|
Część radosna
I. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie
"W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef z rodu Dawida, a Dziewicy było na imię Maryja" - tak napisano w Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 1,26-27)... Nie napisano jednak, że według żydowskich obyczajów, w tamtym okresie małżonkowie jeszcze przez pewien czas, nim zamieszkali razem - musieli żyć w czystości. I nie było to dla nich jakimś szczególnym utrudnieniem, ale normalnym stanem określonym przez Prawo... I dziś podobnie się traktuje tak zwany okres narzeczeństwa, tyle że coraz rzadziej zachowuje się go.
Mój Boże... jakaż dzisiaj jest swoboda obyczajów ! Młodzi ludzie nie rozumieją okresu narzeczeństwa. Nie myślą o tym, że "trzeba się najpierw poznać, uzgodnić swe poglądy; pokochać, przygotować do wspólnej drogi życia" (o.Dominik Wider OCD). Nie przykładają wagi do tego, że narzeczeństwo, jest przede wszystkim "czasem duchowych odkryć i świadomego rozważenia, czy będzie możliwe wzajemne dopełnianie się, ubogacanie osobowości... Jest też okazją, by się przekonać, czy takie są zamiary Boga, aby z Jego błogosławieństwem połączyć się w tym związku" (wg o.Lomurno OCD). Jest czasem, w którym "takie sprawy trzeba omówić z Tobą, Panie i Boże nasz... Trzeba przemodlić swe powołanie i prosić na modlitwie o dobrą żonę, dobrego męża, dopiero potem "zdobywać", bez naruszania Twoich Praw" (o.D.W.jw.), wciąż mając na uwadze to, że każdy "grzech oddziela nas od Ciebie, niszcząc nasze życie, a często również życie tych, którzy są wokół nas" ("Słowo wśród nas")... że tylko taki związek będzie miał szanse na przetrwanie...
Nierzadko zdarza się, że młodzi skracają ten, tak ważny czas, albo zupełnie nie szanują jego odwiecznych, tradycyjnie ustalonych wymogów. A wtedy, jakże łatwo można popełnić błąd wiążąc się już na stałe, gdyż bardzo szybko, w sposób bolesny, może okazać się, że "zbyt mało się znali przed zawarciem małżeństwa. W krótkich chwilach spotkania byli zajęci sobą, patrzyli sobie w oczy, widzieli to, co zbliża ich. Teraz na co dzień są już razem, teraz są stale razem, więc objawiają się wszystkie różnice psychiki... Zawierzyli drugiemu bynajmniej nie z miłości, lecz zafascynowani ciałem, pociągnięci majątkiem, albo z konieczności poczętego dziecka" (wg o.D.W.jw.). Nie docenili konieczności budowy jedności duchowej. A to natychmiast się odbija na całym ich pożyciu, jak w tym przysłowiu, które mówi: "Ile grzechów w narzeczeństwie, tyle krzyżyków w małżeństwie"... Narasta żal do współmałżonka, pretensje do siebie samego, że tak się dał omamić i że się tak pomylił. I z każdym dniem pogłębia się ta ich wzajemna niechęć, a ich małżeństwo staje się po prostu nieudane.
Ty wiesz, o Panie, że najczęściej wina leży po obu stronach, bo tak już jest, że "przedmałżeńskie zbliżenia seksualne są wyrazem egoizmu praktykowanego we dwoje, często połączonego z niepokojem sumienia i drogą do nałogu; z lękami, kłamstwem, z krętactwami; z całym wachlarzem zła... Wciągają narzeczonych w groźny wir namiętności, osłabienia woli i dobra, zamknięcia się, a przede wszystkim zajęcia się jedynie sobą, panowania nad współpartnerem, wzajemnego niezrozumienia, gniewu i niewierności" (o.L.jw.)... Bywa i tak, że jedno z nich ma ukryte lub złe zamiary, kieruje się obłudą albo wyrachowaniem "mamiąc [to drugie] swą namową, albo uwodząc je pochlebstwem swoich warg" (wg Prz 7,21). Tak czy inaczej - ich postępki "zawsze Cię obrażają, Boże, jako że sprowadzają wielkość mężczyzny i kobiety niżej poziomu zwierząt. A przede wszystkim, są zapowiedzią małżeństwa niepewnego o bardzo kruchej, niestabilnej wierności małżeńskiej" (wg o.L.jw.). Dlatego bardzo "rzadko trwałe są takie związki, rzadko żyje się w nich w zgodzie i miłości. Bo to nie miłość była u ich początków, ale namiętność lub zimne wyrachowanie, czy też pragnienie wyjścia za mąż za wszelką cenę" (wg o.D.W.jw.).
"Zupełnie inaczej przeżywają współżycie ci małżonkowie, którzy podjęli walkę o czystość przedmałżeńską. Ci nauczyli się i teraz potrafią kontrolować naciski swych popędów, gdyż są wewnętrznie wolni" (J.B.). A z tego wynikają najprawdziwsze korzyści: pokój wewnętrzny, umiarkowanie, wyrozumiałość i szacunek dla swego współmałżonka. "Osobie żyjącej w czystości zwykle jest łatwiej dobrze traktować członków rodziny i pracowników, gdyż jest lojalna w interesach, a nade wszystko jest uczciwa w pełnieniu służby publicznej" (ks.David Francisquini), a zatem godna zaufania i szacunku ludzkiego.
Ty wiesz i to, że "jeśli ktoś pozwolił wciągnąć się w ten nałóg, po czym ulegał mu nieraz przez wiele lat, to nie uwolni się od niego w chwili zawarcia ślubu. Osoby uzależnione z reguły są egoistyczne, wykorzystują i oszukują innych, są ślepe na wyższe wartości, jak choćby na szacunek dla drugiej osoby" (wg J.B.jw.). I tak, "namiętność jednej strony już od początku burzy szczęście, nie licząc się ze zdrowiem czy z możliwościami partnera, z jego nastrojem, z przemęczeniem, z sumieniem, czy z Twym prawem Bożym... Jedyna wartość dominuje - brutalne użycie" (wg o.D.W.jw.). "Ci ludzie, którzy przed małżeństwem nie żyli powściągliwie i pozwalali sobie na różne miłostki, nie potrafią żyć po Bożemu i w prawdziwym małżeństwie, bo nie są przyzwyczajeni do wyrzeczeń i ofiar, które właśnie w małżeństwie są tak bardzo wymagane".
O Panie, jakiż przykry los gotują sobie wszyscy ci, co bezkrytycznie dają się uwodzić wszelkim mediom. Bo w nich "o niczym nie mówi się tak często jak o ludzkiej miłości... co prawda najczęściej, o pseudomiłości. Bo dziś niczego ludzie tak bardzo nie sponiewierali jak właśnie miłości" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). Tak więc, szczególnie młodzi nie wiedzą czym jest miłość, gdyż dla nich jest tożsama ze współżyciem seksualnym. Ich "miłość" ogranicza się do tego przeżycia, stając się [godną pożałowania: niepełną, zubożoną - słowem] - okaleczałą. Oni zaś nie pojmują, że zadowolili się jedynie okruchami" (wg o.D.W.jw.); że taka "miłość" jako słaba, nieczysta, uwarunkowana - nie ma szans na przetrwanie. Proszę więc, wejrzyj na tych, którzy w taki bezmyślny sposób marnują swoje życie.
Jeśli się jeszcze nie związali węzłem małżeńskim - pomóż im uwolnić się od zniewolenia jakie wywiera na nich seks i zacząć wszystko od początku, od wzajemnego poszanowania i od poznania siebie. A jeśli już tworzą rodzinę związaną sakramentem i dopiero teraz dostrzegają swój błąd, bądź łaskaw wejść do łodzi ich życia małżeńskiego i racz popłynąć z nimi po tych wzburzonych wodach... Ty, Panie Jezu, dla którego nie ma niczego niemożliwego; któremu "nawet wichry i jezioro są posłuszne" (Mt 8,27), uspokój zamęt w ich rodzinie i pomóż im naprawić to, co jeszcze da się zrobić. Żar Twej miłości niech przemieni ich oziębłość, bogactwo Twoich zasług niech pokona ich wzajemną niechęć i niech pozwoli im inaczej postrzegać się nawzajem...
Dopomóż im zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość i naucz wcielać ją w to ich małżeńskie życie. Bo tylko "miłość będzie w stanie doprowadzić ich do pokoju; bo miłość to nie walka, nie wykluczenie czegoś... Miłość nie wniesie między nich tego, co negatywne, bo właśnie miłość to, przede wszystkim napełnianie pokojem... [I racz utwierdzić w nich wewnętrzne przekonanie, że] w dużej mierze człowiek trzyma los w swoich rękach" (wg o.D.W.jw.)...
Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...
II. Nawiedzenie świętej Elżbiety
Ty, Panno Czysta, która z pośpiechem ruszyłaś w góry, do Elżbiety, nie kierowałaś się jakimś niedowierzaniem wobec słów Bożego posłańca, który nawiedził Cię. A to, że poszłaś bez wahania, daje świadectwo o tym, że byłaś bez reszty przekonana, co do prawdziwości tego zwiastowania (wg św.Ambrożego)... Zresztą Elżbieta potwierdziła tę Twoją ufność w prostych słowach: "Błogosławiona, któraś uwierzyła" (Łk 1,45)... Bo zaufanie, to podstawa każdej relacji między dwiema osobami, a zwłaszcza w związku dwojga osób. I tym mocniejsze jest, tym głębsze, gdy jest oparte na miłości. Wtedy zarówno zaufanie, jak również miłość - mogą być po prostu bezgraniczne...
Maryjo, która życie swe spędziłaś między ludźmi, Ty wiesz, że "dla młodych małżonków miłość jest "na zawsze" i nie do rozerwania. Takie jest ich odczucie, takie pragnienie i takie postanowienie. Dopiero później mogą zachwiać się w tym odczuciu w swoim postanowieniu, gdy przyjdą: zniechęcenie małżeńskie, zawody, "nowa miłość" czy konflikty jątrzące wciąż, od nowa, od początku" (ks.SAC). I choć będą świadomi tego, że "zgodne, udane małżeństwo, to jeden duch, jedne dążenia i jedne nastawienia; to wspólne przeżywanie wszystkiego, po prostu - wspólna miłość" (o.Dominik Wider OCD), to pod ich wspólny dach zacznie zaglądać kryzys...
Ty, Matko Boża, znasz przyczyny, które sprawiają, że coraz więcej małżeństw jest nieudanych. Bezduszność, niewyrozumiałość, zmęczenie, nadmiar obowiązków, złe odnoszenie się do siebie, wypominanie starych win, igranie z uczuciami, zaniedbywanie domu i własnego wyglądu... i wiele innych pospolitych uchybień w ich codziennym życiu zakłóca spokój w domu, grożąc rozpadem związku. Wzajemne żale i pretensje najczęściej świadczą o tym, że nie ma pomiędzy nimi prawdziwej mocnej więzi; że najprawdopodobniej nie dorośli do małżeństwa, do swoich obowiązków, do odpowiedzialności. I coraz bardziej jest widoczne, jaka to miłość ich złączyła, bo "cienka" miłość wszędzie dostrzega "grube" błędy" (o.Phil Bosmans). I coraz bardziej można odczuć, że miłość ich nie miała w sobie nic wielkiego, bo "wielka miłość zdolna jest zdobywać się na wielkie czyny. Słaba zaś - ugnie się przed byle przeciwnością" (ks.Jan Jakubczyk). A wtedy odsłaniają się prawdziwe ich oblicza.
"Mężczyzna, kiedy nawet bardzo kogoś kocha, to zawsze przede wszystkim kocha samego siebie, gdyż on jest wielkim egoistą. Troszczy się tylko o to, by jemu było dobrze. Wszystko układa, ale w stosunku do siebie. Wszyscy zaś inni to są rzeczy, których używa tylko dla swojej wygody. Jeśli więc nie pracuje nad sobą, jeśli nie zwalcza egoizmu, niezwykle trudne jest życie z takim człowiekiem, a wspólna droga bywa ogromnie uciążliwa... Żony dla mężów, jakże często, nie są nawet bliźnimi. Ot, po prostu rzeczą, wygodnym meblem, praczką za darmo, służącą a zarazem gospodynią domową. Bo dla nich miłość, to przede wszystkim przyniesienie zarobku, to zbliżenia fizyczne, przy których zazwyczaj nie liczą się z kobietą" (wg o.D.W.jw.). Bo "nastawiają się na maksymalne użycie seksualne, a nie na całościowe przeżywanie miłości" (ks.SAC jw.), nie myśląc o tym, że zarówno "stany uczuciowe, emocje oraz cała sfera powiązana z seksualnością, muszą być podporządkowane, ale prawu miłości" (ks.Mieczysław Piotrowski TChr). A takie nastawienie może zachwiać każdym małżeństwem...
"Żony nie takich szukały mężów, nie tak wyobrażały sobie miłość w związku małżeńskim... [Liczyły na to, że dla męża staną się towarzyszka życia, którą będzie "miłował jak siebie samego" (wg Ef 5,33)]. Będzie się troszczył jak o siebie i pielęgnował ją dla siebie; okazywał jej delikatność, taką jak wobec siebie; wspaniałomyślność jak dla siebie, wyrozumiałość jak dla siebie... a nawet, że będzie dla niego czymś więcej niźli bliźnim. On bowiem jej ślubował miłość, związał się wyłącznym uczuciem, więc ona ma prawo do szczególnej miłości, do wyłącznej miłości... Gdyby mężowie tak miłowali swe żony, inaczej wyglądałaby miłość małżeńska" (wg o.D.W,jw.) i mało które małżeństwo byłoby nieudane...
Także kobieta musi pamiętać, że "miłość małżeńska polega przede wszystkim na stałym, bezkompromisowym świadczeniu wszelkich dóbr swemu współmałżonkowi dla jego szczęścia, dla zbawienia; na obopólnym całkowitym darze z siebie samego i wzięciu odpowiedzialności za niego, za ich związek" (wg ks.SAC jw.). I "tak jak miłość [musi być] mocna [mimo] wszelkich trudności, tak też powinna być wytrwała w szarym, codziennym, żmudnym życiu" (wg św.Faustyny). To jest warunek podstawowy udanego małżeństwa.
"Miłość, to nie jakieś niezwykłe czy bohaterskie czyny, lecz wypełnianie zwykłych obowiązków z miłością" (Jean Vanier), z poskramianiem swojego wybujałego "ja"; z postawą uczynności i daru z samej siebie. "Chodzić z obrazem umiłowanej osoby, rozważać tę miłość, jaką się jest miłowanym, odpowiadając na miłość, sami uczymy się miłości" (wg bł.Jana Pawła II)... A przede wszystkim spełnianie ich z otwartością na przebaczenie, na tolerancję pewnych uchybień współmałżonka, na dialog i na powściągliwość w wyrażaniu swych sądów. Bo "kochać kogoś, znaczy kochać go takim, jakim jest; kochać go aż do tego stopnia, by w sobie samym rozwijać to, co może stać się antidotum na słabości czy braki osoby ukochanej: na przykład spokój i cierpliwość, jeśli ich notorycznie brakuje drugiej stronie" (wg bł.J.P.II jw.). "W prawdziwej, zdrowej miłości nie ma szukania siebie, nie ma próżności, pychy, lecz jest radość z kogoś drugiego, a zapomnienie o swojej skromnej osobie" (o.Lomurno OCD). Bo "wielka miłość rzeczy małe umie zamieniać na rzeczy wielkie i tylko miłość umie nadać wartość naszym czynom" (wg św.Faustyny jw.)...
Ty wiesz, o Matko, że "egoizm potrafi zniszczyć największą radość, ale nie zawsze jest to sprawa jedynie egoizmu, gdyż często bywa tylko nieznajomością siebie. [Jednak nie znaczy to, że można zupełnie zlekceważyć ją, bo] nieznajomość psychiki swojego współpartnera prowadzi do "porzuceń". [Proszę Cię więc, zechciej ogarnąć swoim spojrzeniem te małżeństwa, które zachwiały się w posadach] z powodu egoizmu i pomóż im zrozumieć, że bez ofiary z tej przypadłości, nie będzie mógł się ostać żaden związek małżeński... A jeśli miłość rwać się zaczęła, to powiedz im, że jeszcze czas, aby wszystko naprawić. Wystarczy tylko aby każde bardziej zrezygnowało z siebie" (wg o.D.W.jw.) i wszystko się ułoży...
"Dziś wielu mówi: nasza miłość skończyła się, Nie mamy sobie nic do dania, bo wciąż to samo, choćby najlepsze - zaowocuje nudą... A może to nie była miłość, tylko namiętność - słowem - egoistyczne branie ? Bo miłość może być za każdym razem inna, na nowy sposób wyrażana i bardziej intensywna. Nie ma przecież dwóch jednakowych wyrazów miłości. Inaczej jest okazywana smutnemu współmałżonkowi, inaczej kiedy jest uszczęśliwiony sukcesem, inaczej, gdy się zdarzy, iż zapada w chorobę, a inaczej kiedy powraca już do zdrowia... Inaczej przez robienie przysługi, inaczej przez zbliżenie fizyczne. A i ono za każdym razem jest nowe, bo zachodzi w nowych okolicznościach... Prawdziwa miłość się nie kończy, bo ona nie zna nudy" (wg o.D.W.jw.). Proszę Cię zatem, o Maryjo, spójrz na małżeństwa nieudane i racz pouczyć je, bo małżonkowie w takich związkach zwykle nie rozumieją, na czym polega miłość:
A "miłość nie rości pretensji ani nie podejrzewa, nie czyni wyrzutów, nie grozi i nie zraża drugiego do siebie, nikogo nie wykorzystuje; nie sądzi, nie mści się i nie wprowadza niepokoju... Miłość nie zadaje gwałtu ani też nie jest obojętna, nie obstaje przy swoim ani nie kalkuluje, nie spiera się o nic ani się nie oszczędza, na nikogo się nie obraża ani się nie nadyma... Miłość nie jest wspólniczką zła, nikogo nie szantażuje ani nie traci czasu, nikogo nie zniewala, nie zdradza ani się nie broni, nie wywiera przymusu... Miłość nie wprowadza podziałów ani nikogo nie oskarża, nie dusi się ani się nie usprawiedliwia. Niczego nie posiada ani niczego nie zazdrości... Miłość nikogo nie uzależnia od siebie, nie daje się ponieść zazdrości, nikomu nie schlebia ani nikogo nie rozpieszcza, nie narzeka ani nikogo nie pognębia. Miłość nie jest dwuznaczna" (wg o.Lomurno jw.)...
"Miłość nie puszy się jak paw, nie uderza do głowy niczym woda sodowa i nie narzuca się jak moda; nigdy nie mówi: "Najpierw ja", nie złości się o każdy drobiazg i nie pamięta cudzych błędów. [Miłość wychodzi poza siebie i każe myśleć o drugim człowieku, dążyć do jego dobra, nie do własnego" (ks.Bronisław Kant SDB)]. Nigdy nie cieszy się z cudzego nieszczęścia, ale znajduje przyjemność w prawdzie, wszystko cierpliwie znosi. Miłość można osiągnąć tylko poprzez życie miłością" (wg o.D.W.jw.). Bo "człowiek odnajduje pokój w tych, których kocha sam, a daje zakosztować tym, którzy kochają go" (św.Bernard z Claivaux), dlatego "pomiędzy miłującymi się nigdy nie słychać gniewu" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). Przy tym "prawdziwa miłość tak niewiele mówi. Spojrzy, uśmiechnie się, coś tam dyskretnie uczyni, by tego nikt nie dostrzegł, aby nie zauważył" (Sługa Boży Stefan Wyszyński). Niech więc nauczą się budować taką miłość, i tak szanować, by doczekać słodkich jej owoców; by wreszcie móc powiedzieć, że ich małżeństwo jest małżeństwem udanym... I niechaj pamiętają, że "bez pracy nad jej pomnażaniem, nie uda się jej przetrwać. Jeśli nie będą jej rozwijać, to z pewnością zatracą ją, bo tak już jest, że w miłości nie ma punktu stałego - albo rozwój, albo cofanie" (o.D.W.jw.). Taka jest prawidłowość...
Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...
III. Narodzenie Pana Jezusa
Boże, Ty wiesz, że "każdy marzy o przyszłym towarzyszu drogi. Oczyma wyobraźni widzi, że będzie piękny i przystojny, pełen dobroci i odznaczający się mądrością; że będzie umiał roztropnie ułożyć wspólne życie, będzie gorący w miłości, a także bogaty... Rzadko kto doda - religijny, [bo zwłaszcza dzisiaj młodzi ludzie daleko są od Ciebie... A jeśli nawet wierzą w Boga, to często] dla ukochanego gotowi są porzucić Cię... Ach, ile odstępstw od religii bywa z tego powodu ! A ile grzechów, by nie sprawić przykrości ukochanemu; by nie odmówić mu...
A przecież Ty, o Panie, powołujesz do małżeństwa, Ty uświęcasz małżeństwo, więc Ty powinieneś być pośród małżonków. Być na właściwym miejscu w ich życiu. To chyba oczywiste... Jeśli Ty jesteś twórcą małżeństwa, jego uświęcicielem, celem życia małżonków - to powinieneś zajmować w ich życiu główne miejsce, zaś małżonkowie winni Cię uznać za najwyższego: Twoje prawa za podstawowe, wszystko podporządkować Tobie i nigdy nie uczynić nic, co mogłoby w czymkolwiek Tobie się nie podobać... Miłować się, lecz w Tobie, w Bogu, być uległymi sobie, lecz nade wszystko - Tobie, Bogu. I zawsze mieć na względzie to, że inaczej postępując i wyrzucając Cię z małżeństwa, naruszają jego świętość, a przede wszystkim rozmijają się z celem swego życia... [W praktyce jednak jest inaczej, dlatego coraz więcej jest małżeństw nieudanych, które nie mają świadomości, że] jeśli związek ich ma być wypełnieniem Twej Woli Bożej, to musi być zawarty z Twoją bojaźnią Bożą i musi być w bojaźni Twojej przeżywany" (wg o.Dominika Widera OCD)...
Jakież to przykre, że dzisiaj na całym świecie hołduje się "laicyzacji czyli po prostu zeświecczeniu, spychaniu Ciebie, Boga, na margines życia" (ks.SAC). To się wyraża w zawężaniu żywego kontaktu z Tobą, brakiem szacunku dla dnia świętego, uchylaniem się od Mszy świętej, stronieniem od spowiedzi i od Komunii świętej i zaniedbaniem modlitwy... a jednocześnie rozdmuchaniem wszelkich postaci pychy, która buduje przekonanie, że bez Boga można się obejść, ciesząc się ze swojej wolności, żyjąc bez żadnych ograniczeń dostatnio i szczęśliwie... Dalej, w miarę całkowitego nieliczenia się z Tobą, "szalona miłość", pożądliwość wyzbywają się ograniczeń, a małżonkowie ulegają rozmaitym zachciankom: brną z nadużycia w nadużycie, i mnożą liczne grzechy. Ich związek nie realizuje swojego powołania" (wg o.D.W.jw.). Wszystko to jednak szybciej niż można byłoby się spodziewać, prowadzi do upadku...
"Nie ma pokoju dla bezbożnych" (Iz 48,22) zauważono już przed tysiącami lat. I tak zaczyna się "niezgoda i częste kłótnie powstające z braku zwykłych podstaw moralnych, z braku miłości do Ciebie, Boga, a także do bliźniego... z braku codziennej modlitwy oraz chrześcijańskiej umiejętności wybaczania sobie" (wg ks.Stanisława Klimaszewskiego MIC). Tymczasem "Jezus ciągle puka ale nie otwierają Mu... Stale wyciąga do nich swoje kochające ramiona, które, niestety, jakże często trafiają tylko w próżnię" (wg PJ do Małgorzaty Balhan)...
Ty wiesz jak bardzo "mylą się ci, którzy widzą przepaść między życiem zwyczajnym, między sprawami doczesnymi, biegiem historii a Twoją miłością Bożą" (Alvaro del Portillo). Wszak Ty, jako "Bóg [w ludzkim ciele] przyszedłeś na ten świat, aby na powrót wejść do naszych ludzkich dusz; aby przywrócić swą obecność w żłóbku naszego serca" (wg o.D.W.jw.). "Przyszedłeś na świat jako światłość, by nikt, kto w Ciebie wierzy, nie pozostał w ciemności" (wg J 12,46). Tego, niestety, wielu zupełnie nie dostrzega... "Nieoglądanie się na Boga, lecz poleganie na samym sobie jest zasadniczą przeszkodą na drodze do spotkania z Tobą" (wg "Słowa wśród nas"), stąd wielu nawet nie wie o tym, że "dotyk wiary uzdrawia, umacnia i uświęca, trzeba tylko się zbliżyć... że każde z takich zbliżeń sprawi, iż staną się bardziej podatni na działanie Twej miłości, bo Ty swoją miłością będziesz poszerzał ich ludzkie dusze aż do swojej miary. [Proszę Cię zatem, powiedz wszystkim małżeństwom, które podupadły z powodu wyrzeczenia się Twej Bożej obecności pod ich małżeńskim dachem, że] mogą dojść do pełni szczęścia, o ile będą współpracować z Tobą, Panie i Boże nasz; o ile zechcą się zatroszczyć o wspólną zgodę i na co dzień zaczną pracę nad sobą. Wnet opanowują w sobie pychę, żądzę pieniądza, przyjemności i zaczną okazywać sobie cierpliwość, i wyrozumiałość unikając jątrzących wzajemnych wymówek. Wpatrzenie w Ciebie będzie ich podciągało do góry" (wg o.D.W.jw.)....
Powiedz im, że "gdy będą mieli przy sobie Chrystusa, gdy będą pamiętali o Jego obecności, wtedy codzienność ich będzie coraz bogatsza. Cierpienia i choroby nabiorą trwałej wartości, która wykracza poza śmierć. Jego obecność otworzy przed nimi cały świat możliwości czynienia dobra we współżyciu z całym ich otoczeniem... Od Niego, który jest Miłością, będą mogli nauczyć się miłości wiernej, nieobłudnej, troskliwej, schylającej się nad swym umiłowanym, sycącej wszelkimi dobrami; miłości, która nigdy nie zmierza ku zatraceniu" (wg ks.SAC). Takiej "miłości, która wie, że aby Bogu się przypodobać, jednego potrzeba, to jest, by najdrobniejsze czyny czynić z wielkiej miłości" (wg św.Faustyny). Muszą pamiętać tylko o tym, "by ich uczucia w taki sposób mogły być uporządkowane, abyś Ty, Bóg, w każdym momencie zajmował w duszy centralne miejsce" (ks.SAC jw.) bo jeśli "Ty będziesz u nich na pierwszym miejscu, to wtedy wszystko inne będzie na swoim miejscu" (wg św.Augustyna)...
Proszę Cię także, byś umacniał swą łaską szczególnie kobiety jako żony i matki, gdyż zwykle od nich jest zależny stosunek domowników do wszystkiego, co święte. "Jeśli swój sens odnajdą w Tobie, to zawierzą Ci na całego... [Bo tak "jak fundamenty są wieczne na skale mocnej, tak przykazania Boże w sercu niewiasty świętej" (Syr 26,24)]... Wyśmiewane w swej pobożności, posądzane o drobiazgowość będą swą wiarą innych przynaglały, wiarę swą mężnie wyznawały, dzieciom przekazywały... Bo wiara ich najczęściej jest mocnym fundamentem, na niej opiera się wiara całych pokoleń" (wg o.D.W.jw.)...
Bądź łaskaw wejrzeć na małżeństwa, w których wzajemne relacje zaczynają się psuć z racji odżegnywania się od własnego potomstwa i racz przekonać je o wielkiej roli dziecka w integracji rodziny, bo dziecko scala małżeństwo i nadaje mu sens... Niechaj pomyślą o tym, ile radości wnosi taka mała istota w zwyczajny ludzki dom. Niech zrozumieją, że "małżeństwo dane jest od Ciebie dla dobra ludzkości całej ziemi... że celem jego jest wspólne trwanie w miłości i przekazywanie życia. Jeśli więc nie ma dziecka, odpada "życie dla dziecka", a z tym odpada właściwie wszystko, bo całe wspólne życie wkrótce okaże się bez sensu. Bez dziecka jest tylko małżeństwo, ale nie ma rodziny... A ten, kto nie przyjmuje wielkiego daru życia, odrzuca Ciebie, samego Boga" (wg o.D.W.jw.). Niechaj przemyślą to ! Niechaj przeproszą Cię za wszystkie przewinienia przeciwko życiu; za grzechy, które wyrażają pogardę wobec Ciebie - jako Stwórcy i dawcy życia; za brak podstawowego szacunku dla człowieka. I niech się dłużej nie wzbraniają przed zrodzeniem potomstwa... A przede wszystkim spójrz na tych, których małżeństwo chwieje się z powodu bezpłodności...
"Boże, który za pośrednictwem owocnego dziewictwa Maryi obdarzyłeś cały rodzaj ludzki dobrodziejstwem wiecznego zbawienia, spraw, aby mogli cieszyć się Jej wstawiennictwem, gdyż przez Nią otrzymaliśmy Twojego Syna, Dawcę Życia". Niech więc i oni otrzymają upragnione potomstwo...
"Niech modlą się, a równocześnie niechaj oczyszczą swoje serca i niechaj się starają być dobrymi chrześcijanami. A jeśli razem z najbliższymi będą prosili Cię o cud, niechaj oczyszczą się ze wszystkich spraw niedobrych. I niechaj zrozumieją to, że Ty, o Panie, jako Bóg nie możesz odpowiedzieć, jeśli w rodzinie są zdrady małżeńskie, jeśli zostało dokonane przerywanie ciąży, jeżeli w niej słychać przekleństwa lub popełnia się nieuczciwość; jeśli nastąpiło zerwanie stosunków rodzinnych pomiędzy krewnymi, albo panuje kłamstwo, nieczystość, spirytyzm, egoizm lub choćby zamknięcie serca na ubogich... Bo jeśli ich modlitwa ma dotrzeć do Ciebie, do Boga, musi wypływać przede wszystkim z ich oczyszczonych serc, jak również całej bliższej a nawet dalszej ich rodziny... A poza tym, jeśli naprawdę oczekują na cud, niech proszą o to, ale nie tylko jeden raz, lecz, o ile są przekonani, że Ty jesteś Bogiem wszechmocnym, muszą wytrwale prosić Cię codziennie, nie poddając się żadnemu zniechęceniu. Bo Ty, o Panie, wszystko czynisz w swoim czasie i zawsze ludziom odpowiadasz, gdyż jesteś miłosierny...
Jeśli dokonasz cudu, wówczas ten, kto otrzymał go, a także wszyscy jego bliscy niech okazują Tobie wdzięczność i wierność już przez całe życie, gdyż biada temu, kto zapomina o otrzymanej cudownej łasce i postępuje gorzej niż przedtem postępował. Bo wtedy życie swe naraża na pewne potępienie (wg J 5,14). Jeśli zaś cudu nie dokonasz, to niechaj mają tę świadomość, że na pewno udzielisz im specjalnych łask, specjalnej siły i specjalnego światła, by mogli znosić swe cierpienie" (wg o.Lomurno OCD) i nie załamać się...
Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...
IV. Ofiarowanie Pana Jezusa
To przykre, ale bywa tak, że "mimo odczytania swojego powołania, pomimo poprawnego szukania męża, żony; mimo modlitwy o dobrego współmałżonka i nadziei na wspólne szczęście, nie zawsze radośnie układa się w małżeństwie. [A wtedy się zaczyna wzajemne obwinianie i szukanie "dziury w całym"]... Przyczyna zawsze znajdzie się: nie znaliśmy się przedtem, ma trudne usposobienie, nie dobraliśmy się fizycznie, nie pilnuje domu lub patrzy za innymi. A jaki rzeczywisty jest powód tego stanu ? Egoizm, nieodpowiedzialność, nieuporządkowane namiętności, a bywa, że ktoś inny zaczyna się podobać... I tak, z małżeństwa, które mogło rokować dobre nadzieje, tworzy się nieudane...
Mężczyzna bardzo często jest jakby dużym dzieckiem. Potrzebuje kobiety, jej opieki, obrony od niej przed samym sobą... Potrzebuje kobiety dzielnej: dobrej, zaradnej gospodyni, troskliwej matki rodziny, po prostu takiej, w której ręce mógłby złożyć uciążliwą troskę o dom i o swoją bezradną osobę. [On bowiem częściej bywa bezradny, gdy sytuacja go przerasta, bo wtedy załamuje go byle niepowodzenie]. A dzielna kobieta jest w cenie. Dzielna kobieta zawsze jest ozdobą domu i podstawą wspólnego rodzinnego szczęścia.
Kto znalazł dzielną kobietę, skarb znalazł, a z nim wszystko, bo już nie musi sam kłopotać się o dom, o jego bezpieczną przystań... Nie każda jednak umie uczynić z siebie dar i ofiarować siebie... a wtedy zaczynają się nieustanne kłótnie, awantury o byle drobiazg, atmosfera napiętych nerwów. Mężczyzna, który w kobiecie szuka ukojenia, czułej opieki, bezpieczeństwa w jej miłości i łagodzącej siły jej uczucia, wszelką złość może znieść, ale nie złość kobiety, której powierza siebie... I tak kłótnie i swary burzą ich wspólne szczęście, a dom przestaje być przystanią, lecz kojarzy się z piekłem. Niechętnie się powraca do takiego domu... Jej złość odstrasza od nich bliskich, złość rozprasza przyjaciół; jej złość rujnuje szczęście, przekreśla każdą radość... Nikt nie ma obowiązku znoszenia cudzych nerwów(wg o.Dominika Widera OCD).
Bywa, że żona "w mężu nie odczuwa partnera; że się uważa za niekochaną i za niedocenioną, zwłaszcza gdy ma świadomość tego, że w normalnej, zdrowej rodzinie, ojciec powinien być jej "głową", natomiast matka - "sercem". Tymczasem to ona nie umie dać miłości, bo jej w niej nie ma; [bo nie wyniosła jej z domu... A wtedy zwykle] i Boga nie ma. Ani w niej, ani w tej rodzinie, [którą założyła]" (wg Marianny - "Pozwólcie mi żyć")...
Także mężczyźnie można wiele, a nawet jeszcze więcej wytknąć straszliwych wad. Bywa, że "jest zielony, bez żadnych ideałów, bez sensu życia, bez norm moralnych. Tymczasem jemu się wydaje, że jest dojrzały, że jest panem swoich czynów, że jest zdobywcą (nieszczęsnych kobiet) i że jest bohaterem. A on jedynie jest człowiekiem drugiej kategorii; jest niedołęgą życiowym, bo nie potrafi nic pozytywnego stworzyć; bo nie potrafi sobie niczego odmówić...
Ach, ile taki człowiek zła rozsiewa wokół siebie ! Ile nieszczęść, kiedy do końca nie znajdzie sensu życia... [A jeśli jest alkoholikiem albo przegranym narkomanem ?] A jeśli cel swojego życia łączy z władzą nad żoną i nad własnymi dziećmi ? A jeśli los obdarzył go szarzyzną i to są jedyni "jego poddani" bez żadnych możliwości uwolnienia od tego ? Tylko współczuć im trzeba" (wg o.D.W.jw.). Proszę Cię zatem, Boże mój, wejrzyj na takich ludzi i pozwól im zagłębić się w rzeczywiste przyczyny ich nieudanych związków. I pomóż szukać drogi wyjścia z impasu, w którym się znaleźli. Pomóż im, proszę Cię... A przede wszystkim zechciej wkroczyć w te związki, w których sprawy intymne są karygodnie ustawione, bo to najczęściej spotykany i najbardziej drastyczny powód nieudanych małżeństw...
Panie, Ty wiesz, że "nic tak nie utrudnia wspólnej drogi, jak nastawienie na użycie, jak uleganie [jednej strony] pożądliwości seksualnej. Owszem, w małżeństwie istnieje obowiązek współżycia, powinno ono jednak wypływać z miłości, a nie z obowiązku... Małżeństwo jest związkiem miłości, ale jest także związkiem prawnym. Na mocy tego małżonkowie dają sobie wzajemne prawo do siebie. ["Mąż żonie oddaje powinność, a żona mężowi" (1Kor 7,3). Tymczasem bywa, że] namiętność jednej strony już od początku burzy szczęście, bo łatwo jest nadużyć tego swojego prawa oraz władzy, lecz tam, gdzie jest prawdziwa miłość, nie grozi nadużycie. Tam, gdzie jest miłość, będzie wczucie się w położenie swojego współmałżonka, w jego stan zdrowia, możliwości... i nigdy nie będzie żądania, rozkazu czy zmuszania, lecz wyrażenie życzenia, a nierzadko i prośba... Natomiast nieliczenie się z możliwościami partnera, z jego zdrowiem czy z przemęczeniem, z prawem Bożym ani z sumieniem, bywa nie do zniesienia. Jedyna wartość dominuje - użycie, zwłaszcza jeśli mąż nie zamierza się poddać żadnym ograniczeniom... Dla wielu żon współżycie nie jest najważniejsze. Liczy się ono, na pewno, lecz w całej oprawie miłości. Dla męża ono jest zawsze pierwszoplanowe. Dla wielu mężów miłość to po prostu współżycie" (wg o.D.W.jw.)...
"Wielu uważa, że w małżeństwie wszystko wolno, toteż niektórzy widzą wygodne przyzwolenie na usankcjonowanie rozpusty. Bywa, że normą staje się przypodobanie współmałżonkowi, by mu nie było przykro... bez względu na godziwość takiego żądania. I choć samo jego żądanie nie odpowiada drugiemu, rodzi konflikty w sumieniu, nieraz napawa obrzydzeniem - ulega się współmałżonkowi dla świętego spokoju... dla uniknięcia awantur czy nawet z powodu zagrożenia odejściem. ["Zmuszeni z konieczności do narażania się na takie ryzyko, uwikłują się w grzech" (wg Sługi Bożej Luizy Piccarrety)]...
Nieraz kobieta w swej uległości nie zachowuje żadnych granic i łatwo daje się wykorzystać, tak że mąż bez żadnych oporów nadużywa tego. Rzecz jednak w tym, że w małżeństwie należy przede wszystkim brać pod uwagę Boga. Owszem, ma być uległa mężowi, tak jak Tobie, Bogu, ale w tym, co do ich wspólnego zbawienia doprowadzi... uległa w Imię Boże, na mocy sakramentu, ale nade wszystko licząca się z Tobą. Istnieją bowiem wykroczenia przeciw naturze, w których nie wolno uczestniczyć nawet pod groźbą odejścia. Te sprawy trzeba więc układać od początku, bo jeśli nie postawi się od razu żadnych norm, jeśli się będzie ulegało niestosownym żądaniom, jeśli jeden ze współmałżonków przyzwyczai się do nich, to później bardzo trudno będzie odmówić mu. Dla jednego ze współmałżonków staną się one krzyżem nie do uniesienia" (wg o.D.W.jw.). Niechże więc mają na uwadze słowa świętego Pawła, który już przed wiekami mówił, że "ani rozpustnicy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli... nie posiądą Królestwa Bożego" (1Kor 6,9-10)... I niech dołożą wszelkich starań, by wypracować jakąś kulturę w sferze swej intymności...
Spraw, by zechcieli podjąć próbę "nie dopuszczenia do wyolbrzymiania roli seksu w życiu, stawiając sobie istotne cele i wspólne ważne zadania, jak: wychowanie dzieci, pracę dla utrzymania ich, kształcenie własnej osobowości czy przeżywanie ogólnoludzkich wartości kulturalnych" (wg ks.Stanisława Klimaszewskiego MIC). I niechaj zakodują sobie, że "dla osoby normalnej sprawy płci postawione są na czwartym lub na piątym miejscu w hierarchii wartości... Pierwsze są aspiracje duchowe, te, które każdy z nas posiada; zaraz potem następują sprawy interesujące zwykłego człowieka: męża, żonę, ojca i matkę, czyli dom oraz dzieci. Na jeszcze dalszym miejscu są sprawy zawodowe, a dopiero po nich, na czwartym albo na piątym miejscu, to, co związane jest z ludzkim popędem płciowym" (św.Josemaria Escriva de Balaguer)...
O gdyby wszystkie pary małżeńskie zechciały wziąć to pod uwagę, nie byłoby tak wielu małżeństw nieudanych; nie spotykałoby się tak często sytuacji, że "albo się rozchodzą i przestają się znać, albo mieszkają razem i żyjąc nawet pod jednym dachem są sobie całkiem obcy, albo znoszą się kulturalnie, albo też nieustannie awanturują się" (o.D.W.jw.). Proszę Cię zatem, nakłoń ich, aby wejrzeli w głąb swoich sumień, by rozważyli, zrozumieli i przeprosili Ciebie, Boże, "za wszystkie grzechy popełnione w swym pożyciu małżeńskim; za egoizm małżeński, za grzechy niewierności; za brak szacunku i uczciwości wobec współmałżonka; [za "sprowadzanie drugiego człowieka do roli przedmiotu, który z pożądliwością można oglądać lub którego się po prostu używa"]; wreszcie za wszelkie rozczarowania i wytworzenie poczucia zmarnowanego życia" (oo.OP)... Pozwól im pojąć, że "pokusą jest bardziej pytać o winę innych, niż samemu dokonać rachunku sumienia" (DOK). Niech więc "nauczą się dostrzegać własne winy, by nie zaczynać dzieła odnowy od wyjmowania źdźbła z oka swojego brata" (bł.Jan Paweł II), który w małżeństwie jest kimś więcej niżeli tylko bratem.
Niech zrozumieją, że "małżeństwo samo w sobie jest wielkim dobrem, gdyż daje moc wspaniałych przeżyć i jest normalną, uświęconą drogą do zbawienia... Zawsze jest taka sytuacja, że jedno z małżonków posiada coś, czego nie ma drugie, choćby różność psychik kobiety i mężczyzny. Jedno jest dobre, drugie mniej dobre. Jedno jest mądre, drugie może być mniej wykształcone... Jedno jest święte, drugie raczej należy do przeciętnych, [ale to wszystko wobec dobrej woli obojga współmałżonków, jest sprawą drugorzędną]. Przy boku dobrej żony mężczyzna staje się w pełni sobą - zdolny do licznych wysiłków i zdolny do poświęceń. Potrzebuje tylko zachęty, także jej obecności. Można mówić o ofierze na rzecz wspólnoty, niemniej miłość nie przeżywa ofiary jako ofiary, bo miłość ze swojej istoty jest ofiarą z siebie. W miłości ofiarę przeżywa się jako miłość. [A "jeśli żona w słowach swych mieć będzie współczucie i słodycz" (wg Syr 36,23)], to bez niej nawet raj dla niego stanie się mało ponętny... nawet raj w jego oczach nie będzie wart zabiegów" (wg o.D.W.jw.). Także dla żony dobry mąż ma szanse stać się wszystkim.
Niech pamiętają również o tym, że "głównym powołaniem ludzi jest raczej służyć, aniżeli zmuszać do posłuchu" (Albert Einstein), że "do tej służby można podejść w dwojaki sposób: z konieczności, lub z własnej woli w przeświadczeniu, że nie można być partnerem" (wg ks.bpa Kazimierza Romaniuka). Przeto "niechaj starają się z miłością przyjmować wszelkie trudności wspólnego życia, bo te wzmacniają ludzkie dusze, czyniąc je silnymi i uszlachetnionymi" (wg ks.Jesúsa Urteagi). Niech wypracują w sobie cierpliwość nawet w znoszeniu zła... w obliczu przykrych niespodzianek, jak uczyniła to Najświętsza Maryja Panna, gdy dowiedziała się, co czeka Jej maleństwo i jaka przy tym boleść przeszyje także Ją (Łk 2,34-35). I niechaj zawsze się starają ustąpić przed uporem. Niech nawet "wobec cierpień moralnych i fizycznych, zawsze starają się przechodzić od buntu do akceptacji, bo akceptacja zawsze ma szanse przemiany w wybór" (wg o.Lomurno OCD)... I w każdej sytuacji niech mają na uwadze to, że "nie wystarczy tylko urodzić się człowiekiem - trzeba jeszcze nim być" (Sługa Boży Stefan Wyszyński)...
Spraw, aby potrafili słuchać innych tak jak Maryja: z pokorą i godnością nawet gdyby mówiono im o sprawach najtrudniejszych; nawet o takich, które mogłyby dotknąć ich osobiście (Łk 2,49). "Niech ich emocje nigdy nie górują nad argumentami; niech - jeśli muszą - krytykują jedynie złe postępowanie, a nie totalną osobowość swojego współmałżonka. W sprzeczkach zaś, niech się dopatrują faktycznych oczekiwań swojego współmałżonka, bo każdą sprzeczką kieruje jakaś dobra intencja, którą jest chęć odbudowania nadszarpniętej relacji... I niechaj zawsze pamiętają, że nie po to są razem, by walczyć przeciw sobie" (wg M.Prokop-Duchnowskiej). "Po sprzeczkach zaś, po starciach i nieporozumieniach, niech zrobią wszystko, by czym prędzej powrócił pokój - tak prawdziwy, tak nowy, tak całkowity, który każe niezwłocznie zapomnieć o konflikcie, by zło minione znikło tak, jakby nie zaistniało" (o.L.jw.)...
Niech wiedzą, że "jeśliby sami chcieli być łaskawie sądzeni, trzeba, by każde z nich było łaskawe względem tego, które zgrzeszyło przeciw niemu. Bo tyle będzie odpuszczone każdemu z nich, ile ono odpuściło temu, kto mu wyrządził szkodę, chociażby i największą... Bo kto by nie przebaczył z serca temu, kto względem niego zgrzeszył, ten nie uprasza sobie w modlitwie odpuszczenia - przeciwnie, potępienie. Sam bowiem w taki sposób żąda surowszego sądu dla siebie mówiąc: Odpuść mi, jako i ja odpuściłem drugiemu... Jeżeli więc Ty, Boże, oddasz mu według jego prośby, cóż innego może nastąpić, jeśli nie gniew nieubłagany i wyrok najsurowszy według jego własnego przykładu ?" (wg św.Jana Kasjana).
"Niechaj wynagradzają nawzajem za swe grzechy. Niech się starają o umartwienia, które pomogą im obdarzać bliźniego większą serdecznością; które ich będą zachęcały do intensywnej pracy i do prawidłowego wykorzystania czasu; do utrzymania w domu porządku i radości, a także wytrwałości w codziennych obowiązkach" (wg ks.J.U.jw.)... Niech zawsze mają to na względzie, że "miłość i wierność małżeńska wymagają, by cały czas przeciwstawiali się pokusom, by nie nosili w sobie zdrady, nie narażali się na zdradę i nigdy współmałżonka nie namawiali do zła. Bo do wytrwania w wierności potrzeba czuwania nad swoimi zmysłami, unikania okazji do jakichkolwiek grzechów, pamiętania o współmałżonku, a zwłaszcza potrzeba modlitwy" (o.D.W.jw.) jako tarczy obronnej.
Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...
V. Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni
"Sądzisz, że otrzymałam łaskę i cnoty bez wysiłku ? Wiedz, że nie otrzymałam żadnej łaski od Boga bez wielkiego wysiłku, ustawicznej modlitwy, żarliwego pragnienia i wielu, wielu łez, a nawet upokorzeń". Takie wyznanie skierowała Najświętsza Maryja Panna do Elżbiety Węgierskiej. I słowa te na pewno oddają rzeczywistość, bo "dobra rodzina nie stworzy się sama, trzeba zbudować ją, a to wymaga naprawdę dużego wysiłku. I trzeba być gotowym podjąć się go z oddaniem" (wg ks.Mieczysława Malińskiego)... "Mądra kobieta o tym wie, że dom jest dla niej wszystkim, że bez niego ona sama byłaby pusta. Tak więc stara się robić wszystko, aby zdobyty dom utrzymać, by zdobytego domu przypadkiem nie utracić. A to wymaga wielkiej mądrości, bo zabezpieczyć dom może jedynie mądrość. Mądrość wskaże, że trzeba nieraz przełamać się, że trzeba zrezygnować ze swojej wygody. Bo dla budowania domu, naprawdę, warto wiele... Warto wszystko poświęcić" (wg o.Dominika Widera OCD). "Szczęśliwy człowiek, który mieszka z rozumną żoną" (Syr 25,8)...
"A ileż kobiet z wielkim trudem zbudowało swój dom; ile trudu włożyły w to swoje budowanie; ile to kosztowało ich - wyrzeczeń, upokorzeń... a potem "zbudowany dom własnymi rękami popsuły"... Psuły go przez złe słowa, przez nieopanowaną zazdrość, a zwłaszcza poprzez nieustanne dochodzenie swego, jakby to nie był wspólny dom, tylko ich osobisty... Bo jedna chwila wystarczy, by zburzyć święty spokój, którego potem wiele lat nie można odbudować. [A życie staje się udręką w tak nieudanym związku]...
Ty wiesz, o Panie, że małżeństwo jest całkowitą wspólnotą - wszak dwoje w jednym ciele... Lecz jaka to będzie wspólnota, jeśli nie będą razem wszystkiego przeżywali ? Jeśli jedno przed drugim będzie coś ukrywało ? Jeśli swe serce będzie otwierało przed drugimi ? Jeśli komuś innemu będzie więcej ufało ? Jeśli dla kogoś innego, to drugie będzie z bezcennego czasu okradało ? Jeśli dla kogoś innego dom będzie się zaniedbywało ? Jeśli pomiędzy małżonkami nie będzie zaufania...? Mąż nie dowierza własnej żonie, żona nie dowierza mężowi, bo podejrzliwość i niedyskrecja tak utrudniają wspólne życie, że zawsze staje się źródłem nieporozumień... Życie staje się przykre, bo to już nie jest życie, ale wspólna udręka. Nie można bowiem żyć w atmosferze podejrzeń i ciągłej nieufności.
Podejrzliwej nie można kochać, bo z podejrzliwą trudno żyć. Niedyskretnej nie można wierzyć: mówić jej o porażkach, o swoich osiągnięciach, o wadach bliźnich, o tajemnicach urzędowych, o sprawach państwowych, o wszystkim, cokolwiek na myśl nasunie się, [bo podejrzliwa zawsze będzie we wszystkim się doszukiwała jakiegoś podwójnego dna, a niedyskretna wszystko wyniesie poza dom. Tymczasem] wspólna droga wymaga obustronnej szczerości i zaufania, nie zdradzania tajemnic zawodowych oraz wielkiej dyskrecji. Zwłaszcza tej ostatniej potrzeba, bo człowiek często powie to, czego potem żałuje" (wg o.D.W.jw.)...
"Kobieta powinna unikać skłonności do narzekań, bo żona zrzędliwa, tak jak i podejrzliwa, może obrzydzić życie. [Ale oboje muszą strzec się wszelkich skłonności do negatywnego oceniania]. Porównywanie współmałżonka z innymi kobietami lub innymi mężczyznami; porównywanie swego małżeństwa z innymi oraz swego pozornego szczęścia z innym szczęściem małżeńskim, może poważnie zachwiać miłością w małżeństwie i rodzinie. Bo wtedy się pojawia chęć "ucieczki" z takiego nieudanego małżeństwa; szukanie dla siebie alibi wśród małżeństw nieudanych i rozchodzących się; szukanie usprawiedliwienia dla własnej ucieczki... Na nic się wtedy zdają wszelkie argumenty, motywy za wiernością i nierozerwalnością; na nic rozpacz kochającego współmałżonka, na nic płacz dziecka albo dzieci, na nic zaklęcia własnych rodziców, na nic wizja duszpasterza przedstawiającego dramat rozłąki z Bogiem przez rozłąkę ze współmałżonkiem" (ks.SAC)... A tak niewiele trzeba było, aby zrozumieć się, by zaakceptować tę inność, by ubogacić się tą innością i dzięki temu wspólne życie uczynić rajem" (wg o.D.W.jw.).
Ty, dobry Boże, wiesz i to, że i w małżeństwach z dużym stażem, nierzadko występują poważne zadrażnienia, znowu, niestety, w tak delikatnej sferze jaką jest seks. "Inaczej sprawy te przeżywa kobieta, inaczej mężczyzna, inaczej młoda, inaczej starsza... Był czas, kiedy te rzeczy odpowiadały im. Teraz więc, kiedy wszystko wraz z wiekiem się zmieniło, także powinny pamiętać o tym, że skoro kiedyś przyjmowały te sprawy jako radość, trzeba teraz umieć przyjąć ja jako krzyż" (wg o.D.W.jw.). Bo jeśli nie, to wszystko może wykroczyć poza ramy związku i mimo niemłodego wieku, skłoni mężczyznę do szukania młodszej kobiety i do porzucenia żony... Proszę Cię zatem, Boże mój, zechciej uśmierzyć niepokoje we wszystkich związkach małżeńskich: młodszych i starszych, dobrych i złych, szczęśliwych i rozgoryczonych, i zechciej im otworzyć oczy na kardynalne błędy, bo nawet w dobranych małżeństwach "za mało czasu się poświęca dla swego związku i rodziny, gospodarując nim w sposób rozrzutny i nieracjonalny.
Tak często widać brak wczesnych działań zapobiegawczych przed rozbiciem ich związku, brak pozytywnej pracy nad rozwojem i doskonaleniem ich miłości małżeńskiej oraz więzi rodzinnej. Nie oczyszczają swoich uczuć, nie pogłębiają swoich postaw altruistycznych i nie przeciwstawiają się postawom konsumpcyjnym, natomiast coraz bardziej ulegają temu, by "więcej mieć" nad "więcej być"... Nie tworzą wciąż na nowo więzi wspólnotowych, ale chcą znaleźć je gotowe. Nie doskonalą swego związku razem, we dwoje, ale działają zachowawczo. Zbyt łatwo uznają trudności swojego życia małżeńskiego za nie do pokonania, skłaniając się ku rozwiązaniom radykalnym, pozornym, a nawet rozwodowym... Młode małżeństwa nie korzystają w swej konfliktowej sytuacji z wielu nadprzyrodzonych pomocy, a zwłaszcza ze zbawiennej roli Sakramentu Pokuty" (wg ks.SAC jw.). Nie rozpatrują szczegółowo swoich relacji ze współmałżonkiem, relacji z dziećmi, z otoczeniem, a zwłaszcza - relacji z Bogiem. Tymczasem "jeśli się mówi "a", trzeba powiedzieć "b"...
Ponieważ są ochrzczeni, wynika stąd powinność troski o swoje sanktuarium wewnętrzne; wynika stąd powinność życia w stanie łaski. Ponieważ przystąpili do Sakramentu Małżeństwa i Ty sam, Boże, uczyniłeś ich wspólnotę swoją świątynią, wynika stąd powinność troski o Twą obecność w ich małżeństwie i rodzinie. Bo zbezczeszczenie świątyni Bożej leży w zakresie ich możliwości. I to nie tylko tej świątyni, którą jest człowiek ochrzczony, ale również tej, którą jest małżeństwo i rodzina. Przeto niech uświadomią sobie, że również do nich się odnosi przestroga Pisma: "Jeśli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg" (1Kor 3,16)" (wg o.Jacka Salija OP)...
To zrozumiałe, że "człowiek w małżeństwie szuka szczęścia. I tak "niewiele" mu potrzeba, aby go uszczęśliwić, bo może mu wystarczyć miłość współmałżonka, która przejawia się w dobrych słowach, w słowach łagodnych, w słowach pełnych czułości i pociechy... i w miłosiernym przebaczeniu, w unikaniu ranienia słowem i nieporozumień, a także w łagodzeniu przypadkowych przykrości: w tym wszystkim, co potrafi osłodzić szare życie... Tak też "niewiele" potrzeba, by go unieszczęśliwić. Wystarczy tylko drobne rzeczy zaniedbać, słowem, gestem, grymasem twarzy okazać niechęć, na każdym kroku podkreślać siebie, by wspólne życie stało się piekłem. A przecież spokój w domu jest wspólnym dobrem tak bardzo potrzebnym do szczęścia...
Szczęścia jednak nikomu nie da się narzucić. Ono zależne jest od Ciebie, od Boga, który go nikomu nie odmawiasz... ale i od człowieka. W tym wypadku od dwojga ludzi. [Proszę więc, Panie, powiedz im, że] nie wystarczy zacząć szczęśliwie, trzeba też nad szczęściem pracować i trzeba szczęścia w sobie strzec, bo tak już jest, że chwile wielkich doznań przemijają, a rzeczywistość jest szara... Dlatego małżonkowie powinni troszczyć się o właściwe miejsce dla Ciebie, Boga, pomiędzy sobą, gdyż Ty jesteś największym szczęściem ich małżeńskiego szczęścia... Ty możesz "obdarować ich cudem zamiany zła w dobro, oziębłości w ciepło, szorstkości w delikatność, słów przykrych w czułe, oddalenia w bliskość smutku w radość, obojętności w pragnienie, by objawiła się Twoja chwała i by na nowo mogli uwierzyć w Ciebie", o Boże nasz...
Niech wszystkie małżeństwa, które są nieudane z jakichkolwiek powodów, zapamiętają sobie, że miłości tak samo trzeba strzec; nad miłością trzeba pracować; miłość trzeba pogłębiać w sobie. Bo chociaż miłość oraz szczęście to skarb niewyczerpany, to nie można poprzestać na pierwszych odkryciach. A przede wszystkim starać się, aby być zawsze razem... O ile to możliwe, zawsze razem fizycznie. A jeśli oddalenie fizyczne staje się koniecznością, zawsze być razem sercem, myślą, całą istotą, bo tego wymaga prawdziwa miłość. Na tym również polega wspólnota doskonała" (wg o.D.W.jw.)...
Święty Józef razem z Maryją udali się do Betlejem, chociaż spis obejmował tylko dorosłych mężczyzn. Oni jednak "stanowili małżeństwo połączone nie tylko świętym węzłem ślubu, lecz także węzłem wzajemnego do siebie przywiązania. Nie było konieczne, by młoda ciężarna Kobieta podejmowała trud takiej ryzykownej podróży" (wg Henriego Daniel-Ropsa). "Jednak na pewno uważała, że dobroć męża będzie bardzo Jej potrzebna, a on z kolei, nie chciał zostawić samej Jej w tym stanie, więc wyruszyli razem... Uciekając przed złością ludzką - także na obczyznę udali się razem. Razem znosili trudy swojego wygnania. Do Nazaretu wrócili razem, gdzie razem prowadzili rodzinne wspólne życie. Razem pracowali, razem wychowywali Jezusa, razem modlili się, razem też udawali się do Jerozolimy, potem razem szukali zagubionego syna. Razem wrócili do Nazaretu. Razem... Zawsze razem" (wg o.D.W.jw.)... Bo to w małżeństwie najważniejsze, a zaniedbanie takiej więzi może uczynić trwałe, nieodwracalne szkody...
Niech zrozumieją, że trudności zawsze mogą wystąpić, lecz właśnie "człowiek daje siebie szczególnie w cierpieniu" (Philippe Madre). I niechaj mają tę "świadomość, że Ty nie dajesz nam ciężarów ponad nasze siły. Choć człowiek traci dużo zapału, to jednak ciągle zachowuje łaskę, która wystarcza do wytrwania" (ks.Krzysztof Skorulski) aż do końca. Przeto niech ci, którzy doprowadzili do poważnego zachwiania swoim małżeńskim związkiem, "mimo trudności czynią wszystko, by dom ich znowu stał się domem, matka i ojciec - troskliwymi, kochającymi rodzicami; by dzieci miały wychowanie przede wszystkim w domu rodzinnym, aby rodzina znowu stała się rodziną" (wg o.D.W.jw.)...
Niech pamiętają o tym, że "życie to raj, do którego klucze są w naszych rękach" (Fiodor Dostojewski), ale, niestety, ciągle jeszcze tak bardzo "wiele małżeństw, to są małżeństwa złe, które nie podobają się Panu Jezusowi i [choć to bardzo przykre, to] nie są one z Boga" (Hiacynta Marto).
Ojcze nasz ... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...
|
|