|
„Modlitwa różańcowa rozwinęła się pod natchnieniem Ducha Świętego i stała się modlitwą umiłowaną przez licznych świętych. Jest to modlitwa obecna w pobożności Kościoła Chrystusowego jako ta, która przynosi owoce świętości, a więc pomaga skutecznie realizować cel chrześcijańskiej wędrówki przez ziemię, wzrost wiary, miłości i świętości” (o.Bogumił Schab).
„Nie sposób wymienić niezliczoną rzeszę świętych, którzy znaleźli w różańcu autentyczną drogę uświęcenia” (św.Jan Paweł II). Dla wielu świętych, błogosławionych oraz Sług Bożych, Różaniec ustępował pierwszeństwa jedynie Mszy świętej. Tuż po niej był on dla nich najważniejszym wyznacznikiem każdego dnia. Poczynając od wieku XVI, nie było pośród świętych takich osób, które by tej modlitwy same nie odmawiały i nie rozpowszechniały jej pośród ludu Bożego. Oto niektórzy z nich:
Święty Dominik de Guzman (ok.1170-1221), założyciel Zakonu Kaznodziejskiego, dominikanów, jako misjonarz ludowy walczący z groźnymi herezjami albigensów i waldensów - po otrzymaniu od Matki Bożej różańca i zachęty do rozkrzewienia tej nowej modlitwy - w niedługim czasie zwalczył te odstępstwa z niespotykanym dotąd skutkiem. Przekonawszy się, że to, czego nie zdołało uczynić słowo kaznodziei, dokonała w sercach ludzkich ta nowa modlitwa; że jest to najbardziej owocna forma przepowiadania, do końca życia szerzył Różaniec i z wielką gorliwością uczył jej odmawiania.
Święty Jacek Odrowąż (ok.1180-1257) założył pierwszy w Polsce klasztor dominikanów i sprowadził do Polski modlitwę różańcową. Jako jedyny kanonizowany bezpośredni uczeń świętego Dominika, z najlepszym skutkiem przejął dziedzictwo duchowe swego mistrza i sprowadził do kraju Różaniec.
Weźmij, Synu Jacku - mówił mu nauczyciel - te paciorki Różańca, tę Księgę Maryjną i siej te ziarna w Twojej Ojczyźnie, a rozplenia się i rozkwitną w wielki ogród Maryi, jakiego równego nie masz w całym świecie... Mówię Ci to, Bracie mój, bo niedługo pójdę do Pana. Dlatego Tobie zdaję największy mój skarb: Królową Różańca Świętego” (wg ks.Józefa Orchowskiego). „Udał się nadzwyczajnie Jackowy siew. Paciorki, które Maryja zleciła Dominikowi, hojną ręką rozsiane i pracowicie kultywowane, rzeczywiście rozrosły się w wielki ogród Maryjny, w Jej Królestwo”.
„Święty Wincenty Ferreriusz (1350-1419) (+1419), dominikanin, upamiętnił się jako apostoł modlitwy różańcowej. W czasie choroby, która wydawała się beznadziejna, objawili mu się św.Dominik i św.Franciszek, uzdrowili go i polecili głosić Ewangelię po świecie. Wspierając się Różańcem świętym, zaczął niestrudzenie przebiegać Francję i północne Włochy, potem udał się do Szwajcarii i Niemiec, wszędzie nawołując do pokuty. Pojawiał się „jak wicher pełen żaru, zapowiadając bliski już sąd Boży nad narodami. Szła za nim sława niezwykłych cudów, toteż gdzie się pojawił, wyludniały się całe miasta a słuchaczy liczono na dziesiątki tysięcy. Przemawiał przeważnie na placach, bo żadne kościoły nie mogły pomieścić garnących się tłumów. Skutki kazań św.Wincentego były niezwykłe, nawrócenia gromadne. Od czasów św.Antoniego, czegoś podobnego Europa nie widziała.
W opisie jego żywota czytamy, że gdy wzywano go do łoża umierającego, który żadną miarą nie chciał się nawrócić, prosił on wszystkich obecnych, by razem z nim odmówili Różaniec święty. I tak się działo, że zanim skończyli odmawianie, już łaska Boska zwyciężała. Stąd to zapewne pochodzi to, iż w niektórych krajach, a przede wszystkim w Sabaudii, istnieje zwyczaj, że gdy ktoś ciężko chory nie chce przyjąć Sakramentów świętych – gromadzi się kilka pobożnych osób dla odmówienia Różańca świętego” (o.Ludwik Fanfani OP). Swój różaniec podarował przed śmiercią Joannie, księżnej bretońskiej, który jako relikwia był przechowywany w kościele w Nantes.
Wielu następców św.Dominika [Guzmana], jego współbraci i sióstr zakonnych, zasłużyło na szczególne uznanie za rozkrzewianie modlitwy różańcowej. Oto kolejni, spośród szczególnie zasłużonych:
Bł.Jordan z Saksonii OP (+1237), generał zakonu często wypowiadał modlitwę: "Przyjmij Najsłodsza Dziewico Maryjo, słowa, które Tobie od Pana są powtarzane przez Anioła" i odmawiał niekończące się różańce.
Czcigodny Romeus de Livia OP (+1261) nie mógł się nasycić słodyczą Pozdrowienia Anielskiego, umarł zapatrzony w wizje Bogurodzicy z różańcem, który sam sobie wykonał.
Św.Małgorzata Węgierska OP, córka króla Beli IV, nigdy nie zaniedbywała odmawiania różańca, a powiększała liczbę różańców szczególnie w święta Matki Bożej.
Św.Rajmund z Pennafort, trzeci generał zakonu (+1275) "Bogurodzicę nieustannie wzywał" i pragnął do wiernych przybliżyć Maryję jako Twórczynię Różańca szczególnie w święto Zwiastowania NMP, które było patronalnym dla bractw różańcowych.
Bł. Benwenuta Bojani OP (+1292) słynęła z rekordowej liczby odmawianych różańców.
Św.Agnieszce z Montepulciano OP (+ 1317) w czasie odmawiania tajemnicy Wniebowzięcie NMP ukazała się Matka Boska z Dzieciątkiem i pozwoliła jej potrzymać Dzieciątko na rękach.
Św.Katarzyna ze Sieny OP (+1380) jako "malutka czołgając się po schodach, odmawiała Anielskie Pozdrowienie i to było jej najmilszą zabawką".
Św.Albert Wielki OP (+ 1280), autor "Biblia Mariana" i "Mariale". Jego przywiązanie do różańca mają potwierdzać słowa: "Pozdrawiam Ją jak najczęściej niech nie odchodzi z ust, niech nie odchodzi z serca..."
Św.Tomasz z Akwinu OP (+1274) "... filiali quoque erga Deiparam Virginem Mariam pietate flagravit", jeden z fragmentów jego dzieł sugeruje podział różańca na trzy części: "Chrystusa w Najświętszym Sakramencie potrzeba tak samo adorować, jakbyśmy Go widzieli w ramionach Dziewicy, rozpiętego na krzyżu i siedzącego po prawicy Ojca" – pisał.
Bł.Henryk Suzo OP (+1366) w miesiącu maju, na 6 wieków przed wprowadzeniem nabożeństwa majowego, przystrajał figury Matki Bożej. Było to łączenie wieńców z kwiatów z wieńcami modlitwy Ave Maria.
Bł.Rajmund z Kapui OP (+1399) przeprowadzając reformę zakonu, odnowił zaniedbane nabożeństwo różańcowe.
Bł.Jan Dominici OP, kardynał (+1419) głosił modlitwę różańcową i sam rozdawał różańce.
Bł.Fra Angelico de Fiesole OP (1387-1455), malarz. Namalował tajemnice różańcowe ze św. Dominikiem, który je rozważa.
Bł.Jan Amato OP (+ 1538) miał otrzymać polecenie od Maryi: "Głoś mój różaniec". Różańcem uzdrawiał chorych.
Św.Ludwik Bertrand OP (1526-1581) misjonarz Ameryki Łacińskiej. Swoje nauki misyjne wiązał z głoszeniem modlitwy różańcowej. Słynął z rozdawania różańców. Kiedyś miał powiedzieć swojemu przyjacielowi o Różańcu: "Weź go, bo on uzdrawiał chorych, nawracał grzeszników i nawet wskrzesił umarłą".
Św.Katarzyna de Ricci OP (+1590). Mówiono o niej, że w dzieciństwie Anioł Stróż nauczył ja odmawiania różańca. Kiedyś przy odmawianiu V tajemnicy radosnej ukazała się jej Matka Boża z Dzieciątkiem.
Bł.Alfons Navarette OP (+1617) poniósł śmierć męczeńską ze 107 towarzyszami w Japonii (dominikanie, tercjarze i osoby bliżej nieznane). Nazywano ich "Braćmi Różańcowymi".
Św.Jan Macias OP (+1645) brat zakonny z Limy. Od dzieciństwa codziennie odmawiał: pierwszą część Różańca za dusze w czyśćcu, drugą o nawrócenie grzeszników i trzecią o rozszerzenie wiary katolickiej.
Bł.Franciszek Capillas OP (+1648) zamordowany w Chinach. Do końca trzymał różaniec w rękach.
Źródło: http://www.rozaniec.dominikanie.pl/006.html
„Różaniec rodzi świętych: rodzi z tych, którzy go odmawiają jak należy i rodzi przez tych, co odmawiają go. Dla ich modlitwy, na Moje prośby, Bóg w swej wszechmocy i miłosierdziu powołuje świętych. Może ktoś powie, że byli już święci, kiedy Różańca jeszcze nie było. Ale oni tak bardzo mieli w sobie tajemnice różańcowe – tajemnice Odkupienia, że żyli nimi w każdej chwili. One zaś, poprzez śmierć doprowadziły ich do nieba” (MB do Barbary Kloss).
„Błogosławionemu Dominikowi z Prus (1382-1460), kartuskiemu nowicjuszowi, zawdzięcza się powstanie pierwszego w świecie różańca z dopowiedzeniami. Kierowany Bożym impulsem, stworzył znakomitą syntezę modlitwy i medytacji, która pozwalała bez trudu łączyć obie te formy. Przyszło mu bowiem na myśl, aby modląc się kolejnymi "Zdrowaś Maryjo", po słowie "Jezus" dodawać zdanie opisujące którąś z tajemnic życia Syna Bożego. Były to tak zwane "klauzule", które stanowiły wkład Dominika do Różańca.
Szybko zapoznał z tym swych zakonnych współbraci, którzy doceniając taki sposób modlitwy, rozpowszechnili ją pośród kartuzów w Niemczech i we Francji. Aby zapamiętać wszystkie dopowiedzenia zaczęto nawet rzeźbić przedstawienia każdego z nich. Różaniec bł. Dominika rozpowszechniał się w niesamowitym tempie i jak wynika z dokumentów, w 1455 r. "na cały świat zostało wysłanych już tysiąc egzemplarzy tych dopowiedzeń".(więcej w: CIEKAWOSTKI RÓŻAŃCOWE i SPOSOBY ODMAWIANIA RÓŻAŃCA).
Święty Dominik propagował Różaniec przez resztę swojego życia, ale dwa stulecia później modlitwa ta niemal zanikła. Jednakże w 1460 roku, inny dominikanin, błogosławiony Alan de la Roche lub de Rupe (ok.1428-1475), po otrzymaniu ostrzeżenia od samego Pana, miał doprowadzić do jej odrodzenia. Dlatego nazywa się go ojcem, teologiem i apostołem tej modlitwy. Dzięki doznanej wizji zrozumiał, jak wielka jest moc Różańca i jak bardzo Niebiosa pragną, aby ta modlitwa została w pełni przyjęta przez wierzących za ich najskuteczniejsze oręże w walce z szatanem. Wtedy Alan odnowił ją i z gorliwością rozpowszechnił najpierw w północnej Francji, we Flandrii i Holandii, a stamtąd w całej Europie.
W latach 1464-1468 zaczął tworzyć organizację na wzór armii, zwaną bractwem Confratia Psalterii D.N.Jesu Christi et Mariae Virginis. Jej członkowie mieli zobowiązywać się do regularnego odmawiania Różańca i szerzenia tej modlitwy na świecie. Bractwa te stały się pierwowzorem dla istniejących do dzisiaj Bractw Różańcowych, które wciąż pozyskują nowych wiernych.
Święty Franciszek Ksawery (1506-1552), obok św.Ignacego z Loyoli i bł.Piotra Favre - współzałożyciel Towarzystwa Jezusowego. Największy misjonarz świata, głoszący Chrystusa w Indiach, na licznych wyspach na Pacyfiku, w Japonii oraz na wyspach u wybrzeży Chin, który nawrócił na wiarę katolicka kilkadziesiąt tysięcy pogan, a także na terenach misyjnych zorganizował życie Kościoła, przygotowując tereny dotąd pogańskie, pod utworzenie normalnej administracji kościelnej. W jednej ze swych podróży misyjnych, podarował swój różaniec pewnemu kupcowi, który prosił o jakąś pamiątkę. Kiedy w niedługim czasie znalazł się na okręcie, by udać się do Malakki, burza morska rozbiła okręt. On cudem ocalał dzięki temu, że rzucił się na belkę rozbitego o skały okrętu i szczęśliwie wylądował. Swoje ocalenie przypisywał Matce Bożej, której różaniec miał w ręku.
Święta Teresa z Avila (1515-1582), reformatorka zakonu karmelitańskiego, której zdrowe pojęcie służby Bożej nie pozwalało zaakceptować klasztoru jako „azylu dla wygodnych pań” utworzyła nową, zreformowaną karmelu. Wyrazem jej głębokiej, prawdziwej pobożności było i to, że od dzieciństwa, już jako siedmioletnia dziewczynka, wraz z bratem wyszukiwała w ogrodzie spokojnego ustronia, gdzie mogłaby odmawiać z nim różaniec, który – jak po latach sama wyznała: „bardzo ceniła moja matka i wpajała to nabożeństwo w każde z nas, swoich dzieci”. Maryję zaś, po śmierci matki, obrała jako Matkę na całą resztę życia.
Święty Filip Nereusz (1515-1595), kapłan, o którym bł.John Henry Newman: napisał, że „przyszedł na świat, by dokonać reformy obyczajów wśród duchowieństwa i świeckich. Nigdy bowiem, ani przedtem, ani potem, przełożeni (Kościoła) wyższych i niższych stopni, nie byli tak bliscy tego, by osobiście przeczyć temu, co publicznie głosili, i życiem swoim zadać kłam temu, co wyznawali ustami. Nigdy nie byli tak usidleni próżnością, pychą, zmysłowością; nigdy nie ulegali tak zdradliwym ponętom, jak w tym wieku, w którym Filip urodził się”. Tragicznym finałem tego, było oderwania się od pnia Kościoła, na fali reformacji, takich krajów jak: Anglia, Holandia, Szwecja, Norwegia, Finlandia, Dania, Estonia, znaczna część Niemiec, Czech i Węgier. Nawet Polska znalazła się na krawędzi apostazji. Wiedząc o tym, jaką moc w walce z herezjami posiada modlitwa różańcowa, święty Filip nawet w nocy nie rozstawał się ze swoim różańcem.
Święty Alfons Rodriguez (1533-1617) znalazł się w gronie świętych jako jedyny brat zakonny Towarzystwa Jezusowego. Swój nowicjat odbył na wyspie Majorce, w Palmas i tam już pozostał przez 36 lat. Przez całe lata pełnił funkcję furtiana. Skazany na dobrowolne „więzienie” przy furcie, starał się wykorzystywać cenny czas na modlitwę (ks.Wincenty Zalewski). I „choć był obdarzony najwznioślejszą kontemplacją, nigdy koronki [różańcowej] z rąk nie wypuszczał, tak dalece, że po śmierci znaleziono grube odciski na jego palcach od ciągłego przesuwania paciorków” (o.Marian Morawski SJ).
Święty Karol Boromeusz (1538-1584) należy do czołowych postaci Kościoła katolickiego. Mimo, iż ze stanem duchownym zetknął się już w 12 roku życia, to święcenia kapłańskie przyjął dopiero w wieku 25 lat. Tegoż roku otrzymał także sakrę biskupią, a w roku następnym – paliusz metropolity, stając się wkrótce pierwszą po papieżu osobą w Kurii Rzymskiej. Mimo to, żył ubogo jak mnich i wyświadczał wiele dobra ubogim. Jego światły umysł i nadzwyczajne zdolności organizatorskie sprawiły, że Kościół zawdzięcza mu tak wiele, jak mało komu. Jako wielki czciciel Różańca, był także jednym z najżarliwszych propagatorów bractw różańcowych. Dla wielu biskupów stał się wzorem idealnego pasterza.
„Święty Jan od Krzyża (1542-1591) kapłan, doktor Kościoła, podobnie jak święta Teresa z Avila, wytężał wszystkie swe siły dla reformy męskiej gałęzi karmelu. Mimo ogromnych przeciwności, postanowił pozostać wierny reformie „choćby miał to przypłacić życiem”. Uwięziony, przeżywający „ciemne noce” duchowe, oddawał się medytacji i modlitwie. Odtąd bardzo polubił modlitwę różańcową, ale zawsze w jej wymiarze istotnym i kontemplacyjnym. Używał "różańca bardzo ubogiego, z drewna, ale i tego się wyrzekał dla innego, jeszcze prostszego, zrobionego z ości rybich, i na nim się modlił” (Federico Ruiz OCD). W końcu jego cierpienia dla reformy zaczęły owocować, gdyż gorliwi zakonnicy, widząc w nim męczennika sprawy, zaczęli przekonywać się do reformy.
Święty Stanisław Kostka (1550-1568), młodziutki kleryk Towarzystwa Jezusowego „szlachetny urodzeniem, ale jeszcze bardziej szlachetny cnotą”; „był wielkim przykładem stałości i pobożności, wszystkim drogi, nikomu nie przykry. Chłopcem wiekiem, a roztropnością mężczyzną. Małym ciałem, ale duchem wielkim” (przełożony wiedeńskiego domu jezuitów). Ukochawszy modlitwę różańcową, prosił (będąc śmiertelnie chory), by mu przy śmierci dano do rąk różaniec, bo to – jak mówił – „najmilsza pamiątka od niebieskiej Matki”.
Święty Józef Kalasanty (1556-1648), który w 1597 roku otworzył w Rzymie, dla ubogich dzieci, pierwszą prywatną, bezpłatną szkołę w Europie. Dziełu swojemu nadał nazwę „Szkół Pobożnych” i dla zabezpieczenia kadry nauczającej powołał do istnienia „Zgromadzenie Pawłowe dla ubogich Matki Bożej od Szkół Pobożnych”, czyli tzw. pijarów. On to wprowadził codzienne odmawianie cząstki różańca świętego w swoich rodzinach zakonnych, ale także wśród wychowanków tych szkół.
Święty Franciszek Salezy (1567-1622), biskup, doktor Kościoła. W roku 1593 otrzymał święcenia kapłańskie i godność prepozyta kolegiaty św.Piotra, co uczyniło go drugą osobą po biskupie. W rok później udał się w charakterze misjonarza do okręgu Chablais (w Szwajcarii), gdzie wędrując po stromych szlakach alpejskich, starał się docierać nawet do najmniejszych miejscowości, by umocnić w wierze katolików i aby próbować odzyskać dla Chrystusa tych, co odpadli od wiary i przeszli na kalwinizm. Według podania, miał on w ten sposób odzyskać dla Kościoła kilkadziesiąt tysięcy kalwinów, toteż próbowano kilkakrotnie dokonać zamachu na jego życie. Pomocą w tym, tak trudnym dziele, także dla niego był różaniec, toteż wiedząc, jak pomocna jest modlitwa różańcowa w nawracaniu heretyków, ślubem zobowiązał się do codziennego odmawiania jej. Święty Wincenty a Paulo wskazywał na przykład św.Franciszka Salezego i przytaczał jego wypowiedź, że „gdyby nie był zobowiązany do brewiarza, nie odmawiałby innej modlitwy, jak tylko różaniec”.
Święta Joanna de Chantal (1572-1541), założycielka zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny do posługi ubogim czyli tzw. sióstr wizytek – także ślubem zobowiązała się do codziennego odmawiania różańca.
„W wielkim kościele klasztornym [dominikanów, znajdującym się w pobliżu domu młodziutkiej świętej Róży z Limy (1586-1617)], była kaplica Królowej Różańca. Dziewczynka często zatrzymywała się w niej, aby długo modlić się przed tak bardzo czczonym przez wszystkich mieszkańców Limy wizerunkiem, a Najświętsza Maryja z nieodpartą słodyczą i miłością przyciągała ją do siebie... Ten wizerunek był przez Różę najbardziej umiłowany... Modlitwę różańcową nazywała "szyciem sukni dla Matki Bożej", wyliczając kolejno z jakich i ilu modlitw ma się składać każda z części Jej okrycia.
„W ciągu dnia odmawiała wiele różańców, prawdopodobnie także wtedy, gdy była zajęta gotowaniem i wypełnianiem codziennych obowiązków. "Zdrowaś Maryjo" stało się oddechem jej serca. Kiedy podczas ostatniej choroby nie było już dla niej możliwe noszenie koronki na szyi, prosiła, aby na nadgarstku zawiązano jej koronkę z pięciu tylko tajemnic, tajemnic bolesnych, żeby, gdy przesuwa ją w ręce lub tylko ściska palcami, "każde uderzenie pulsu przypominało jej o cierpieniu Oblubieńca" (Angelo Figurelli).
Święty Jan de la Salle (1651-1719), który wytyczył nowe szlaki pedagogice katolickiej i założył najliczniejszy jeszcze dzisiaj zakon „Braci szkolnych”, stawiających sobie za cel chrześcijańską naukę i wychowanie młodzieży - wprowadził codzienne odmawianie cząstki różańca świętego nie tylko w swoich rodzinach zakonnych, ale także wśród wychowanków.
Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort (1673-1716) już w wieku pięciu lat z zapałem odmawiał modlitwę różańcową i nieraz odciągał swoje rodzeństwo od zabaw, by wspólnie modlić się. Różaniec był bowiem najmocniejszym środkiem wyrazu jego pobożności. Jako wielki propagator Różańca, złączył się z wielką rodziną dominikańską poprzez wstąpienie do trzeciego zakonu. Później jako kapłan, tercjarz dominikański, nazywany był „Ojcem z wielkim różańcem”, ponieważ stale nosił przy sobie u pasa duży różaniec, składający się z piętnastu dziesiątków. Dwa lata po złożeniu ślubów tercjarskich zwrócił się do ojca generała dominikanów z prośbą o zezwolenie na głoszenie Różańca i wpisywanie do bractwa różańcowego. Odtąd wszędzie głosił nauki o różańcu.
„Nie ma wierniejszego ucznia świętego Dominika, gdy rzecz idzie o nabożeństwo różańcowe – napisał o nim pewien kapłan, który dobrze go znał... - Miał przy sobie książkę o cudach różańcowych, które tłumaczył z takim namaszczeniem, że zdumiewał wszystkich. Myślę, że nawrócił więcej niż sto tysięcy ludzi”. On sam zaś pisał: „Moje „Ave Maryja”, mój Różaniec jest moją modlitwą i moim probierczym kamieniem dla rozróżnienia pomiędzy tymi, których prowadzi Duch Boży i tymi, którzy pracują zwodzeni przez złego ducha... Nie znam pewniejszego sposobu, by poznać, czy ktoś należy do Boga, jak przekonanie się, czy dana osoba lubi odmawiać „Zdrowaś Maryjo” i Różaniec. Nie znam lepszej drogi do założenia Królestwa Bożego... niż zjednoczenie modlitwy ustnej i myślnej w odmawianiu Różańca i rozważaniu jego piętnastu tajemnic”.
W opinii dominikanów różaniec stał się dla niego natchnieniem do wprowadzania „Niewolnictwa NMP”. Otrzymawszy z rąk ówczesnego papieża, Klemensa XI, tytuł misjonarza apostolskiego na Francję, jako misjonarz ludowy, z różańcem w ręku i krzyżem wzniesionym nad głowę, przemierzał ziemie tego kraju, w szczególności Wandeę, gromadząc niezliczone rzesze wiernych. Wygłaszane kazania zawsze kończył nauką o Najświętszej Maryi Pannie i przy każdej sposobności uczył ludzi odmawiać Różaniec, polecając go jako środek zbawienia oraz modlitwę wspierającą i zabezpieczającą głoszone przez niego misje. Trafiając na podatny grunt, tak skutecznie nawrócił mieszkańców Wandei, że ci w niedługi czas po jego śmierci, chwycili za broń przeciwko rewolucji, broniąc prawowitej władzy i religii katolickiej. Na swoich piersiach mieli tarcze z wizerunkiem Najświętszego Serca Pana Jezusa, a w rękach, oprócz karabinu czy kosy – różaniec (wg http://www.katechesis.pl/różaniec/o-różańcu/item/1114-różańcowi-święci.html).
Swoją wielką cześć dla Maryi i Różańca świętego, najlepiej uwidocznił w napisanych przez siebie dziełkach. W książce „Przedziwny sekret Różańca” napisał: „Wytrwaj więc drogi Bracie od Różańca, w proszeniu Boga przez Różaniec”, a w „Traktacie o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” pisał m.in.: „Błagam was usilnie, w imię miłości, jaką żywię do was w Jezusie i Maryi, byście odmawiali codziennie, o ile wam czas pozwoli, cały Różaniec, a w chwili śmierci błogosławić będziecie dzień i godzinę, kiedyście mi uwierzyli”.
Święty Paweł od Krzyża (1694-1775) często był osaczony tłumami które gromadziły się na jego naukach, czasami ludzie przychodzili i przynosili do niego uciemiężonych i opętanych przez demona. W swoim oddaniu naszej Błogosławionej Matce, zwykł przykładać różaniec dookoła szyi tych osób, które były nękane przez demony i robiąc to mówił do osób stojących obok: "Nie martwcie się. On (a) jest chroniony (a) przed demonami teraz. Jeśli modlimy się do Niej, nasza Błogosławiona Matka będzie go chronić." Potem, jeśli była taka potrzeba, asystował, pomagał w uwalnianiu takiej osoby przez zwykłe sposoby Kościoła. Nauką którą Święty Paweł dawał było oczywiście modlić się na różańcu do naszej Matki, prosząc Ją o opiekę i pomoc w walkach duchowych”.
Święty Alfons Liguori (1696-1787) biskup, doktor Kościoła, jako malarz, poeta, muzyk, adwokat i architekt był fenomenem swoich czasów. Po kilku latach praktyki adwokackiej, zniechęcony przekupstwem w sądownictwie, zrezygnował z kariery i rozpoczął studia teologiczne. W 31 roku życia przyjął święcenia kapłańskie, a w wieku 36 lat założył nowe zgromadzenie zakonne Najświętszego Odkupiciela tzw. redemptorystów, które miało zajmować się najbardziej opuszczonymi i zaniedbanymi. W wieku 66 lat został mianowany biskupem ordynariuszem. Pomimo wieku z młodzieńczym zapałem zabrał się do pracy: wizytował, przemawiał, spowiadał, odwiedzał kapłanów i zagrzewał ich do gorliwości, reformował klasztory, budził nowe powołania kapłańskie i zakonne. Wszystkie dochody jakie mu pozostawały dzięki nader skromnemu życiu, oddawał ubogim i fundacjom nowych placówek swojej kongregacji.
Św.Alfons głęboko wierzył w moc wstawienniczą Najświętszej Maryi Panny. Uważał, że człowiek jest zbyt słaby i grzeszny, aby był godzien bezpośrednio zwracać się do Boga. Dlatego, podobnie jak św.Ludwik Grignion de Montfort, czcił Maryję jako tę, która pośredniczy miedzy człowiekiem a swoim Synem, przedstawiając Mu nasze prośby. We wszystkich dziełach towarzyszył mu Różaniec święty, toteż stale nosił przy sobie, u pasa, duży różaniec, na którym modlił się. Stale zachęcał innych do gorliwego odmawiania Różańca, tłumacząc, że dzięki Różańcowi możemy nie tylko wyjednać sobie i innym wiele łask Bożych, ale może on być również skutecznym środkiem pokutnym. Spowiednikom radził, aby zalecali penitentom odmawianie Różańca jako przebłaganie za grzechy.
Święty Klemens Maria Hofbauer (1751-1820), redemptorysta, który znaczną część życia swego spędził w Warszawie na zbożnej świętej pracy około zbawienia dusz, idąc ulicą wciąż odmawiał po cichu Różaniec. Nazywał go biblioteką swoją i najsilniejszym środkiem nawrócenia grzeszników, „zwłaszcza umierających”. „Gdy idę – mawiał – do chorego, o którym wiem z góry, że nie jest przygotowany do spowiedzi, albo o spowiedzi nic słyszeć nie chce, mówię po drodze Różaniec – a wszystko idzie jakby z płatka. Wierzcie mi, Matka Boska uprosi wszystko, i nigdy jeszcze nikogo nie opuściła, co szczerze ją błagał o wstawiennictwo”. Kiedy wracał razu pewnego wyczerpany z przedmieścia Wiednia do domu, opowiadał, iż był u chorego, który od siedemnastu lat nie był u spowiedzi, a jednak umarł skruszony. Ale – mówił – wszystko idzie gładko, gdy ktoś mieszka daleko na przedmieściu, bo wtedy mam czas odmówić po drodze Różaniec, i nie przypominam sobie, żeby grzesznik się nie nawrócił, jeśli miałem czas zmówić za niego Różaniec”. Młodzieńcom rozdawał małe różańce, które mogli dyskretnie nosić pod odzieżą lub w kieszeni i modlić się na nich. Szczególnie gorąco nakłaniał ich do odmawiania różańca podczas wieczornych przechadzek, aby ich ustrzegł od pokus, których tyle czyha na ludzi w wielkim mieście.
Święty Jan Maria Vianney (1786-1859) urodził się we Francji, w Dardilly koło Lyonu w rodzinie ubogich, niepiśmiennych wieśniaków. Do I Komunii przystąpił potajemnie podczas Rewolucji Francuskiej w 1799 r. Po raz pierwszy przyjął Chrystusa do swego serca w szopie, zamienionej na prowizoryczną kaplicę, do której wejście dla ostrożności zasłonięto furą siana. Ponieważ szkoły parafialne były zamknięte, nauczył się czytać i pisać dopiero w wieku 17 lat.
Po ukończeniu szkoły podstawowej, otwartej w Dardilly w 1803 roku, Jan uczęszczał do szkoły w Ecully (od roku 1806). Miejscowy, świątobliwy proboszcz udzielał młodzieńcowi lekcji łaciny. Od służby wojskowej Jana wybawiła ciężka choroba, na którą zapadł. Wstąpił do niższego seminarium duchownego w 1812 r. Przy tak słabym przygotowaniu i późnym wieku nauka szła mu bardzo ciężko. W roku 1813 przeszedł jednak do wyższego seminarium w Lyonie. Przełożeni, litując się nad nim, radzili mu, by opuścił seminarium. Zamierzał faktycznie tak uczynić i wstąpić do Braci Szkół Chrześcijańskich, ale odradził mu to proboszcz z Ecully. On też interweniował za Janem w seminarium. Dopuszczono go do święceń kapłańskich właśnie ze względu na tę opinię oraz dlatego, że diecezja odczuwała dotkliwie brak kapłanów” (http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/08-04a.php3).
„Biskup, który miał zadecydować, czy wyświęcić na kapłana przyszłego proboszcza z Ars, bał się podjęcia takiej decyzji, ponieważ św. Jan Maria Vianney nie dawał sobie rady z nauką. W końcu biskup postawił decydujące pytanie: „Czy umiesz odmawiać Różaniec?”, „Kocham tę modlitwę!” odpowiedział Vianney. Słysząc taką odpowiedź biskup powiedział: „Wyświęćmy go. Będzie dobrym księdzem”. I tak, 13 sierpnia 1815 roku Jan otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas 29 lat.
Powierzono mu probostwo w parafii w Ars, „bardzo zaniedbanej religijnie. Kościół świecił pustkami, natomiast w pobliskiej karczmie było pełno i gwarno, odbywały się wciąż zabawy nawet w niedziele, w czasie nabożeństwa. Bolał nad tym święty proboszcz, wtedy Matka Najświętsza natchnęła go, aby wprowadził Różaniec. Ale z kim miał go odmawiać, skoro zgłosiły się tylko dwie osoby chętne do odmawiania tej modlitwy: jego gospodyni i druga sześćdziesięcioletnia pani. Więcej nie przybywał nikt.
Pewnego dnia zobaczył kilka dziewcząt, które czekały na spowiedź. Zapytał je, czy zechciałyby wspólnie odmawiać Różaniec. I tak, zupełnie przypadkiem, dziewczęta powiększyły grono odmawiających. Odtąd coraz więcej osób przychodziło na Różaniec i do spowiedzi, a coraz mniej było w karczmie na zabawach i pijatyce. Z czasem parafia Ars zasłynęła z bogobojności i życia religijnego, a św. Jan Vianney zasłynął ze świętości w całym świecie. Zewsząd też zjeżdżano się do niego do spowiedzi, po radę i aby go zobaczyć. Ażeby umożliwić wszystkim dojazd do Ars, przeprowadzono tam specjalnie linię kolejową” (ks.Andrzej Papież). Dzisiaj święty Jan Maria Vianney jest patronem i proboszczów, a jego powiedzenie: „Jedno tylko Zdrowaś Maryjo dobrze powiedziane wstrząsa całym piekłem” często jest cytowane.
„Z różańcowej szkoły wciąż wykwitają przepiękne kwiaty prawdziwej świętości” (MB do Barbary Kloss).
Święty Antoni Maria Claret (1807-1870) od dzieciństwa marzył o kapłaństwie, ale ojciec, odkrywszy u niego talenty techniczne i umiejętność projektowania, postanowił uczynić go swym następcą w tkalni... Posłuszny woli ojca nauczył się tkactwa i radził sobie z tym tak dobrze, że ojciec rychło powierzył mu zarządzanie warsztatem. Kiedy Antoni zyskał sobie uznanie pracowników, zaczął ich zachęcać do codziennego wspólnego odmawiania Różańca świętego i częstego uczestnictwa w Mszach. Nie potrącał zapłaty za czas spędzony na modłach i doprowadził do tego zaczął dobrze prosperować. Już jako nastolatek pojął, że szczęśliwi robotnicy są bardziej produktywni” (Ann Ball).
W późniejszym swoim życiu, kiedy jednak został duchownym, tak bardzo się przykładał do rozpowszechniał nabożeństwa różańca świętego, iż – jak wyznał - „Najświętsza Dziewica Maryja kilkakrotnie powiedziała mu, że on ma być Dominikiem współczesności w krzewieniu Różańca”.
Święty Jan Bosco (1815-1888), wychowany przez wcześnie owdowiałą, bardzo pobożną matkę, już od chłopięcych lat pobożność tę starał się wszczepić w swoich nieletnich rówieśników w sposób łagodny, „bezbolesny”, w połączeniu z zabawą i różnymi figlami. I tak, nauczywszy się kilku sztuczek kuglarskich, urządzał im specjalne przedstawienie na łące, ale „przed końcowym numerem przedstawienia wyciągał różaniec, klękał i zapraszał wszystkich do modlitwy. Czasem powtarzał kazanie, które rano słyszał w kościele. To była opłata za bilet, jakiej domagał się od swej publiczności”(Teresio Bosco). W wieku 26 lat przyjął święcenia kapłańskie.
Ponieważ od wczesnej młodości posiadał dar nadzwyczaj pogodnego usposobienia, z łatwością zjednywał sobie młodych ludzi. I właśnie praca wśród młodzieży, najczęściej opuszczonej i zaniedbanej, stała się jego życiowym charyzmatem. Na tym polu, wraz z współbraćmi założonego przez siebie zgromadzenia Pobożnego Towarzystwa świętego Franciszka Salezego, dokonał wielkich dzieł. We włoskim Turynie, gdzie pracował, wybudował potężne gmachy ośrodka religijno wychowawczego dla młodzieży, dostarczał do seminarium setki gorliwych kapłanów, a przede wszystkim, w dziedzinie wychowania chrześcijańskiego upamiętnił się nie tylko jako jeden z największych pedagogów w dziejach Kościoła, ale zostawił po sobie kierunek-szkołę pod nazwą „systemu uprzedzającego”, który wprowadził prawdziwy przewrót w dotychczasowym wychowaniu.
„W jednym ze snów ksiądz Bosko jest wyprowadzony przez Przewodniczkę na łąkę, na której widzi grubego, długiego na osiem metrów węża. Chce uciekać, lecz Przewodniczka powstrzymuje go i zachęca do walki. Razem biorą sznur, rozciągają go nad karkiem potwora, uderzają, a potem zawiązują na szyi gada pętlę. Wąż się rzuca, uderza cielskiem o ziemię, aż jego ciało zaczyna rozrywać się na strzępy. Przewodniczka zwija sznur i chowa do skrzynki. Po otwarciu skrzynki widać, że sznur ułożył się w słowa Zdrowaś Maryjo. W tej chwili Przewodniczka wyjaśnia: Wąż przedstawia demona, a sznur modlitwę Zdrowaś Maryjo, a raczej różaniec, który stanowi kontynuację Zdrowaś. Nim można pokonać, zwyciężyć i zniszczyć wszystkie piekielne demony” (http://www.zsss.osw.pl/gim/Aktualno%C5%9Bci/Peregrynacja/Sny%C5%9BwJanaBosko/tabid/858/Default.aspx).
Czym był dla niego Różaniec święty, niechaj zaświadczy to, że wprowadził codzienne odmawianie cząstki Różańca nie tylko w swoich rodzinach zakonnych (męskiej i żeńskiej), ale także wśród wychowanków. W następstwie tego Różaniec stał się praktyką wspólnotową dla młodzieży i salezjanów. których wdrożył do tej modlitwy i bardo mocno propagował ją.
Niektórzy byli jej przeciwnikami, mówiąc Mu, aby zamiast recytowania różańca pozostawić tylko modlitwy wspólne odmawiane na głos. Święty wiedział jednak, że młodzież, gdy się nie modli na głos, to trudno będzie, by modliła się w myślach czy na rozmyślaniu. Znał bowiem dobrze psychikę młodzieży. Uważał, że nawet jeśli będzie to modlitwa tylko "słowami", to i tak jest już duży sukces, bo wówczas skutecznie oddala od siebie szatana.
Różaniec dla Świętego był modlitwą bardzo prostą, bo nawet najmniejsi mogli się jej nauczyć, a zarazem trudną, bo wymaga głębokiej kontemplacji życia i działalności Jezusa Chrystusa. A taka kontemplacja nie jest to prosta. Różaniec był punktem oparcia i spojrzenia na sytuacje z perspektywy Maryi kontemplującej swojego Syna. Maryja i Różaniec były pomocą w pokonywaniu kryzysów dojrzewania, wszelkich trudności i niepewności. W modlitwie różańcowej widział codzienną pomoc w formowaniu i kształtowaniu życia swoich wychowanków. Wychowankowie zaś „kochali go tak bardzo, że kiedy w lipcu 1846 roku ciężko zachorował i „przez osiem dni znajdował się między życiem a śmiercią, byli tacy, którzy w ciągu tych ośmiu dni, pracując na palącym słońcu, nie wypili ani jednego łyka wody, by uprosić u nieba łaskę jego powrotu do zdrowia. W Sanktuarium MB Pocieszenia mali murarczycy modlili się w dzień i w nocy. Zawsze ktoś klęczał przed Madonną. Czasami oczy zamykały się im z wielkiego zmęczenia (przyszli po 12 godzinach pracy), ale dzielnie trwali na modlitwie. Niektórzy – z rozbrajającą dla młodych wspaniałomyślnością – przyrzekli Matce Boskiej, że będą przez całe życie odmawiać codziennie Różaniec...” (T.B.jw.).
Pewnego razu, spotykając się z markizem d'Azeglio, który przyszedł do Oratorium, by obejrzeć rozwijające się dzieło, ksiądz Bosko pokazał mu cały dom, przedstawił wszelkie projekty pracy na przyszłość, regulamin dnia wychowanków. Markiz każdą rzecz podziwiał i chwalił, jednak uważał, iż ksiądz Bosko traci zbyt dużo czasu na długie modlitwy, a szczególnie na tę, którą powtarza się 50 razy. Wręcz zachęcał, by ją wyeliminować z harmonogramu dnia. Ksiądz Bosko zdecydowanie odpowiedział, że dla niego ta modlitwa jest podstawą wszelkiej działalności i prędzej pozostawiłby inne ważne rzeczy lub też wspaniałe przyjaźnie, ale na pewno nie różaniec.
Różaniec był dla niego tak bardzo ważny, iż nie mógł znaleźć wytłumaczenia dla salezjanina, który nie odmawiałby tej modlitwy. Twierdził, że przez Różaniec można wybłagać u Matki Bożej wiele łask potrzebnych dla duszy, dla ludzi potrzebujących konkretnych darów od Boga. Jest to modlitwa, którą można modlić się wszędzie, nawet idąc do pracy, szkoły czy też wykonując niektóre prace. Przebywając wśród młodzieży, zawsze znalazł czas na modlitwę i odmówienie różańca. Do dziś przetrwała tradycja, by wspólnie w czasie wolnym wychodzić na modlitwę różańcową, spacerując wokół kościołów czy domów”. (Oprac. na pdst. art. ks. Mirosława S. Wierzbicki ego „Don BOSCO” X/2004)
Święty Charbel (Szarbel, Sarbeliusz) Makhlouf (1828-1898) − libański duchowny maronicki, mnich i pustelnik należący do Kościoła katolickiego, który po śmierci zasłynął w całym świecie z powodu mnóstwa niezwykłych cudów, jakich doznali wierni za jego wstawiennictwem. Święty był człowiekiem wielkiej modlitwy i choć trudno stwierdzić, że na pewno odmawiał Różaniec, to jednak w jego pustelniczej celi na poczesnym miejscu znajdował się obraz Królowej Różańca Świętego z Pompejów. A zatem „był czcicielem pompejańskiej Pani, mógł więc znać nowennę Pompejańską i modlić się nią. A to jest przecież nowenna różańcowa, wymagająca codziennego odmówienia trzech części Różańca świętego przez 54 dni.
Matka Boża w 1884 roku dała nam tę nowennę, która bardzo szybko rozpowszechniła się, zdobywając popularność w całym katolickim świecie. A skoro stało się to jeszcze za życia świętego, przeto mógł on przez ponad 10 lat odmawiać ją, modląc się na różańcu.
„Sztuki świętości należy uczyć się tak, jak każdej innej sztuki, czyli u najlepszego mistrza, który daje najprostszy, najlepszy, wypróbowany sposób osiągnięcia tej sztuki. Tym mistrzem dla was jest Różaniec święty, który podaje wzór najświętszego życia Mojego Syna – Boga-Człowieka oraz Mego życia z Jego życiem złączonego” (MB do Barbary Kloss).
„Szczególny charyzmat jako prawdziwy Apostoł Różańca, miał błogosławiony Bartolo Longo (1841-1926). Jego droga świętości oparta była na natchnieniu jakie usłyszał: „Kto szerzy Różaniec, ten jest ocalony !”. Na tej podstawie czuł się powołany do zbudowania w Pompejach świątyni pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej na tle ruin starożytnego miasta, które po wiekach wyłoniło się ze swych prochów oraz do stworzenia w tym miejscu, obok wielkich dzieł charytatywnych – światowego centrum Różańca świętego. Stamtąd rozpowszechnił się w całym świecie wizerunek Królowej Różańca Świętego, który bł.Bartolo pozyskał w tak opłakanym stanie, że nikt nie wierzył, iż uda się go na nowo przywrócić do świetności, aby Królowa mogła w nim odbierać wielką cześć. On zaś sam „każde Pozdrowienie Anielskie odmawiał z taką czułością, jakby widział przed sobą nie obraz, ale prawdziwą Maryję; jakby każda zdrowaśka była pierwsza i ostatnia w jego życiu” (Marek Woś). „Przez całe swoje dzieło bł.Bartolo Longo rozwinął chrystologicznego i kontemplacyjnego ducha różańca, znajdując mocną zachętę i oparcie u Leona XIII, Papieża różańca” (św.Jan Paweł II).
„Różaniec jest nie tylko modlitwą; jest on cudownym środkiem uświęcenia i postępu duchowego” (św.Jan Paweł II).
Święta s.Maria Alfonsyna Danil Ghattas (1843-1927)– Palestynka z Jerozolimy, która jako katechetka dokładała wielu starań, aby wdrażać dzieci i młodzież do modlitwy różańcowej - w 1876 roku, podczas odmawiania Różańca ze współsiostrami – po raz pierwszy ujrzała Matkę Bożą. W kolejnych objawieniach Matka Najświętsza wyraziła życzenie, aby powołano zgromadzenie zakonne poświęcone propagowaniu Różańca świętego. Zakonnica przekazała życzenie Maryi patriarsze Jerozolimy, biskupowi Viacenzo Bracco. W jednym z kolejnych objawień (w 1877 roku), które miało miejsce w dniu święta Królowej Różańca Świętego, Maria ujrzała nowo wybudowany klasztor. Przy głównym wejściu, na tarasie, stała Matka Boża.
Budynek klasztorny miał 15 okien, a w każdym z nich stała jedna siostra. Nad siostrami widniały napisy związane z tytułami poszczególnych tajemnic różańcowych: "Maria od Zwiastowanie", "Maria od Nawiedzenia", "Maria od Narodzenia". W dziesiątym oknie z napisem "Maria od Krzyża" - wizjonerka ujrzała samą siebie, co wkrótce miało się urealnić w wielkich trudnościach i przeciwnościach, jakie musiała pokonać, powołując nową wspólnotę zakonną. W 1881 roku, zgodnie z życzeniem Matki Bożej – powstało zgromadzenie pod nazwą Instytutu Sióstr od Świętego Różańca...
W lecie 1885 roku, gdy z jedną z sióstr przebywała w Jaffie, w Galilei, zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, w którym młoda dziewczyna, Nathira, wpadła do głębokiej studni z wodą. Wtedy Maria rzuciła jej długi sznur swojego różańca z 15 dziesiątkami. Nathira uchwyciła ten sznur „ratunkowy” i dzięki temu została wydobyta ze studni.
Maria Alfonsyna do końca życia, codziennie odmawiała Różaniec, ale żyła w ukryciu. Nikt, oprócz kierownika duchowego, nie wiedział o jej objawieniach. Dopiero na łożu śmierci ujawniła, gdzie są ukryte jej zapiski z widzeń i rozmów z Matką Bożą. Zawsze wierzyła w to, że Matka Najświętsza jest przy niej i że wspiera ją na drodze rozkrzewiania Różańca. Żyła według słów, które od Niej otrzymała: "Różaniec jest waszym skarbem". W 2009 roku została beatyfikowana , a w 2015 – kanonizowana.
Święta Bernadetta Soubirous (1844-1879) wizjonerka, która dostąpiła łaski objawienia się jej Niepokalanej Maryi Panny we francuskim Lourdes - już od dzieciństwa, pasąc owce „Dzieliła swój czas miedzy zabawą a trzodą i odmawianiem Różańca świętego”. „Paciorki koronki (różańcowej) przesuwała całą resztę życia tak, jak w Lourdes. „Różaniec był jej modlitwą ulubioną” - powiedziała pewna przełożona generalna. Nieraz w infirmerii s. Gonzaga Champy odmawiała z nią na przemian zdrowaśki.
Wieczorem, udając się na spoczynek - tak radziła jednej z towarzyszek; „niech siostra weźmie różaniec i niech zasypia, odmawiając go. W ten sposób siostra będzie postępować tak, jak małe dzieci, które zasypiając powtarzają: mama, mama...”
Błogosławiony Contorado (Guntard) Ferrini (1859-1902), profesor uniwersytetu w Pawii, który już jako student, w środowisku wrogo nastawionym do Kościoła, tak dalece się wyróżniał, że z półuśmiechem nazywano go św.Alojzym. Jako profesor wykładający prawo rzymskie imponował głębią, jasnością i atrakcyjnością swoich wykładów, co sprawiało, że zdobywał coraz więcej słuchaczy żądnych wiedzy. Mieszkając przez pewien czas w Mediolanie, popierał prywatne szkolnictwo katolickie, które wówczas było upośledzone przez rządy liberalne. Całym swym życiem wykazał, że wiedza nie tylko nie sprzeciwia się wierze, ale do niej prowadzi; że uczony może być również heroicznie świętym, a kiedy gościł w swoim domu przyjaciół, zapraszał ich do wspólnej modlitwy różańcowej.
Święta Maria Goretti (1890-1902). Urodziła się w ubogim, lecz pełnym miłości domu w Corinaldo we Włoszech, jako trzecie spośród siedmiorga dzieci Assunty i Luigiego Gorettich. Po przedwczesnej śmierci ojca, matka sama musiała łączyć pracę, aby utrzymać rodzinę, z wychowaniem licznego potomstwa. Maria, która pod nieobecność matki pełniła obowiązki domowe, znajdowała jednak czas na staranne przygotowanie się do Pierwszej Komunii świętej. Dużo modliła się i uczęszczała na katechezy, przy tym miała szczególne nabożeństwo do Matki Bożej, którą pokochała całym sercem. Rodzice nauczyli ją modlitwy różańcowej. Zawsze bowiem, po zakończonym dniu pracy, zapraszali dzieci do wspólnego odmówienia Różańca. Maria zaś, codziennie przed snem, odmawiała Różaniec po raz drugi.
Kiedy ukończyła zaledwie 12 lat, młody sąsiad, mieszkający w tym samym domu, zapałał pożądaniem do tak młodej dziewczyny, która stanowczo opierała się jego natrętnym propozycjom. On jednak postanowił zdobyć ją za wszelką cenę, a kiedy dziewczyna nieugięcie broniła swej czystości, rozwścieczony jej oporem zadał jej czternaście ciosów nożem, ale Maria, zanim straciła przytomność, zdążyła jeszcze przekazać mamie swoją prośbę, żeby ludzie nie krzywdzili jej zabójcy... Alessandro, bo takie było jego imię, już w więzieniu, dzięki sennemu obrazowi, w którym Maria przyszła do niego, ubrana w biały strój i uśmiechając się dała mu bukiet białych lilii – zrozumiał, że dziewczyna przebaczyła mu. To sprawiło, że nawrócił się, głęboko przeżywając swoją bestialską zbrodnię. Gdy po 30 latach znalazł się na wolności, zdobył się także na odwagę, aby poprosić matkę Marii o przebaczenie. Kobieta z pokora odpowiedziała, że skoro jej córka wybaczyła mu, to i ona przebacza.
Dzisiaj, niestety, jakże często, ludzie nie wybaczają sobie żadnych doznanych krzywd, dlatego patrząc na przykład życia świętej Marii Goretti i jej matki, możemy sobie uświadomić jakie błogosławione są owoce różańcowe. Jedno z wezwań litanii do Marii Goretti, mocno podkreśla to: „Pełna miłości do Różańca Świętego” – módl się za nami.
Błogosławiony Zefiryn Gimenez Maila (1861-1936) urodził się w rodzinie cygańskiej w Hiszpanii. Przez całe swoje życie zajmował się sprzedażą osłów i koni. Prowadził niezwykle pobożne życie, należał do Trzeciego Zakonu Franciszkańskiego, współcześnie znanego jako Franciszkański Zakon Świeckich. W 1936 r. wybuchły w Hiszpanii prześladowania katolików ze strony wrogów Kościoła i tradycyjnego ładu, którzy obwołali w Hiszpanii republikę. Ofiarą terroru padł również Zefiryn. Kiedy wstawił się za wleczonym po ulicy młodym kapłanem katolickim, sam został aresztowany. Będącemu już w więzieniu rewolucjoniści zaoferowali mu uwolnienie, jeśli tylko przestanie odmawiać różaniec. Cygan jednak nie przystał na to, został więc 8 sierpnia 1936 r. rozstrzelany. Przed śmiercią krzyknął: „Niech żyje Chrystus Król". Został uznany za patrona Cyganów i jest pierwszym Romem wyniesionym na ołtarze (wg http://www.katechesis.pl/różaniec/o-różańcu/item/1114-różańcowi-święci.html).
Święta Urszula Ledóchowska (1865-1939) zakonnica, urszulanka, założycielka gałęzi urszulanek szarych, wyniosła z domu, wraz z rodzeństwem, przykładne wychowanie religijne, co w ich dorosłym życiu zaowocowało powołaniami zakonnymi i świętością. Jej charyzmatem w pracy zakonnej było wychowywanie oraz kształcenie dzieci i młodzieży, czym zdobywała wielki szacunek nie tylko w Polsce, ale także w Rosji, Szwecji i w Danii.
W krajach skandynawskich apostołowała i prowadziła różnorodną działalność, aby uzyskać pomoc dla Polaków udręczonych skutkami Pierwszej Wojny Światowej. Wygłaszała odczyty, prowadziła wykłady, pisała artykuły i odezwy, a także wydawała polskie książki. W Szwecji, a po przeniesieniu – w Danii, rozrastał się jej dom zakonny i nowicjat, przy których założyła także szkołę i dom opieki dla dzieci polskich. Ponadto, organizowała pomoc materialną dla Polaków tam zamieszkałych. Za tę działalność otrzymała tytuł Honorowego Członka Komitetu Pomocy Polsce w Vevey oraz order Polonia Restituta i Krzyż Niepodległości. Pod jej kierunkiem, już po powrocie do Polski, urszulanki dokonywały wielkich rzeczy dla środowisk najbardziej zaniedbanych.
Swoim współsiostrom, urszulankom pozostawiła cenny Testament Duchowy, w którym, między innymi, kładła wielki nacisk na modlitwę różańcową. „Kochajcie to, co Maryi jest miłe – pisała w nim. Nie tylko odmawiajcie go słowem, ale odmawiajcie go życiem całym, wprowadzając w życie cnoty Maryi, jakie w tajemnicach różańcowych są nam przedstawione. Niech odmawianie przez Was różańca będzie gorącym aktem miłości ku Maryi, będzie zachętą do cnoty, będzie rachunkiem sumienia, co do wierności naśladowania Maryi; będzie prośbą o świętość, na wzór świętości Maryi. Miejcie zawsze różaniec przy sobie: i we dnie, i w nocy, nie opuszczajcie go nigdy. Niech on będzie wiernym Waszym przyjacielem, łańcuchem przykuwającym serca Wasze do Serca Matki naszej w niebie... Kochajcie Maryję, dzieci moje, kochajcie Jej różaniec...”.
Błogosławiony Ignacy Kłopotowski (1866-1931) założyciel zgromadzenia zakonnego sióstr loretanek, posiadał wspaniałe wyczucie ducha czasu, upatrując w katolickim słowie drukowanym „nowoczesnego kaznodzieję”, który może w skuteczny sposób zmienić niezadowalający stan polskiego katolicyzmu, wyzwalając go z płytkiej, szablonowej pobożności i kierując w stronę dojrzałej, świadomej i odpowiedzialnej wiary. W związku z tym, stworzył pierwsze w Polsce pismo o tematyce różańcowej pt. „Kółko Różańcowe”, które z pomocą Matki Najświętszej i Jej Różańca, poprzez solidną odnowę duchową, miało ukształtować w narodzie wiarę opartą na zdrowej doktrynie katolickiej i wdrożyć go do postępowania zgodnego z zasadami moralności chrześcijańskiej. W piśmie swoim wyjaśniał zasady odmawiania różańca, przypominał, że modlitwa ta nie może ograniczać się do mechanicznego odmawiania "zdrowasiek", ale dzięki rozważaniu tajemnic ma pogłębiać w nas miłość ku Bogu i ludziom...
Odkąd car, w 1905 roku, wydał ukaz tolerancyjny dla Królestwa Polskiego i mogły już legalnie działać koła Żywego Różańca, błogosławiony organizował pomoc w kierowaniu tymi zespołami, dla duszpasterzy–opiekunów kół oraz dla zelatorów, zamieszczając odpowiednie materiały w „Kółku Różańcowym”. I tak, przekazywana przez niego prawda o niewyczerpanym bogactwie modlitwy różańcowej, stopniowo stawała się źródłem osobistej świętości tych, którzy ją praktykowali. Nie sposób przecenić wielkiego wkładu bł.Ignacego w umacnianie wiary rodaków, a zwłaszcza pogłębiania pobożności maryjnej, gdyż dzieło jego trwa do dzisiaj i wydaje wielkie owoce. Skromne „Kółko Różańcowe”, po długim okresie niebytu, odrodziło się w postaci nowoczesnego miesięcznika „Różaniec”, a znaczące zgromadzenie sióstr loretanek prowadzi duże, prężne Wydawnictwo katolickie, liczące się na świecie (wg.s.Jolanty Chodorskiej CSL „Różaniec”nr 3(681) z 2009 r.).
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus (1873-1897), młoda karmelitanka, twórczyni „małej drogi duchowej”, „najmłodsza pośród "Doktorów Kościoła", której żarliwe życie duchowe jest świadectwem tak wielkiej dojrzałości, a intuicje wiary zawarte w jej pismach są tak rozległe i głębokie, że pozwalają jej zająć miejsce pośród wielkich mistrzów duchowości” (bł.Jan Paweł II) - kochała Różaniec święty, ale też miała kłopoty z modlitwą różańcową. Nieraz bowiem skarżyła się, że zasypia mimo woli przy jego odmawianiu. Kiedyś tak powiedziała o swoim zmartwieniu „różańcowym”: „W samotności... odmawianie różańca kosztuje mnie bardziej niż włosiennica. Czuję, że bardzo źle go odmawiam i choć staram się rozważać jego tajemnice, to zupełnie nie udaje mi się na nich skupić... Dlatego smuciłam się tym brakiem pobożności, który mnie zastanawiał ponieważ kocham Najświętszą Maryję Pannę tak bardzo. Teraz jednak smucę się mniej, myślę, że Królowa Nieba będąc moją Matką, musi widzieć moją dobrą wolę i że to Jej wystarcza”.
Błogosławiony ks.Władysław Demski (1884-1940) jeszcze w okresie zaborów pracował jako duszpasterz wśród Polaków na Warmii. Był działaczem plebiscytowym, działającym na rzecz przyłączenia do Polski Powiśla i Warmii. Po nieudanych wyborach został zmuszony przez władze niemieckie do opuszczenia terenu swojego posługiwania, a w listopadzie 1939 r. został aresztowany przez Niemców. Najpierw umieszczono go w obozie koncentracyjnym w Stutthofie, a stamtąd przewieziono do Sachsenhausen. Kiedy w czasie pracy wypadł mu z kieszeni różaniec, przy zdarzeniu tym byli esesmani, którzy kazali podeptać ów różaniec. On jednak odmówił. Wtedy wrzucili różaniec do błota kazali mu ucałować go. Kapłan ukląkł i odszukawszy wargami krzyżyk różańca, ucałował go. To wzbudziło wściekłość esesmanów, którzy pobili księdza Demskiego na śmierć. Działo się to 26 maja 1940 roku. W 1999 roku został beatyfikowany wraz z grupą 107 męczenników II wojny światowej (wg http://www.katechesis.pl/różaniec/o-różańcu/item/1114-różańcowi-święci.html).
„Różaniec daje święte pragnienia świętości, których wyrazem jest tęsknota do Królestwa Bożego tutaj, na ziemi, do królowania Jezusa i Maryi oraz tęknota do Królestwa Bożego w niebie, żeby tam już być” (wg Barbary Kloss).
Błogosławiony Izydor Bakanja (1885-1909), ubogi afrykańczyk z Konga, pracując z dala od domu nawiązał kontakt z belgijskimi misjonarzami, od których po raz pierwszy dowiedział się o Jezusie. Będąc szczerze przekonany do nowej wiary, wkrótce przyjął sakrament Chrztu świętego a wraz z nim imię Izydor, a także szkaplerz karmelitański, który nosił z wielką godnością. Niedługo potem został bierzmowany. Kiedy ze względu na wiek rodziców podjął nową pracę bliżej domu, wkrótce przekonał się, że jego pracodawca Van Cauter, jest zawziętym ateistą, który szczególnie prześladował wyznawców Chrystusa. Pałał do nich nienawiścią i nie pozwalał pracownikom na noszenie jakichkolwiek oznak religijnych ani na sprawowanie praktyk religijnych.
Chociaż z tego powodu nieraz dochodziło do poważnych konfliktów pomiędzy kolonizatorem a jego pracownikami, Izydor stawiał opór i nie tylko nie zdjął szkaplerza, ale nadal odważnie świadczył o swojej wierze. Często odmawiał różaniec w jakichś zacisznych miejscach, a widząc, że nie wszyscy znają Chrystusa, ewangelizował swoich współbraci pracujących na plantacji drzew kauczukowych. Zbierał ich na modlitwie, mówił im o Dobrej Nowinie, wyjaśniał wątpliwości i zachęcał do modlitwy różańcowej. Cieszył się, że może być katechistą i przyczyniać się do rozszerzania wiary chrześcijańskiej. To sprawiło, że Van Cauter zaczął prześladować młodego pracownika, ale Bakanja znosił cierpliwie wszystkie szykany. Widząc jednak, że postawa wrogości wobec niego się nasila, poprosił o zwolnienie z pracy, ale zarządca odmówił kategorycznie oświadczając, że jeżeli potrzebuje zwolnienia to może o nie poprosić swojego Boga, natomiast on, który tutaj rządzi, zadecydował, że Bakanja ma pozostać na plantacji zaprzestając modlitwy.
Za odmowę zdjęcia szkaplerza, za głoszenie Dobrej Nowiny, za odmawianie różańca choć było to zabronione oraz za namawianie innych robotników do przyjęcia chrztu, Izydor został wychłostany. Mimo to, bez szemrania przyjął na siebie chłostę z 25 razów, wyobrażając sobie biczowanie Chrystusa. Reakcja pokrzywdzonego służącego jeszcze bardziej rozsierdziła Van Cautera. Nie chcąc dłużej tolerować tak wywrotnego - jego zdaniem - postępowania wezwał go do siebie, zerwał brutalnie szkaplerz z jego szyi i nakazał wymierzyć mu ponownie karę chłosty, tym razem z 200 cięgów wymierzonych biczem ze skóry słonia, który był zakończony metalowymi gwoździami. Potem, ten straszliwy okrutnik, kazał potwornie zmasakrowanego porzucić samotnie w lesie.
Dopiero po trzech dniach, gdy jakoś doczołgał się do drogi, Dorpinghaus, inspektor plantacji kauczuku, który przypadkiem znalazł się tam, zobaczył człowieka z pooranymi przez głębokie rany plecami, z których wydobywał się przykry odór i które pokryte były muchami. Inspektor zabrał Izydora na swój statek i kazał udzielić mu pomocy, ale infekcja objęła już cały organizm męczennika i nie było żadnej nadziei na wyleczenie. Przewiózł go zatem do pobliskiej wioski (Ngomb'Isongu), powierzając opiece miejscowych chrześcijan. Mimo dobrej opieki Izydor konał długo, przez całe sześć miesięcy, ale do końca swoich dni nie rozstawał się z różańcem. Modlił się za swego prześladowcę oraz w intencji rozwoju chrześcijaństwa wśród swych rodaków. Sześć miesięcy powolnego umierania, ze szkaplerzem, różańcem i modlitwą, zaświadczyło o jego heroicznej wierze... 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, Bakanja, który od kilku tygodni nie miał siły się podnieść na łóżku, nabrał sił. Wstał i wyszedł spacerując z różańcem w ręku pomiędzy bananowcami. Kiedy powrócił położył się z powrotem i zasnął w Panu.
Źródła: internet, a zwłaszcza: http://adgentes.misjonarze.org/index.php/nasze-misje/dr-kongo/blogoslawieni-ziemi-kongijskiej/blogoslawiony-izydor-bakanja/
„Święty Ojciec Pio (1887-1968), kapucyn, wielki charyzmatyk obdarzony łaską charyzmatów ran, jakie Chrystus musiał cierpieć na dłoniach przybitych do krzyża, miał tak wielkie przywiązanie do modlitwy różańcowej, że w jego dłoniach zawsze tkwił różaniec, którego ziarenka przebierał godzinami, we dnie i w nocy. Można by rzec, że różańcowym ziarenkom powierzał, godzina po godzinie, wszystkie udręczenia i bóle, radości i wesela, troski i potrzeby swojej duszy i dusz setek tysięcy swoich duchowych dzieci.
Odmawiał tak wiele Różańców, że każdego wprawiał w zdumienie. Zapytany, ile Różańców odmawia w ciągu dnia i nocy, odpowiadał: „Czasem 40, a czasem 50”. Pytany, jak to robi, odpowiadał: „Jak ty to robisz, że ich nie odmawiasz ?”. „Odmawiaj zawsze Różaniec – radził – a wszystko dobrze się ułoży”. A gdy dziwiono się dlaczego odmawia tak wiele Różańców, odpowiedział: "Jeżeli Najświętsza Panna zawsze go polecała gdziekolwiek się ukazała, nie wydaje ci się, że musi być tego jakiś specjalny powód ?” (Angelo Figurelli). „Podajcie mi moją broń – mówił - gdy czuł, że traci siły w walce ze złem. _Tym się zwycięża szatana – wyjaśniał, biorąc do ręki różaniec.
Nigdy nie rozstawał się z różańcem. Odmawiał go bez przerwy – czy to w swojej celi, czy w refektarzu, w zakrystii czy na korytarzu, wchodząc po schodach czy schodząc z nich, na spacerze czy w konfesjonale,.. To była jego broń w walce z szatanem i swoisty Boży "kanał", przez który spływały łaski na niego samego, jak i na wszystkich, którym służył... Różaniec był dla ojca Pio źródłem życia, osnową, na której Duch Święty to życie wyplatał. Mówiono, że gdy on jest zajęty swoimi codziennymi sprawami, jego Anioł Stróż modli się w nim modlitwą różańcową. A kiedy jedno z jego duchowych dzieci zwróciło się z prośbą, by nauczył je modlitwy, która sprawi przyjemność Matce Najświętszej, ojciec Pio odrzekł: "A czyż jest inna piękniejsza i przyjemniejsza niż ta, której ona sama nas nauczyła, piękniejsza od modlitwy różańcowej ? Zawsze odmawiaj Różaniec"...
W swoim „Dzienniczku” pisanym w lipcu i w sierpniu 1929 roku, wśród wymienionych modlitw, które codziennie praktykował, na pierwszym miejscu umieścił Nowennę Pompejańską, zaś w samych Pompejach był przynajmniej trzy razy w życiu. W jego listach można znaleźć prośby de swojego spowiednika oraz do swoich córek duchowych, aby odmawiali za niego Nowennę Pompejańską. „Proszę, abyście mnie polecały Panu – pisał do Anity Rodote – odmawiając nowenny do Dziewicy z Pompejów, której opiece powierzam się i Jej ufam”.
Święty Ojciec Pio – opowiadał jeden ze współbraci - „zasypiał z różańcem w dłoni. Dyżurując w pobliżu, czuwałem nad nim jak matka nad dzieckiem. Na krótkie chwile zasypiał: po takich przepełnionych trudem dniach miał do tego pełne prawo. Wiele razy próbowałem wyjąć z ręki śpiącego różaniec i zastąpić go innym. A choć to brzmi nieprawdopodobnie, nigdy mi się to nie udało: nawet podczas snu ten święty człowiek nie przestawał ściskać w palcach, które przez to nabawiły się nawet odcisków, od swojej „broni”, jak zwykle nazywał sznur różańcowych paciorków...
Krótko przed śmiercią wypowiedział słowa: "Kochajcie Maryję i czyńcie wszystko, co możecie, aby ludzie Ją kochali. Odmawiajcie ku Jej czci Różaniec. Czyńcie to zawsze". Gdy na dwa dni przed swoją śmiercią, zapytano o. Pio, co miałby ważnego do przekazania ludziom, odpowiedział: „Chciałbym zaprosić wszystkich grzeszników z całego świata, aby kochali Matkę Bożą. Odmawiajcie zawsze różaniec. I odmawiajcie go tak często, jak tylko możecie. Szatan stara się zawsze zniszczyć tę modlitwę, ale to mu się nigdy nie uda. To jest modlitwa Tej, która króluje nad wszystkim i wszystkimi. To Ona nauczyła nas modlić się na różańcu, tak jak Jezus nauczył nas mówić Ojcze nasz.” A kiedy nie mógł już z nami rozmawiać, po przekazaniu mu naszych myśli, jego jedyną odpowiedzią było pokazanie różańca i słowa: Zawsze, zawsze...”
Błogosławiona Karolina Kózkówna (1898-1914) wychowała się w wielodzietnej rodzinie odznaczającej się autentyczną, żywą wiarą.. Od najmłodszych lat, ukochała modlitwę i pracę, nie rozstawała się z różańcem, który dostała od matki. Modliła się nie tylko w ciągu dnia, ale także i w nocy. Gorąco czciła Maryję Niepokalaną... Wszystkie swoje obowiązki domowe i opiekuńcze wobec licznego rodzeństwa wykonywała najlepiej, jak tylko umiała... Katechizowała swoje młodsze rodzeństwo i okoliczne dzieci, śpiewała z nimi pieśni religijne, odmawiała Różaniec i zachęcała do życia według Bożych przykazań... Pomagała również w prowadzeniu świetlicy i biblioteki, gdzie często przychodziły osoby dorosłe i młodzież... gdzie odbywały się też zmiany tajemnic różańcowych Żywego Różańca.
Błogosławiony Pier Giorgio Frassati (1901-1925) - włoski tercjarz dominikański (OPs), należący także jezuickiej Sodalicji Mariańskiej; przystojny student politechniki pełen radości i lubiany przez przyjaciół, czynnie uprawiający alpinizm, świetnie pływający, jeżdżący na rowerze, na nartach i konno; bardzo uzdolniony i obdarzony cechami lidera - ukazywany jest jako wzór dla współczesnej młodzieży. Mając wielką wiarę, której zawsze dawał jasne i czytelne świadectwo, gdziekolwiek się znajdował - pociągał do niej młodych ludzi ze swego otoczenia, zapraszając ich nie tylko na górskie wędrówki, ale także do udziału w nabożeństwach kościelnych, procesjach i adoracjach. Pragnął swe życie przeżyć jako służbę dla innych. Niestety, zmarł już w wieku 24 lat, zaraziwszy się chorobą Heine-Medina od biedaka, któremu służył swą opieką.
„Na pierwszy plan wybijało się jego umiłowanie Różańca. Nie tylko odmawiał go codziennie, ale gdy tylko się dało, wciągał do modlitwy innych. Zachęcał, inspirował, służył przykładem. Ksiądz Rinaldo Ruffini, salezjanin, mówił o Pier Giorgio: "Ileż to razy w hotelach czy górskich schroniskach uciszał nagle hałas, który często sam przedtem rozpętał, a co najmniej się do niego przyczynił, intonując swoim potężnym, choć niezbyt melodyjnym głosem różaniec, tak że siłą rzeczy przyłączali swoje głosy także i inni obecni nie należący do jego towarzystwa". – Ilu z nas zdecydowałoby się na taki krok wobec nieznanych sobie ludzi ? Zazwyczaj dopadają nas wtedy obawy, lęk przed wyśmianiem... Ale Pier Giorgio najwyraźniej nie miał takich hamulców... Moim testamentem – mówił – jest różaniec” („Królowa Różańca Świętego” nr 3(7) jesień 2013 str.31 – tam znajdziesz całość).
Don Pietro Occelli przypomniał sobie inne wydarzenie związane z błogosławionym, relacjonując: "Gdy tylko wysiadłem z tramwaju na peryferii Monterosa aby odwiedzić biednych... Pier Giorgio, trzymając w prawej ręce paciorki swego dużego różańca jak Fra'Savonarola, przyciszonym głosem dal nagły rozkaz : "tajemnice bolesne, część pierwsza: Modlitwa w Ogrójcu; Ojcze Nasz...". I tak przez wszystkie piątki, ulicami aż do baraków bezdomnych, zbierał ziarna tajemnicy bolesnej".
„Z kolei ksiądz Aleksander Roccati wspominając go, powiedział: "Jednego dnia, po Komunii świętej, którą przyjmował codziennie, a potem jako dziękczynienie odmawiał różaniec, śpiesząc się wyszedł z kościoła jeszcze z różańcem w ręku. Gdy schodził po schodach, jeden z jego towarzyszy widząc go zagadnął: "Pier Giorgio, stajesz się bigotem" "Nie - odpowiedział mu - jestem chrześcijaninem”.
Święty Josemaria Escriva de Balaguer (1902-1975) kapłan, założyciel katolickiego ruchu „Opus Dei”, jako nowej drogi powołania dla ludzi ze wszystkich środowisk społecznych, którzy pragną dążyć do świętości i oddziaływać na innych poprzez uświęcenie swojej pracy i codziennych obowiązków, żyjąc w świecie i pozostając ludźmi świeckimi. Dzięki ludziom skupionym wokół tego ruchu, który dzisiaj stanowi armię 60 tysięcy członków wywodzących się z ponad 80 narodowości 5 kontynentów - powstały liczne domy akademickie, szkoły wszelkich typów, uniwersytety, ośrodki kultury, kluby młodzieżowe, domy rekolekcyjne, kliniki, domy opieki społecznej itp. Organizator akademii, w której prowadzone były spotkania formacyjne dla studentów i młodszych pracowników naukowych, którzy jako przedstawiciele nauki i kultury mieli znaczący wpływ na ewangelizację całego społeczeństwa. Założyciel Kapłańskiego Stowarzyszenia Świętego Krzyża dla ewangelizacji coraz liczniejszych zastępów członków „Opus Dei”... swoje apostolskie działania kontynuował w sposób heroiczny, nie zważając na niebezpieczeństwa, na krwawe, śmiertelne prześladowania wszelkich osób duchownych, jakie niosła ze sobą wojna domowa w 1936 roku w Hiszpanii....
Święty Josemaria z Różańcem zetknął się w rodzinnym domu. Tam nauczył się odmawiać tę modlitwę i pielęgnować piękny zwyczaj polegający na tym, że zawsze w soboty, krąg zaprzyjaźnionych rodzin chodził do nieistniejącego dziś kościoła św.Bartłomieja, by odmówić Różaniec i „Salve Regina” (Salvador Bernal).
Rozmaite przejawy subtelnej miłości do Dziewicy... stały się codziennym obyczajem członków „Opus Dei”. Założyciel zaczerpnął je z wielowiekowej tradycji chrześcijańskiej: różaniec, Anioł Pański, modlitwa „Memorare”, wieczorne „Trzy Zdrowaś Maryjo”, szkaplerz karmelitański oraz liczne wizerunki Maryi w miejscach pracy i modlitwy. Ojciec Sancho OP, tak zaświadczył o Świętym: „Był bardzo oddany Maryi. Mam jego książkę o Różańcu świętym będącym żywym świadectwem jego kultu maryjnego, bez którego nie byłby w stanie napisać książki tak pełnej tkliwych uczuć dla naszej Matki”... Także „w burzliwym okresie posoborowym lat siedemdziesiątych, nadal przekonywał: "Wszystkie nabożeństwa jakie zawsze są aktualne, to nieprawda, że zostały usunięte, dlatego... naprzód ! Dla tych wszystkich, którzy odmawiają Różaniec... odwagi ! Ja zawsze to czynię... pokazuję mój Różaniec" (Angelo Figurelli).
„Różaniec w życiu świętej Faustyny (1905-1938), apostołki Miłosierdzia Bożego i „sekretarki” Pana Jezusa, stanowił jakby tło jej życia; tło dla Bożych objawień, których doświadczała. I choć w Dzienniczku brak jakichś spektakularnych opisów łask otrzymanych dzięki różańcowi, to trudno sobie wyobrazić tę Świętą bez różańca. Różaniec bowiem był dla niej niczym chleb powszedni, na co wskazują zapiski w Dzienniczku: Dz 314; Dz 412; Dz 489; Dz 515; Dz 709... Siostra Faustyna zmarła w miesiącu różańcowym 5 października, a jej pogrzeb odbył się w Święto Królowej Różańca, czyli 7 października” (wg „Królowej Różańca Świętego” nr 2(6) str.25 lato 2013 – tam znajdziesz całość).
Święty Maksymilian Maria Kolbe (1894-1941) mimo nawału pracy apostolskiej, codziennie odmawiał cały Różaniec: „Czyż Matka Boża nie zdoła pobłogosławić w pracy – mówił – bym tym łatwiej, prędzej i lepiej ją wykonał ?... Gdzież znajdę więcej wypoczynku i pokoju, jak nie u stóp Tej, która jest naszą Matką, Wspomożycielką, Ucieczką i Pocieszycielką ?... Co by to była za miłość, która ograniczałaby się tylko do ścisłych obowiązków ?”.
„Przyznam się wam – mówił święty Maksymilian do swych współbraci w 1933 roku na misjach w Japonii – że już od paru lat przed każdym rozpoczęciem pracy nad nowym „Rycerzem” i po jego zakończeniu, zawsze odmawiam cząstkę Różańca Świętego, oddając na własność Niepokalanej wszystkie jego skutki”. A kiedy się udawał gdzieś w zacisze klasztorne, by odmówić Różaniec, zwykł mówić braciom: „Idę strzelać do szatana”.
„12 stycznia 1941 roku – wyznaje Edward Gniadek - zostałem aresztowany przez gestapo w Warszawie i osadzony w więzieniu na Pawiaku... Po paru dniach przyprowadzono do naszej celi o.Maksymiliana Kolbego, franciszkanina z Niepokalanowa, który ubrany był w habit... Po kilku dniach wspólnego pobytu z o.Kolbem wpadł do naszej celi strażnik więzienny, gestapowiec w randze Scharführera. Widok zakonnika w habicie wywołał u gestapowca gniew. Podszedł do o.Kolbego i wskazując palcem na krzyżyk przy koronce [różańcowej], zapytał:
- Ty wierzysz w to ?
- Tak, wierzę, odpowiedział spokojnie zakonnik.
Niedowiarek wymierzył o.Kolbemu silny policzek. Następnie szarpał ponownie za krzyż i ponawiał swoje pytania: Czy wierzysz ? Po każdej twierdzącej odpowiedzi esesman był coraz bardziej wzburzony i powtarzał uderzenia w twarz. Widząc, że o.Kolbe jest niewzruszony, z gniewem opuścił celę, trzaskając za sobą drzwiami... Po wyjściu Scharführera z celi o.Kolbe chodził po izbie i modlił się... Na moje zdenerwowanie odpowiedział: To, co się stało, to nic takiego, bo to wszystko dla Niepokalanej” („Rycerz Niepokalanej” nr.1(585) z 2005 r.).
„Ojciec Maksymilian wszędzie starał się czynić dobro i apostołować nawet w trudnych obozowych warunkach. Dlatego też każdą wolną chwilę w obozie poświęcał na modlitwę. Odmawiał ze współbraćmi-więźniami różaniec, śpiewał godzinki i zaczynał inne modlitwy ustne” (o.Mirosław M.Adaszkiewicz OFM).
To, jak poważnie traktował modlitwę różańcową, widać wyraźnie w opowiadaniu jednego z braci zakonnych, który wyznał: „Jeszcze przed wojną, pracując w nocnej grupie ekspedycji "Małego Dziennika", cierpiałem na bóle głowy. Wówczas to udałem się do o.Maksymiliana z prośbą o zwolnienie mnie z różańca. On mi na to: "Nie, drogie dziecko. Jak możesz, tak odmów, ale odmówić różaniec trzeba”.
(Materiał do powyższych opracowań zaczerpnięto głównie na podstawie książki ks.Wincentego Zaleskiego SDB „Święci na każdy dzień” – patrz bibliografia).
Święta Matka Teresa z Kalkuty (1910-1997) zakonnica, założycielka zgromadzenia Misjonarek Miłości, laureatka Nagrody Templetona oraz Pokojowej Nagrody Nobla za rok 1979, a rok później najwyższego indyjskiego odznaczenia państwowego – orderu Bharat Ratna – za pracę humanitarną.. Przez ponad 45 lat służyła swoją pomocą indyjskim ubogim, chorym, sierotom i bezdomnym umierającym na ulicach Kalkuty. Założone przez nią zgromadzenie systematycznie rozwijały się, tak że w roku jej śmierci obsługiwało aż 610 misji w 123 krajach (hospicja, domy dla zakażonych HIV/AIDS, trądem i gruźlicą, jadłodajnie, programy wspierające dzieci i rodziny, domy dziecka i szkoły).
Objaśnienie pierwotnych konstytucji Misjonarek Miłości spisane przez założycielkę brzmiało: „Trzymajcie się Różańca, jak pnącze trzyma się drzewa, bo bez Matki Bożej się nie utrzymamy”. Siostrom odwiedzającym ubogie rodziny, nakazała zachęcać podopiecznych do prawdziwego oddania się Najświętszemu Sercu Jezusa i odmawiania Różańca, gdyż, jak mówiła: „Rodzina, która modli się razem, pozostaje też razem”.
Różaniec był dla założycielki Misjonarek Miłości praktycznym sposobem „nie puszczania” ręki Matki Bożej. Kiedy gdzieś jechała czy szła, zaraz zaczynała odmawiać różaniec i ta modlitwa ją cały czas niosła. Tak więc mierzyła drogę nie na kilometry, tylko na odmówione różańce. Często przypominała ludziom: „Odmawiajcie Różaniec codziennie i uczcie innych go odmawiać”. Sama również często to czyniła.
„Gdy w 1993 r. była w Polsce, redaktorka miesięcznika „List” pojechała do Warszawy, by przeprowadzić z nią wywiad – pisze ks. Kazimierz Plebanek w „Homo Dei” (nr 2/1999). Chciała wiedzieć, jak wygląda jej codzienna modlitwa, jaką szkołę modlitwy przeszła. Gdy zajechała, Matka Teresa modliła się w kaplicy z siostrami. Gdy wyszła, dała każdemu czekającemu na nią mały niebieski różaniec. Zapytana przez redaktorkę o szkołę modlitwy, powiedziała: – Módlcie się bez przerwy. A potem: – Czy wszyscy już mają różaniec ? Gdy usłyszała odpowiedź twierdzącą, powiedziała: – To módlcie się na nim już teraz, módlcie się już od zaraz… I to był cały wywiad”.
Wiara Matki Teresy w siłę modlitwy różańcowej była niewzruszona. Jej świadkiem był słowacki bp Paweł Hnilica. W 1984 r., gdy papież miał poświęcić świat Niepokalanemu Sercu Maryi, biskup spotkał się z Matką Teresą. „Jaka szkoda, że nie będę mógł być w Moskwie i w łączności z Ojcem Świętym dokonać poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi” – powiedział wówczas Matce Teresie. Jej reakcja była natychmiastowa: „Będę się modlić i Maryja otworzy ojcu drzwi do Rosji. Proszę wziąć mój różaniec i jechać”. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe. Biskup dostał się do Moskwy i ukrywając tekst aktu oddania w kupionym na Kremlu dzienniku „Prawda”, dokonał poświęcenia.
Misjonarki Miłości odmawiały Różaniec wszędzie, gdziekolwiek się znalazły. „Pamiętam – wspominała Matka Teresa - jak po raz pierwszy siostry kontemplujące poszły do parku w Nowym Jorku, ubrane na biało, i odmawiały różaniec”. „Pewien człowiek na nasz widok wykrzyknął: „Och, nie jestem jeszcze gotów, nie jestem przygotowany !”. Siostry zbliżyły się do niego mówiąc: „Jesteśmy siostrami. Jezus kocha ciebie”. On odparł: „Nie jestem przygotowany. Przybyłyście prosto z nieba, jesteście aniołami z niebios i chcecie mnie zabrać. Nie jestem gotów”. Myślał, że aniołowie przybyli, by go zabrać”...
A jak Różaniec zaznaczył się w życiu świętych i błogosławionych papieży „różańcowych”, znajdziesz pod zakładką CO TRZEBA WIEDZIEĆ O RÓŻAŃCU ŚWIĘTYM w części: „Triumfalny pochód Różańca przez świat”.
„Różaniec w rękach świętych był zawsze ten sam, choć dawniej krótszy, ale oni byli inni, bo mówili go z całą duszą, tak żarliwie, z taką pokorą i wdzięcznością, że wolno im ten psałterz Maryjny odmawiać; tak się łączyli z Aniołami tajemnic, tak byli pod ich działaniem i tak się czuli zjednoczeni w wielkie, potężne wojsko walczące z piekłem o niebo dla dusz; tak byli wierni tej służbie; tak żyli Różańcem i tak poświęcali czas Różańcowi – pierwszy, najważniejszy; pierwszy w znaczeniu ważności modlitw, nie zaś czasu jaki dawali; tak każde ziarnko z miłością przesuwali, ufni, że znajdą je w wieczności; tak na wielkość i ważność Różańca, jako na Mój dar z szacunkiem patrzyli, że na nich sprawdziły się Moje obietnice i słowa Mego Syna o przenoszeniu wiarą gór. A cuda były tak powszechne, że niektórym mogłyby aż spowszednieć” (MB do Barbary Kloss).
|
|