różańcowa zrewolucjonizuje cały świat: wprowadzi rewolucję dobrobytu i pokoju” (Sługa Boży Fulton John Sheen).



"Jest bardziej konieczne niż kiedykolwiek dotąd, żeby ku Bogu wzniosło się z całego świata wołanie o pokój. Modlitwa różańcowa jest ku temu najbardziej wskazana. Ona buduje pokój, gdyż będąc wołaniem o łaskę Boga, składa w sercu tego, kto ją odmawia, ziarno dobra, po którym można się spodziewać owoców sprawiedliwości i solidarności w życiu osobistym i w życiu wspólnotowym. Myślę o narodach, ale i o rodzinach. Tak wielki pokój byłby w stosunkach rodzinnych, gdyby ponownie zaczęto odmawiać modlitwę różańcową w rodzinach !"(św.Jan Paweł II).


Antychryst nie przemówił

„W 1986 roku – opowiada Anatol Kaszczuk – jechaliśmy z ojcem Cyprianem Kubikiem do Baltimore i Chicago, aby zorganizować Nieustanny Różaniec. Wcześniej mówiliśmy o tym w Kanadzie i idea ta została tam przyjęta i zrealizowana. W Baltimore spotkaliśmy się z ojcem Lojonelem, który uczestniczył w pierwszym Oblężeniu Jerycha na Jasnej Górze. Ojciec pokazał nam w piśmie "Forum" artykuł o New Age (Nowy Wiek). Było tam napisane, że zwolennicy tego ruchu oczekują zjawienia się Antychrysta. Miało to nastąpić 31 grudnia 1986 roku o godz. 5.00 w Los Angeles. Ci zwolennicy przygotowywali się do tego wydarzenia przez jakieś medytacje transcendentalne.

Zapytałem, czy to jest poważne pismo. Ojciec Lojonel odpowiedział, że jest to magazyn opracowywany i wydawany cztery razy do roku przez katolickich świeckich.

- A co robicie, aby się temu przeciwstawić – zapytałem ?

- Niewiele.

Wtedy opowiedziałem w tym środowisku o naszym doświadczeniu mocy Nieustających Różańców. Pamiętam, jak pan Dawid Pitman wstał i zapytał:

- A jak my to zrobimy, to czy Antychryst będzie mógł się objawić ?

- Moc Boża go nie dopuści.

I ci apostołowie świeccy zorganizowali Nieustanny Różaniec. Potem pojechaliśmy do Chicago. Tam spotkaliśmy misjonarza, ojca Ludwika Dochorty, pasjonistę z Detroit. Jego też przekonaliśmy, aby zorganizował Nieustanny Różaniec i Oblężenie Jerycha w tej intencji, aby Antychryst nie mógł się objawić. Po miesiącu wróciliśmy do Polski.

Gdy po roku znowu pojechaliśmy do Chicago, przyjaciel księdza Ludwika, ksiądz Rajmund Jasiński, mówił we wrześniu 1987 roku kazanie o tym, jak nieustanna modlitwa różańcowa nie dopuściła do wystąpienia Lorda Matrei, którego uważano za Antychrysta. Podczas obiadu ksiądz Albert Ruu i kleryk Wiktor Schumejker opowiedzieli nam, że największy technolog od spraw satelitarnych przygotował takie urządzenie, które po raz pierwszy w dziejach TV satelitarnej miało nadać mowę tego "Antychrysta" przez wszystkie radiostacje i wszystkie kanały na świecie. Ponieważ zaplanowane objawienie "Antychrysta" nie doszło do skutku 31 grudnia, urządzenie nie zostało wykorzystane, użyto go do transmisji Różańca Papieskiego, który Ojciec Święty odmówił z 200 milionami ludzi na całym świecie, na otwarcie Roku Maryjnego w maju 1987 roku, czyli cztery miesiące później !" (Ewa Hanter "Różaniec uratuje ciebie i świat" - patrz Bibliografia).

"Ufność w moc Różańca jest warunkiem jego skuteczności, a ufność tę trzeba wymodlić także właśnie Różańcem jak wiarę i miłość - czyli wszystko" (MB do Barbary Kloss).

Bluźniercze eksponaty spłonęły

„W 1988 roku, w styczniu – znowu Anatol Kaszczuk snuje swoją opowieść – po cudownie zorganizowanym przez Świętych Aniołów Kongresie w Stanach Zjednoczonych, zaproszono ojca Cypriana i mnie na 10 dni do Meksyku. W styczniu było najtaniej, dlatego grupa farmerów uprawiająca żeń-szeń zapłaciła za naszą podróż (300 USD). Mieszkaliśmy u mistyczki Eurystyki, która wychowywała ośmioro swoich dzieci i jedno adoptowane, i u pana doktora Tados da Valos. Jak tylko przyjechaliśmy, ci ludzie opowiedzieli nam o swoim zmartwieniu.

W Muzeum Sztuki Nowoczesnej wystawiono bluźniercze obrazy, znieważającą Matkę Boską z Gwadalupe (nie chcę podawać szczegółów, aby nie obrażać uczuć religijnych). Powiedzieliśmy im, że trzeba zorganizować procesję protestacyjną, że trzeba iść pod to muzeum i odmawiać Różaniec. Oni zaraz w niedzielę zorganizowali taką procesję, a także około 100 osób odmówiło Różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego przez zamkniętym muzeum.

Potem pojechaliśmy do piramid, gdzie Aztekowie składali bogowi-skrzydlatemu, wężowi, ofiary z serc jeszcze żywych ludzi i tam też odmawialiśmy Różaniec. Na drugi dzień rano gazety podały wiadomość, że prezydent Meksyku w nocy z niedzieli na poniedziałek, kazał żołnierzom zniszczyć wszystkie bluźniercze eksponaty. Oni wyciągnęli je na plac, oblali benzyną i spalili. Napisano, że misjonarze z Polski zorganizowali procesję protestacyjną i dlatego zlikwidowano wystawę” (Ewa Hanter „Różaniec uratuje ciebie i świat” – patrz Bibliografia).


Cudowne ocalenie po wybuchu bomby atomowej nad Hiroszimą


„grzyb” atomowy po wybuchu bomby zrzuconej na Nagasaki

„6 sierpnia 1945 r. Amerykański bombowiec B-29 krąży po błękitnym niebie nad japońskim miasteczkiem Hiroszima. Niczego nie spodziewający się mieszkańcy ledwie spoglądają z ziemi na samolot, nieświadomi tego, że ma on śmiercionośny ładunek, z którego siły rażenia tak naprawdę nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Ładunek, którego moc miała być właśnie na nich wypróbowana” („Przymierze z Maryją” nr 41/2008). „O godzinie 8:16 miasto dosięgła zagłada... Na wysokości 565m nad miastem eksplodowała bomba o wdzięcznej nazwie "Little Boy". Z oślepiającym błyskiem pojawiła się ognista kula, która błyskawicznie powiększyła objętość – w ciągu sekundy jej średnica wynosiła już 280 metrów. Piekielna temperatura sięgająca 300 000 stopni Celsjusza stopiła wszystko w promieniu 300-400 m – w tym także wszystkich ludzi, którzy się znajdowali blisko centrum wybuchu. W odległości kilometra ciała ludzkie paliły się żywym ogniem. Nawet ci, którzy znajdowali się 3,5 kilometra od miejsca eksplozji, doznali dotkliwych oparzeń. Później pojawiła się fala uderzeniowa. Gnając z prędkością 800 do 1500 km/h, zmiatała wszystko na swej drodze, zrównując z ziemią każdy budynek w promieniu dwóch, trzech kilometrów. Trzynaście kilometrów kwadratowych zabudowy po prostu zniknęło. Po pewnym czasie na konające miasto spadł ciężki, czarny, radioaktywny deszcz. Gigantyczny grzyb dymu i pyłu uniósł się na wysokość piętnastu kilometrów i był długo widoczny jeszcze z odległości sześciuset kilometrów od miejsca eksplozji.

Bomba atomowa, która spadła na Hiroszimę, miała siłę dwudziestu kiloton, a więc 20 000 ton trotylu. W jednej chwili zabiła 78 000 ludzi. Blisko 40 000 ludzi doznało ciężkich ran. Najgorsze jednak były późniejsze skutki atomowego uderzenia. W ciągu pięciu lat na chorobę popromienną zmarło w samej Hiroszimie około ćwierć miliona osób, w tym do grudnia 1945 roku około sześćdziesięciu tysięcy. Wielu ludzi, z trwałymi oparzeniami i mocno napromieniowanych, zmarło jeszcze później. Wszyscy mieszkańcy Hiroszimy oraz Nagasaki, którzy zostali dotknięci potwornymi skutkami wybuchu bomb atomowych, nazwani zostali „Hibakusha”.

Czy jednak faktycznie wszystko zostało zrównane z ziemią? I czy tej tragedii można było uniknąć?

Ośmiu jezuitów ocalałych z Hiroszimy

„Pośród mieszkańców Hiroszimy był jezuita ojciec Hubert Schiffer. Rankiem 6 sierpnia 1945 r. po odprawionej Mszy św. właśnie zabierał się do śniadania. Kiedy zanurzył łyżeczkę w świeżej połówce grejpfruta, coś nagle błysnęło. Początkowo duchowny pomyślał, że pewnie eksplodował tankowiec w porcie. W końcu Hiroszima była głównym portem, w którym japońskie łodzie podwodne uzupełniały paliwo. Potem, jak powiedział ojciec Schiffer: – Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy. Gdy ojciec znalazł się na ziemi i otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że wokół jego domu nie ma nic. Wszystko zostało zniszczone. Tymczasem on miał zaledwie niewielkie zadrapania z tyłu szyi.

Nieliczna wspólnota, licząca ośmiu jezuitów, do której należał ojciec Schiffer, mieszkała w domu blisko kościoła parafialnego, oddalonego jedynie o osiem budynków od centrum wybuchu. W tym czasie, kiedy Hiroszima była pustoszona przez bombę atomową, wszyscy jezuici zdołali uciec nietknięci, podczas gdy każda inna osoba znajdująca się w odległości do półtora kilometra od centrum wybuchu natychmiast umierała. Dom, w którym mieszkali katoliccy duchowni, stał na swoim miejscu, podczas gdy wszystkie inne budynki rozpadły się niczym domki z kart.

W czasie, kiedy to się zdarzyło, ojciec Schiffer miał 30 lat. Ten jezuita nie tylko przeżył, ale cieszył się również dobrym zdrowiem przez następne 33 lata. W jaki sposób kapłan i pozostali misjonarze mogli przeżyć wybuch atomowy, który spowodował śmierć wszystkich innych w promilu dziesięciu kilometrów od epicentrum wybuchu, a katoliccy duchowni byli oddaleni od niego zaledwie o jeden kilometr? Jest to absolutnie niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia.

Interesującym faktem może się okazać to, że ta grupa była szczególnie oddana przesłaniu fatimskiemu. Jezuici „żyli” nim. Codziennie odmawiali różaniec i czynili pokutę. Co ciekawe, historia powtórzyła się kilka dni później w Nagasaki, drugim japońskim mieście dotkniętym wybuchem bomby atomowej. Zarówno w Hiroszimie, jak i Nagasaki jedynymi, którzy ocaleli, byli duchowni katoliccy. Jeszcze więcej budynków zostało zniszczonych. Jednak w obu przypadkach ocalały prawie nietknięte domy misjonarzy. Wszyscy inni znajdujący się w odległości trzy razy większej od miejsca wybuchu, aniżeli ci duchowni, zginęli natychmiast. Według praw fizyki jezuici – nawet jeśli udało im się jakimś cudem przeżyć – powinni byli zginąć w ciągu kilku minut w następstwie promieniowania. Tymczasem tak się nie stało...

Po kapitulacji Japończyków amerykańscy lekarze powiedzieli ojcu Schifferowi, że jego ciało wkrótce zacznie się rozkładać w następstwie promieniowania. Ku wielkiemu zdziwieniu medyków ciało ojca Huberta nie tylko nie zaczęło się psuć, ale przez 33 lata nie wykazywało najmniejszych oznak napromieniowania ani żadnych innych skutków ubocznych spowodowanych wybuchem bomby jądrowej. Naukowcy przebadali grupę jezuitów 200 razy w ciągu następnych 30 lat i nie stwierdzili u nich nigdy żadnych skutków ubocznych.

Czy mógł to być szczęśliwy traf ? Czy konstruktorzy bomby mogli ją tak zbudować, aby nie zabijała amerykańskich obywateli? Nie ma takiej możliwości, by bomba atomowa skonstruowana z uranu 235 pozostawiła nietknięty niewielki obszar, podczas gdy wszystko dookoła znikało z powierzchni ziemi. Jezuici doskonale zdawali sobie sprawę z tego, kto był „sprawcą” tego cudu. Mówili: – Jesteśmy przekonani, że przeżyliśmy, ponieważ żyliśmy przesłaniem fatimskim. Żyliśmy i codziennie głośno odmawialiśmy różaniec w naszym domu.



Ojciec Schiffer był przekonany, że ocalał dzięki opiece Matki Bożej, która uchroniła go od wszystkich negatywnych konsekwencji wybuchu bomby atomowej. Świeccy naukowcy nie dają wiary tym tłumaczeniom. Są przekonani, że musi istnieć jakieś inne „prawdziwe” wyjaśnienie tej zagadki. Tymczasem minęło ponad 60 lat od zdarzenia i do tej pory nie są w stanie wytłumaczyć tego zjawiska. Z naukowego punktu widzenia to, co się przytrafiło tym jezuitom w Hiroszimie, wciąż przekracza wszelkie prawa fizyki. Trzeba przyznać, że musiała tam być obecna inna siła, której moc była w stanie przemienić energię i materię tak, by były one znośne dla ludzi. A to już przekracza nasze wyobrażenie. Dr Stephen Rinehart z Departamentu Obrony USA, ceniony na całym świecie ekspert w dziedzinie wybuchów jądrowych, tak to skomentował: Błyskawiczna kalkulacja pokazuje, że w odległości jednego kilometra od wybuchu dominuje temperatura od dwóch i pół do trzech tysięcy stopni Celsjusza, a fala ciepła uderza z prędkością dźwięku napierając z ciśnieniem większym niż 600 psi (1 psi to około 69 hektopaskali – przyp. red.).

Jeśli jezuici znajdujący się w obrębie jednego kilometra od epicentrum wybuchu byli poza plazmą bomby atomowej, ich siedziba powinna być ponad wszelką wątpliwość zniszczona. Konstrukcje żelbetowe, jak i z cegły – z których zwykle zbudowane są centra handlowe – ulegają zniszczeniu w wyniku nacisku 3 psi. Takie ciśnienie powoduje uszkodzenie słuchu i wypadanie okien. Przy 10 psi uszkodzeniu ulegają płuca oraz serce. Z kolei ciśnienie rzędu 20 psi rozsadza kończyny. Głowa eksploduje przy ciśnieniu 40 psi i takiego naporu ciśnienia nikt nie jest w stanie przeżyć, gdyż czaszka zostaje zwyczajnie rozsadzona. Wszystkie bawełniane ubrania zapalają się w temperaturze około 200 stopni Celsjusza, a płuca wyparowują w ciągu minuty od wciągnięcia tak gorącego powietrza. W takich warunkach nie jest możliwe, aby ktokolwiek przeżył. Nikt nie powinien zostać przy życiu w odległości jednego kilometra. Ani w odległości dziesięć razy większej – dziesięć do piętnastu kilometrów od epicentrum wybuchu. Widziałem, jak rozpadały się ceglane ściany szkoły podstawowej. Sądzę, że zaledwie kilka osób, które nie uległy całkowitemu spaleniu, przeżyło. Ale umarły one w ciągu następnych piętnastu lat z powodu raka.

Rekonesans zdjęć panoramicznego widoku z epicentrum wybuchu, gdzie znajdował się kiedyś szpital Shima Hospital, w pobliżu domu jezuitów, ujawnił, że pozostały dwa budynki nietknięte. Sądzę nawet, że w budynkach widoczne były okna. Jednym z nich był kościół oddalony kilkaset metrów od pierwszego budynku, którego ściany wciąż stały, jedynie zniknął dach. Departament Obrony nigdy oficjalnie nie skomentował tego wydarzenia i przypuszczam, że to było sklasyfikowane, ale nigdy nie poruszane w literaturze przedmiotu. Sądzę, że jest możliwe, iż jezuici zostali poproszeni o to, aby nigdy nie wypowiadali się na ten temat.

Dla Boga, który stworzył materię i energię, to kwestia woli. Działanie praw, które rządzą tymi zjawiskami, zostało zwyczajnie zawieszone.

To, co się stało w Hiroszimie i Nagasaki, przytrafiło się także w dawnych czasach wiernym sługom Boga: Szadrakowi, Meszakowi i Abed-Nedze, o czym mówi księga Daniela (3,19-24): Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy bardziej, niż było trzeba. Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca. Związano więc tych mężów w ich płaszczach, obuwiu, tiarach i ubraniach i wrzucono do rozpalonego pieca. Ponieważ rozkaz króla był stanowczy, a piec nadmiernie rozpalony, płomień ognia zabił tych mężów, którzy wrzucili Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Trzej zaś mężowie, Szadrak, Meszak, Abed-Nega, wpadli związani do środka rozpalonego pieca. I chodzili wśród płomieni wychwalając Boga i błogosławiąc Pana”.

Źródła: (Oprac. AS Na podstawie „BNF Member’s Newsletter”, nr 25, luty 2007 – „Przymierze z Maryją” nr 41/2008).

http://www.tajemnicamilosci.pl/cudowne-zjawiska/cudowne-ocalenia-po-wybuchu-bomby-atomowej-hiroszima-nagasaki.html

„Z obsesyjną wręcz nienawiścią – że przytoczę słowa jednego z badaczy zagadnienia – prześladowano działalność Żywego Różańca”. Tu Autor przywołuje świadectwo ks. Antoniego Chomickiego, który usłyszał kiedyś od oficera KGB, że Żywy Różaniec to coś gorszego niż bomba atomowa” (o.Jacek Salij OP „Męczennicy różańcowi”).

Wojna, której nie było



„W nocy z 12 na 13 października 1960 roku milion pielgrzymów zgromadził się w Cova da Iria. Modlili się, czuwali i pokutowali przed Najświętszym Sakramentem pomimo deszczu, który ich zupełnie przemoczył. Gdy w tym samym czasie około 300 diecezji łączyło się duchowo z pielgrzymami w modlitwie i pokucie w Fatimie, jednocześnie odbyło się posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ, na którym przemawiał Nikita Chruszczow. W przemówieniu tym, zagroził posiadaną przez Rosję "bronią absolutnej zagłady". Aby wymowniej podkreślić swoją groźbę przed przerażonym Zgromadzeniem, zdjął z nogi but i bił nim w pulpit.

To nie były jałowe groźby. Chruszczow wiedział, że jego naukowcy pracowali nad rakietą zdolną przenosić broń atomową. Prace były już zakończone i zamierzali zaprezentować ją w listopadzie na 43 rocznicę rewolucji. Jednak bezpośrednio po epizodzie z butem Chruszczow niespodziewanie zmienił stanowisko i pospiesznie udał się do Moskwy, odwołując wcześniejsze ustalenia. Dlaczego ?

Marszałek Niedielin i najwięksi specjaliści do spraw energii atomowej oraz kilku przedstawicieli rządu byli obecni na ostatecznej próbie wystrzelenie pocisku, który mieli zaprezentować Chruszczowowi. Kiedy zakończono odliczanie, pociska z jakiegoś powodu nie opuścił wyrzutni rakietowej. Po 15-20 minutach, marszałek i inni wyszli ze schronu. Kiedy to uczynili, pocisk eksplodował, zabijając przy tym ponad 300 osób. Wydarzenie to opóźniło radziecki program zbrojeniowy o dwadzieścia lat, zapobiegając tym samym wojnie atomowej. A wszystko stało się tej nocy, kiedy cały świat katolicki klęczał przed Najświętszym Sakramentem, zgromadzony u stóp Matki Bożej w Fatimie.

Najwyraźniej nie zdajemy sobie sprawy, jak blisko atomowej apokalipsy wielokrotnie znajdował się nasz świat.

Dnia 13 maja 1984 roku nie spotykana dotąd liczba pielgrzymów przybyła do Fatimy, aby przez odmawianie Różańca uczcić rocznicę pierwszego objawienia się Matki Bożej. Miało wtedy miejsce kolejne znaczące wydarzenie, które zapobiegło konfliktowi nuklearnemu. Tego dnia wielka eksplozja wyeliminowała dwie trzecie pocisków atomowych, należących do największej floty Związku Radzieckiego, jaką była Flota Północna. Była to największa katastrofa, jaka spotkała marynarkę radziecką od czasów drugiej wojny światowej. Czy mógł być to wypadek o wielkim znaczeniu ? Zdaniem siostry Łucji "wojna nuklearna rozpoczęłaby się w 1985 roku".

Cztery lata później zdarzył się podobny wypadek ! Podczas gdy 12 maja 1988 roku tysiące osób modliło się podczas nocy czuwania przed rocznicą objawień w Fatimie, inna wielka eksplozja zniszczyła jedyną w Związku Radzieckim fabrykę napędów pocisków rakietowych. Prasa pisała wtedy: "Według danych amerykańskich kół rządowych , wielki wybuch zniszczył jedyną w Związku Radzieckim fabrykę zajmującą się produkcją napędów najnowszych radzieckich pocisków rakietowych dalekiego zasięgu". Pentagon opublikował oświadczenie, w którym stwierdza, że wypadek "spowodował zniszczenie kilku budynków należących do radzieckiej fabryki broni rakietowej w Pawłogrodzie".

Powyższe znaki w sposób wymowny świadczą o wielkim pośrednictwie Maryi u Boga. W Fatimie Maryja powiedziała: "Jestem Królową Różańca (...). Ludzie muszą odmawiać Różaniec. Niech go odmawiają codziennie".

Kiedy Ronald Regan był prezydentem Stanów Zjednoczonych, w pełni zdawał sobie sprawę z wielkiego niebezpieczeństwa wybuchu trzeciej wojny światowej, powiedział między innymi, że "W modlitwach prostych ludzi jest więcej mocy niż we wszystkich wielkich armiach i oświadczeniach świata".

***

„Szczególnie wiele prześladowań z powodu różańca zaznali katolicy w czasach sowieckich. „Z obsesyjną wręcz nienawiścią – że przytoczę słowa jednego z badaczy zagadnienia – prześladowano działalność Żywego Różańca”. Tu Autor przywołuje świadectwo ks. Antoniego Chomickiego, który usłyszał kiedyś od oficera KGB, że Żywy Różaniec to coś gorszego niż bomba atomowa” (o.Jacek Salij OP „Męczennicy różańcowi”„ „Idziemy” nr 41 (370), 7 października 2012 r). źródło: http://www.idziemy.pl/wiara/meczennicy-rozancowi/



Wielka Rosja nawraca się

W drugiej części Sekretu Fatimskiego, Matka Najświętsza uczyniła z Rosji jeden z głównych tematów swego lipcowego objawienia. Głosiła bowiem: "Przybędę, by prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię świętą wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeśli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie wiele cierpiał. Różne narody zginą, ale na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje"...

Był to pewien rodzaj prośby o modlitwę za Rosję, toteż „miliony ludzi na kuli ziemskiej [z różańcem w ręku] odpowiedziało na to Jej żądanie” (ks.Krzysztof Pożarski Sankt Petersburg)... Czas płynął i wydawało się, że te miliony modlitw trafiają w jakąś próżnię, lecz tak już jest, że „myśli Boże nie są myślami naszymi ani nasze drogi Bożymi drogami... bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi Boże nad naszymi drogami i myśli Boże – nad myślami naszymi” (Iz 55,8-9)...

„Przyrównuje się czasem Rosję do Łazarza z kart Ewangelii. Rosja jest naszą umarłą siostrą. Rosja umarła, ale w jej śmierci widzimy realizację planów Boga: "Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą" (J 11,4). Można rzec, że Jezus z Ewangelii według św. Jana "pozwolił" Łazarzowi umrzeć; Jezus pozostał dwa dni dłużej w miejscu pobytu (por. J 11,6). Podobnie Bóg "zwlekał" w przypadku Rosji i z opóźnieniem wyruszył, bo "przyjaciel nasz zasnął, lecz idę, aby go obudzić" (J 11,11). A dzieje się tak, abyśmy uwierzyli: "Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli" (J 11,15)” (ks.Mirosław Drozdek SAC)... Trzeba więc nam zaufać Bogu, który wie, co robi i na wszystko ma swój czas...

„Już na początku 1991 r. pojawiły się pierwsze struktury organizacyjne Kościoła katolickiego w Rosji, na czele których stanął ks.abp Tadeusz Kondrusiewicz. Był on wielkim czcicielem Matki Bożej Fatimskiej, dlatego też od samego początku związał Kościół katolicki w Rosji z Fatimą. Jedną z jego pierwszych decyzji była pielgrzymka w październiku 1991 r. do Fatimy grupy 11 rosyjskich katolików, którzy ze łzami w oczach dziękowali w kaplicy objawień Maryi za możliwość tej podróży. Nastąpiło także wtedy pierwsze spotkanie ks.abpa Kondrusiewicza z siostrą Łucją w Coimbrze, która nie mogła wówczas uwierzyć, że stoi przed nią biskup z Moskwy ! (ks.K.P.jw.)... Dziś „można z dumą mówić próbach szerzenia orędzia fatimskiego w krajach byłego Związku Radzieckiego. Czynią to liczni kapłani, którzy jeszcze w czasach prześladowań Kościoła w ZSSR działali nielegalnie za wschodnią granicą Polski, a w latach 90-tych licznie wyjechali apostołować na ziemiach dawnego imperium.

Jak opisywał, dziś nie żyjący już ks.Mirosław Drozdek: „13 maja 1991 roku mój współbrat dokonał niezwykłej rzeczy. Najpierw udał się do Rzymu, do Ojca Świętego i przedstawił mu program i plan swojej wizyty do Moskwy. Prosił aby Ojciec Święty pobłogosławił statuę M.B.Fatimskiej którą pragnął zawieść do Moskwy. Ojciec Św. pobłogosławił statuę, a także tę niezwykłą pielgrzymkę. Ksiądz zabrał ze sobą kilka osób i samolotem udali się do Moskwy. Poprzez różne znajomości dotarł do szefa telewizji moskiewskiej i przedstawił mu cały plam swojej wizyty.

13 maja na Placu Czerwonym przed Kremlem, urządził fatimską procesję, ze statuą Matki Bożej, odmawiając różaniec. W tym czasie na Kreml przybyła moskiewska telewizja. Przy jej udziale ksiądz przekazał na ręce kustosza muzeum na Kremlu, daru Ojca Świętego - figurę Fatimskiej Pani. Umieszczono ją w skarbcu muzeum. A więc jest tam Fatimska Pani od dnia 13 maja 1991 roku”. Odtąd „rozpoczęły się peregrynacje [kolejnych] figur Matki Bożej Fatimskiej po Rosji. Były one również przynoszone na plac Czerwony w Moskwie, np. 13 maja 1991 r., 7 grudnia 1992 roku, [czy jeszcze później – w 1996 roku...

Figury Matki Bożej Fatimskiej zaczęły pojawiać się także w wielu oddanych katolikom kościołach i kaplicach, a dzień 13 maja był przez jakiś czas zaznaczony w kalendarzu liturgicznym jako święto w Kościele w Rosji. W październiku 1991 r. telewizja rosyjska nadała telemost „Moskwa – Fatima”, kiedy to wielu Rosjan po raz pierwszy mogło usłyszeć o objawieniach w Fatimie. Najważniejsza jednak dla pobudzenia kultu fatimskiego była oficjalna pielgrzymka figury Matki Bożej z Fatimy po Federacji Rosyjskiej i Kazachstanie w latach 1996-1997. Wówczas figura Maryi była przyjmowana przez wszystkie wspólnoty parafialne i zakonne. Najpierw był Sankt Petersburg i Kaliningrad, Moskwa, później Kaukaz. Następnie rejon Wołgi, Uralu, Syberii i Dalekiego Wschodu. W czasie tej pielgrzymki świątynie i kaplice były zatłoczone wiernymi, nie tylko katolikami, ale również prawosławnymi. Były to zaiste rekolekcje narodowe pod zwierzchnictwem fatimskiej Maryi. Wziąłem aktywny udział w tej peregrynacji fatimskiej figury – pisał ksiądz Krzysztof. Jako duszpasterz, który od wielu lat pracuje za wschodnią granicą Polski, zawsze żyłem fatimskim duchem i zawsze tam, gdzie byłem, starałem się nieść światło z Fatimy. A zwłaszcza w wielomilionowym mieście, jakim jest Petersburg, w którym w listopadzie 1917 r. nastąpił straszny bolszewicki przewrót, chcący wytępić imię Boga z oblicza ziemi.

Kościół św. Stanisława, Biskupa i Męczennika w Petersburgu, został ponownie uroczyście otwarty 13 listopada 1996 r., na początku pielgrzymki figury Matki Bożej. W tym dniu ks.abp Tadeusz Kondrusiewicz odprawił pierwszą Mszę św. po 60 latach dewastacji kościoła. W tym roku, kilka miesięcy wcześniej, zostały zwrócone przez administrację miasta trzy katolickie świątynie i dawny budynek seminarium duchownego. W ten sposób Matka Boża jakby chciała wyrazić swoją dobroć miejscowym katolikom w przeddzień Jej nawiedzenia. Byliśmy bardzo szczęśliwi, że mogliśmy witać Jej figurę w naszych odzyskanych świątyniach. W celu szerzenia fatimskiego ducha od samego początku w parafii św. Stanisława wprowadziłem praktykę pierwszych sobót miesiąca.

Innym jeszcze miejscem fatimskiego kultu w Petersburgu jest parafia św. Jana Chrzciciela w Puszkinie (Carskie Sioło), którą prowadzą hiszpańscy księża. W ich środowisku pojawiła się idea, aby z kościoła uczynić fatimskie sanktuarium. Umieszczono więc w bocznej kaplicy ikonę Matki Bożej, którą wykonał jeden z ikonopisarzy w Moskwie. W związku z propagowaniem tego kultu zaczęto też w parafii wydawać raz na dwa miesiące czasopismo o tematyce fatimskiej „Dom Niepokalanego Serca Maryi” (ks.K.P.jw.)...

W tym czasie, także p.Janusz Rosikoń- fotograf współpracujący z tygodnikiem „Niedziela”, w towarzystwie kolegi z Polski, peregrynował po Rosji z Figurą Matki Bożej Fatimskiej. Najpierw zawieźli Ją na Ural, do Permu oddalonego od Moskwy o 1500 km, później „do jednego z tych dziwnych zamkniętych miast sowieckich, które było zbudowane dla naukowców i pracowników pobliskiego ściśle tajnego ośrodka atomowego”. I choć nie było w nim żadnej cerkwi ani kościoła, to kiedy nastąpiła „odwilż” polityczna, mieszkańcy zaanektowali połowę klubu oficerskiego i używając płyt, sklejki oraz drukowanych obrazków, urządzili cerkiew. Tam zostali powitani przez trzech księży prawosławnych, którzy podnieśli wysoko figurę Maryi. Ludzie przechodzili pod nią z wielką czcią, dotykając stóp Madonny, a potem były modlitwy... Stamtąd peregrynująca Pani Fatimska, samolotem poleciała do Moskwy, gdzie odwiedziła też kościół polski, w którym dopiero zaczynał się remont. Wtedy właśnie, w Moskwie, przyszedł mu do głowy bardzo mocny impuls: dlaczego nie postawić figury Matki Bożej na placu Czerwonym ?


http://www.niedziela.pl/artykul/108605/nd/Matka-Boza-Fatimska-byla-juz-w-Moskwie fot.Janusz Rosikoń

I tak, „figurka Matki Bożej Fatimskiej stanęła na placu Czerwonym w Moskwie - w miejscu, które przez lata stanowiło symbol komunistycznej Rosji”... A proces nawrócenia tego wielkiego kraju, który „rozszerzał swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła” – za przyczyną Matki Bożej Fatimskiej i Jej Różańca świętego - ciągle trwa...

„Przez 40 lat modliliśmy się i nadal się modlimy [na różańcu] o nawrócenie Rosji, mając świadomość że jesteśmy prawdziwym pomostem między Fatimą a Rosją – napisano na stronie Sekretariat Fatimski. Ufność, którą w Bogu pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On naszych próśb zgodnych z Jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili" (1J 5,14-15). Wiemy zatem, że poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, że odmawiany przez tysiące ludzi fatimski różaniec, podejmowane przez nich posty i umartwienia w intencjach fatimskich są one "zgodne z Jego wolą" (Sekretariat Fatimski)...

Źródła:

http://www.sekretariatfatimski.pl/konferencje-rozwaania/210-rola-matki-boskiej-fatimskiej-w-zmianach-jakie-zaistnialy-w-polsce-i-w-krajach-uropy-wschodniej

http://www.naszdziennik.pl/wp/12280,czy-rosja-sie-nawrocila.html

http://www.niedziela.pl/artykul/108605/nd/Matka-Boza-Fatimska-byla-juz-w-Moskwie

Szczegóły prowadzące do przedstawionych powyżej wydarzeń, znajdziesz w książce: „Fatima, Rosja i Jan Paweł II” – patrz bibliografia.



Prezydent i różaniec

„Pochodzę z bardzo katolickiej rodziny. Od dzieciństwa pamiętam, jak moi bliscy mówili: "on będzie księdzem"... [Jednak gdy] rozpocząłem studia na uniwersytecie, stopniowo odchodziłem od wiary i Kościoła. Po studiach podjąłem pracę w biznesie i dyplomacji. Po dłuższym czasie zdałem sobie sprawę, że... nie znam Boga. Pewnej nocy "przyszła" do mnie Matka Najświętsza i dzięki temu doświadczeniu przeżyłem radykalne nawrócenie. Od tamtej pory, mocą Bożej łaski pełnię posługę w kościele w Londynie. Jestem założycielem "Apostolatu św.Józefa" i "Stowarzyszenia Niepokalanej". Budujemy także sanktuarium Maryi Niepokalanej w Indiach. Otrzymałem od Boga misję, by rozmawiać z głowami państw o tym, w jak niezwykłych czasach żyjemy i by prosić tych przedstawicieli władzy, aby zawierzyli swój kraj i naród Najświętszemu Sercu Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi. Zostałem powołany do tego, aby modlić się za grupy, które mają największy wpływ na nasze życie oraz głosić naukę na temat Kościoła i sakramentów.

Niedawno byłem w Ameryce Południowej w Kolumbii. Gdy usłyszałem, że mam tam jechać, spytałem: - Naprawdę chodzi o Kolumbię ? – mając nadzieję, że nie... Wyobrażałem ją sobie jako "Dziki Zachód" i wcale nie miałem ochoty tam jechać. Spodziewałem się, że na miejscu spotkam się z narkotykami, mafią i przemocą. Ale miałem nadzieję wbrew nadziei.

Gdy wysiadłem z samolotu, spotkałem... Ducha Świętego. A jadąc samochodem ulicami miasta, mijałem wiele kościołów, figury Matki Bożej i św.Józefa. Udałem się do kościoła na wzgórzu, gdzie stała figura Pana Jezusa upadającego pod krzyżem. Ten posąg cechuje rzeczywista obecność Pana Jezusa – włosy na głowie figury rosną i trzeba je przycinać. Pozwolono mi podejść blisko i zacząłem tam się modlić. Odczułem ogromne osamotnienie – Miłość, która została porzucona. W 1981 roku w Kolumbii nastał rząd, który zlaicyzował kraj, a w 1991 roku "wyrzucono" Jezusa z Kolumbii. A potem rządzący zaczęli używać mediów, by pokazać ten kraj, jako najbardziej przewrotne miejsce na świecie.

Poprosiłem o spotkanie z prezydentem kraju i wcale nie musiałem długo czekać na nie. Powiedziałem panu prezydentowi: - Jesteś proszony o to, by oddać swój kraj Najświętszemu Sercu Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi. Zobaczyłem zdziwienie na jego twarzy. Kazał mi przyjść za tydzień. Gdy wróciłem, prezydent czekał na mnie w kaplicy. Poprosił, bym usiadł i powiedział: - Zmówimy razem różaniec. Pokaże temu narodowi, jak ważne jest, by wierzyć w Boga i szanować Matkę Najświętszą. Transmitowała to na żywo telewizja. Byłem zdziwiony, że głowa państwa, prezydent, w taki sposób wyznał swoją wiarę, że uczynił to publicznie i oddał cześć Niepokalanej.

Następnego dnia do moich drzwi zapukał generał, zwierzchnik sił zbrojnych. Zapytał: - Co pan powiedział prezydentowi ? Po godzinie ujrzałem to samo zdziwienie na jego twarzy, a dwa tygodnie później, generał zawierzył siły zbrojne Niepokalanej.

Gdy poszedłem do księdza kardynała Kolumbii, który dotąd na takie prośby odpowiadał: "nie" – zobaczyłem to samo zdziwienie, ale zgodził się natychmiast. W strugach ulewnego deszczu, Kolumbia jako kraj, 12 października 2008 roku została zawierzona Najświętszemu Sercu Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi. Tego dnia nie było wolnego miejsca w katedrze – ludzie stali ramię w ramię, ściśnięci jak sardynki. Pozostali w strugach deszczu stali przed katedrą. Gdy uroczystość się skończyła, płakali, dziękowali, klaskali w dłonie i krzyczeli: - Chwała Tobie Panie !... Ten kraj ponownie odnalazł nadzieję !” (Rick Miller „Szum z nieba” 1(91) luty/marzec 2009 – tam znajdziesz całość artykułu).

Wszystkie wyżej wspomniane i dalsze wydarzenia ukazujące nadzwyczajną przemianę tego kraju, zostały udokumentowane w filmie pt. „KOLUMBIA świadectwo dla świata”, którego twórcą jest dziennikarz katolicki Dominik Tarczyński. Niejeden, oglądając dokument, chciałby powiedzieć, że to utopia, że to z gatunku science fictions – ale to PRAWDA, w którą wprost nie daje się uwierzyć, Bo trudno jest uwierzyć w to, że „coś takiego” może dzisiaj, w tym naszym „przekręconym” świecie, dziać się na oczach wszystkich ! Film ten otrzymał Złoty Laur na Międzynarodowym Katolickim Festiwalu Filmów i Multimediów w Niepokalanowie, w 2011 roku. (Zajrzyj na stronę internetową: charyzmatycy.pl).



Moc Różańca na Węgrzech

„Rok 2006, w 50 rocznicę węgierskiej rewolucji – wielkiego przełomu i zrywu węgierskiego narodu – ogłoszono "Rokiem modlitwy o odnowę narodu". Biskupi, na czele z Prymasem Węgier kardynałem Peterem Erdo, przypominając słowa kardynała Mindszentego, męczennika za wiarę i wolne Węgry, bohatera narodowego z 1956 roku, wezwali naród do Ogólnokrajowej Krucjaty Różańcowej. "Nasz kraj – uzasadniali - znajduje się w głębokim kryzysie, sytuacja jest tak bardzo poważna, że tylko Miłosierdzie Boże może nas uratować"... Podejmując ten apel Viktor Orbán, obecny premier Węgier, poparł go osobiście, po czym obliczono, że potrzeba dwóch milionów Węgrów, którzy zadeklarują, iż codziennie będą modlili się za ojczyznę na różańcu... I znaleźli się tacy, którzy z różańcem w ręku włączyli się w batalię o odnowę Narodu... I stało się...! Mocą Różańca wszystko się odmieniło !

Parlament Węgier przyjął nową konstytucję, która uznaje rolę chrześcijaństwa za „kluczową dla podtrzymania narodu”, a jej preambuła zaczyna się od słów modlitwy: „Boże, pobłogosław Węgrów !”. Premier okazał się człowiekiem Opatrzności, który stopniowo wyprowadza kraj z największej zapaści. Przyczyną tych wspaniałych zmian „stało się tutaj przeoranie moralne narodu i nawrócenie dokonane dzięki Krucjacie Różańcowej. Ale przemiany te, które dziś podziwiamy w ich ojczyźnie, nie wydarzyły się same z siebie. ONI JE SOBIE WYMODLILI”, co „w zarażonej ateizmem Europie jest fenomenem godnym naśladowania” (wg „Rycerza Niepokalanej” nr 10(677) z października 2012 r.)...(Wszystko o Krucjacie Węgierskiej znajdziesz pod zakładką: KRUCJATY I ZWYCIĘSTWA RÓŻAŃCOWE – WSPÓŁCZESNE).

Podobne zwycięstwo polityczne w roku 1926 odniosła Portugalia, co zostałó opisane pod zakładką MATKA BOŻA FATIMSKA - RÓŻAŃCOWA

Czy modlitwą przerwano bluźnierstwo w CSW?

„...Portal fronda.pl wspominał o modlitwie różańcowej, trwającej na jednej z sal ekspozycyjnych Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Jeden z uczestników modlitwy przebłagalnej powiedział Naszemu Dziennikowi: „Podczas naszej modlitwy ten bluźnierczy film, który prezentuje profanację figury ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa, nagle się wyłączył. Pracownicy Centrum mimo wielu prób nie zdołali go uruchomić. Byli bardzo zdziwieni. Prawdopodobną przyczyną awarii jest usterka techniczna sprzętu. Nie wykluczone, że dzisiaj film nie będzie prezentowany, ale uczestnicy zgromadzą się na wspólnej modlitwie różańcowej w tym miejscu”... Nasz Dziennik zwraca uwagę, że także poseł Andrzej Jaworski na Twitterze poinformował o zaprzestaniu prezentacji filmu: „Bluźniercza instalacja w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie przestała działać”. Źródło: http://www.fronda.pl/a/czy-modlitwa-przerwano-bluznierstwo-w-csw,31946.html

Modlitwa przebłagalna w Warszawie

„W przeddzień parady homoseksualistów w czerwcu 2014 r., około stu osób zebrało się przed pomnikiem Matki Bożej Passawskiej przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, by modlić się na różańcu w intencji przebłagania za grzech sodomski. Organizatorem spotkania była Krucjata Młodych oraz Męska Róża Różańcowa „Bractwo Przedmurza”. Miejsce publicznej modlitwy wybrano nie przypadkowo. Do niedawna bowiem w pobliżu funkcjonował klub „erotyczny”, który dzięki modlitwie [różańcowej] i licznym protestom warszawiaków został zamknięty. Spotkanie stanowiło więc także formę podziękowania Bogu za pomoc w tej sprawie” („Przymierze z Maryją nr 77/2014).



Polski egzorcysta, od lat pracujący w Wielkiej Brytanii – ksiądz Piotr Glas, znany także z rekolekcji internetowych prezentowanych przez Youtube, których wysłuchały już miliony internautów, daje świadectwo o wielkiej mocy Różańca świętego: „Ostatnio czytałem – wyznaje - że Różaniec to modlitwa dla analfabetów, ale dzisiaj trzeba powiedzieć, że analfabetyzm religijny współcześnie osiągnął szczyt.

To prawda, że Różaniec jest dla analfabetów, bo, jak pisał Bartolo Longo – Różaniec dawniej był dla chłopów najlepszą modlitwą. Ale dzisiaj, choć umiemy czytać i pisać, to analfabetyzm religijny jest po prostu straszny, nawet w Polsce. Na Zachodzie to już jest nawet debilizm religijny. Ludzie nie znają podstawowych rzeczy i Różaniec okazuje się najwspanialszą, najpotężniejszą bronią dla tych analfabetów religijnych...

Tam, na Zachodzie, gdzie jest "debilizm religijny" nagle, przez Różaniec, ludzie zaczynają otwierać buzie, nagle zaczynają się modlić. Mówię im, że "nawet jeśli nie wiesz, nie rozumiesz, to módl się !". Nie jest to klepanie nawet jeśli nie rozumiesz wszystkiego. Ja też nieraz modlę się kiedy się śpieszę. A potem oni mówią mi ile łask otrzymują. W głowie i w sercu coś zaczyna się otwierać.

Nagle tym ludziom jakby zaczęły się przetykać takie rury stare, zardzewiałe, nie wiadomo co w nich jest [Rury niedrożne, bo nie używane przez modlitwę. A one prowadzą nas do Pana Boga]. No tak, bo te wszystkie kanały są jak naczynia krwionośne. Mówię czasem "duchowy zawał", kiedy ludzie dostają takich "zawałów duchowych". Duchowy zawał i koniec, bo to trzeba odetkać, bajpasy zrobić, przetkać to wszystko. Najlepszy na to jest Różaniec, jeśli nic więcej nie robimy.

Nie będę porównywał Różańca do Eucharystii, bo to jest zupełnie inny kaliber, ale większość katolików nic nie robi. Mówię więc im: "Weź różaniec i zmów go w autobusie, w samochodzie, gdziekolwiek jedziesz". I to kapitalnie przetyka rury, którymi nagle zaczyna płynąć łaska” (Królowa Różańca Świętego” nr 4/2015 – tam znajdziesz obszerną całość).

„Troje dzieci w Fatimie przyśpieszyło koniec wojny, zahamowało wylew zła, a otwarło upusty wielkiego wylewu dobra – mówiła Matka Boża do Barbary Kloss... Bądźcie jak te małe dzieci, przed którymi skutek ich działania był zakryty. I wy też nie troszczcie się o skutek, tylko wierzcie, że jest. Poznacie później”.

Analizując to oświadczenie Maryi – odnieśmy do niego i rozważmy treści, jakie widnieją w kilku ostatnich akapitach w opracowaniu KULT MATKI BOŻEJ RÓŻAŃCOWEJ W POLSCE.

Różaniec jest modlitwą chyba najbardziej znaną i rozpowszechnioną wśród wiernych. Wciąż spotyka się z wyjątkowym poparciem papieży. Teolog, a zwłaszcza liturgista, chcąc zrozumieć to zjawisko, musi zbadać intencje leżące u genezy modlitwy różańcowej. Nie jest wszakże przypadkiem, iż modlitwa ta przetrwała ponad pół tysiąca lat. Dziś można o niej powiedzieć, że z pewnością się sprawdziła” (ks.Andreas Heinz).



wróć do strony głównej