wróć do strony głównej


MBASADOR RÓŻAŃCA POMAGA ODKRYĆ SKARB



„W tym grzesznym jazgocie świata nieustannie słychać inną, cudowną melodię nieustannie wznoszącą się do nieba: Zdrowaś Maryjo łaski pełna..., Zdrowaś Maryjo..., Zdrowaś... Ten hymn uwielbienia staje się coraz potężniejszy, płynie z coraz większej ilości serc, zatacza coraz szersze kręgi. Świętym Różańcem opasywana jest już nie tylko nasza Ojczyzna, ale cały świat...” (s.Janina Czerko).


reprod. z kartki

Chyba nikt nie wątpi, że Radio Maryja bez względu na to, czy się komuś podoba, czy nie – jest niekwestionowanym ambasadorem Różańca świętego, zwłaszcza, że głos tej radiostacji – począwszy od miast i wiosek polskich, dociera również do dalekiej zagranicy; wszędzie tam, gdzie słychać mowę polską: na kontynenty, wyspy i na statki, które pływają z polską załogą po wszystkich oceanach. Słowem – na cały świat. Modlitwa różańcowa na falach tej rozgłośni jest bowiem, już od wielu lat, transmitowana w eter - trzy razy w ciągu dnia.

W Radiu Maryja wygłaszane są katechezy różańcowe, organizowane są rozmowy, także z udziałem radiosłuchaczy, ze znanymi apostołami Różańca zaproszonymi do studia; transmitowane są (na żywo) szczególnie doniosłe uroczystości czy spotkania różańcowe, podawane są przykłady rozważań tajemnic różańcowych. Na temat Różańca prowadzone są Rozmowy Niedokończone, składane są świadectwa słuchaczy, a wiele z nich trafiło również do wydań książkowych. W Radiu Maryja czytane są lektury o tematyce różańcowej, przybliżane są postacie świętych, którzy mieli szczególne nabożeństwo do modlitwy różańcowej, zapowiadane są - organizowane w różnych rejonach kraju - Jerycha różańcowe, pielgrzymki różańcowe; podawane są miejsca i terminy, w których mają się odbyć Kongresy Różańcowe, rekolekcje różańcowe albo dni skupienia... Na falach eteru nieustannie przypomina się i nawołuje do włączenia się w Krucjatę Różańcową za Ojczyznę... Wszystko to znajduje swój wyraz w szczerych wyznaniach ludzi, którzy zostali „porwani” przez Różaniec; którzy w nim odnaleźli swój Skarb. Oto niektóre z nich:

„Radio Maryja podejmuje sugestię nieustannej modlitwy różańcowej. W ten sposób organizuje "wielką modlitwę", o którą tak błagał Jan Paweł II: za Kościół św., za Ojca św., za Polskę, za grzeszników, za świat... W tym grzesznym jazgocie świata nieustannie słychać inną, cudowną melodię nieustannie wznoszącą się do nieba: Zdrowaś Maryjo łaski pełna..., Zdrowaś Maryjo..., Zdrowaś... Ten hymn uwielbienia staje się coraz potężniejszy, płynie z coraz większej ilości serc, zatacza coraz szersze kręgi. Świętym Różańcem opasywana jest już nie tylko nasza Ojczyzna, ale cały świat...” (siostra Janina Czerko „Radio Maryja” – patrz bibliografia ).



„Był piękny miesiąc maj. Pamiętam: wstałam rano, przygotowałam sobie śniadanie, za oknem przepiękna pogoda, słońce. Wyszłam o kulach na taras, usiadłam w fotelu. Chciałam posłuchać dobrej muzyki. Włączyłam radio poszukując czegoś do posłuchania. Popłynęła przepiękna, spokojna muzyka, w którą wkomponowany był śpiew ptaków. Zamknęłam oczy, słuchałam. Nagle – jak grom z jasnego nieba – głośny sygnał i pada zapowiedź: "Tu Radio Maryja katolicki głos w twoim domu". Słyszę głos prowadzącego ojca Jana Mikruta, który zapraszał do wysłuchania katechezy o Duchu Świętym. Zamieniłam się w słuch. Chłonęłam każde słowo. Potem ojciec Jan zaprosił do telefonowania, do rozmów.

Słuchałam z zainteresowaniem, aż zdenerwowały mnie dwie kobiety, które, moim zdaniem, plotły głupstwa, bez żadnego związku z tym, co mówił prowadzący. Druga pani zaczęła się publicznie spowiadać. Pomyślałam: to nie dla mnie. Wyłączyłam radio. Gdzieś około południa przyszła mi taka myśl: Co to za radio ? Pozwala ludziom mówić na swojej antenie. Przecież to nie do wiary ! Włączyłam ponownie, była modlitwa różańcowa.

Nie umiałam się modlić. Usiadłam, słuchałam. Łzy same napływały mi do oczu, czułam jakąś wielką tęsknotę. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Jakieś dziwne ukłucie w serce sprawiło mi dotkliwy ból. Dławiło mnie w gardle, pulsowały skronie. Po modlitwie różańcowej usiadłam w fotelu. Zaczęłam czytać książkę, lecz cały czas brzmiały mi w uszach spontaniczne słowa kierowane do Ducha Świętego przez ojca Jana. Tego dnia, a było to 13 maja 1992 roku, Maryja z Jezusem i Duchem Świętym za pośrednictwem fal Radia Maryja, zagościła w moim domu... Kiedy powiedziałam mężowi, że na falach Radia Maryja spotkałam Boga, który za sprawą Ducha Świętego dotknął mego serca – wyśmiał mnie. Ja jednak nie dawałam za wygraną... Mąż, będąc w domu, chcąc nie chcąc, też słuchał Radia Maryja... Początkowo był wrogo usposobiony do Radia, a tę wrogość podsycali jeszcze moi rodzice. Oni pierwsi przed naszymi znajomymi nazwali mnie nawiedzoną. Boleli, że padło mi na mózg. A mąż, słuchając Radia przy jedzeniu i często wybiórczo, zaczął zmieniać zdanie. Już nie groził, że rozbije radio i wyniesie się z domu. W miarę, jak program Radia stawał się interesujący, bogaty w treści – słuchał i om. Modlitwa powolutku stawała się naszą wspólną modlitwą, zwłaszcza Różaniec... Teraz my podejmujemy dzieło nawrócenia moich rodziców. U Boga wszystko jest możliwe. Ufamy.” (Zofia i Rufin „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



Życie moje do roku 1997 koncentrowało się na zapewnieniu materialnych środków do utrzymania mojej rodziny... Niedzielę uważałem wyłącznie za dzień mojego wypoczynku.... Gdy ktoś mnie pytał jakiego jestem wyznania, jednoznacznie uważałem się za katolika. Mówiłem tak, chociaż mój kontakt z Kościołem sprowadzał się do sporadycznych spowiedzi i modlitwy, gdy pojawiały się jakieś trudności życiowe. Wydawało mi się, że to wystarczy. Czasami podczas dyskusji na temat Radia Maryja, chociaż nigdy go nie słuchałem, wyrażałem niepochlebną o nim opinię. Obecnie wiem, że był to przemożny wpływ mediów. Taki stan mojej świadomości trwał około sześciu lat. Lecz przyszedł taki dzień, w którym zacząłem zmieniać moje poglądy na temat wiary i nauki Kościoła. Przyczyniło się do tego Radio Maryja, katolicka rozgłośnia z Torunia.

Pewnego dnia, gdy włączyłem radio w samochodzie (jestem zawodowym kierowcą), usłyszałem fragment modlitwy różańcowej, a że uważałem się za katolika, postanowiłem nie zmieniać fali i wysłuchać jej do końca. Wtedy stała się dziwna rzecz. Zacząłem modlić się wraz z osobami dzwoniącymi do studia. Po Różańcu przełączyłem radio na inne fale. Następnego dnia znów włączyłem radio, a ponieważ mam taką możliwość, że odbiornik sam wybiera fale, pozwoliłem aby automat sam szukał rozgłośni i dziwnym trafem, jak mi się wydawało, znów pojawiło się Radio Maryja z modlitwą różańcową... Zaczęło docierać do mnie, że jestem bardzo daleko od Boga i Kościoła. Przez następne dni zacząłem szukać na falach eteru Radia Maryja... Usłyszałem, jak ludzie przy odmawianiu Różańca potrafią się rozpłakać i jak głęboko przeżywają każdą modlitwę. Stwierdziłem, że ja w ogóle nie umiem się modlić... Sumienie moje obciążone jest takimi grzechami, że gdyby Bóg powołał mnie zaraz do siebie, to nie mógłbym liczyć na Jego miłosierdzie...

Po dwóch, trzech miesiącach, kiedy już prawie regularnie słuchałem Radia Maryja, odmawiałem Różaniec i inne modlitwy, zdarzył mi się poważny wypadek drogowy. Na szczęście nic mi się nie stało. Wówczas przesunęło mi się przed oczami całe moje życie, które niestety, szło obok Boga. Jakimś dziwnym trafem przypomniały mi się słowa jednej z audycji, że ci, którzy będą odmawiać modlitwę różańcową regularnie, nie umrą śmiercią gwałtowną. Wówczas, zanim wsiadłem do samochodu, postanowiłem, że pójdę do spowiedzi generalnej i – jeśli czas i warunki mi pozwolą – będę odmawiał codziennie cały Różaniec, a jeżeli nie, to wieczorem jedną cząstkę. I tak jest do dnia dzisiejszego. Nieważne są okoliczności ani miejsce, wieczorem jest czas na Różaniec...” (Andrzej „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Wychowywałam się w rodzinie katolickiej. Często modliłam się, odmawiałam Różaniec, systematycznie uczestniczyłam we Mszy świętej niedzielnej i przystępowałam do sakramentu pokuty. Zdawałoby się, że jestem dobrą katoliczką. Mimo to, wierzyłam w horoskopy, oglądałam telewizję, szczególnie seriale, potrafiłam kłamać, z pożądliwością patrzyłam na mężczyzn i pragnęłam uznania w środowisku. Wyszłam za mąż po bardzo krótkiej znajomości, zafascynowana zmysłowymi walorami mojego narzeczonego. Okazało się, że mąż był alkoholikiem, człowiekiem agresywnym i nieodpowiedzialnym, ciągle zmieniającym pracę. Ja byłam zajęta pracą zawodową, budową domu i zakupami oraz troską o dwoje naszych dzieci. Do tego dochodził ciągły strach, że mąż wróci z pracy pijany.

Wiele razy były awantury, pobicia, nie pomagały interwencje policji, rodziny ani poradni przeciwalkoholowej. Byłam na dnie rozpaczy. Rozchorowałam się na nerwicę lękową. Usłyszałam wówczas radę, że trzeba zmienić swoje postępowanie, że trzeba zmienić siebie. Było to dla mnie szokujące. Jak to, ja mam się zmienić ? Przecież wszystko robię dobrze, dbam o dom, pracuję, pilnuję dzieci. Nie widzę swoich wad. To mąż powinien się zmienić, nie ja. Nie umiałam przebaczyć mężowi, nie umiałam pokochać go z tą ciężką chorobą. Obwiniałam go za wszystko zło w naszym domu.

Dzieci patrzyły na to wszystko i też były znerwicowane. Syn najczęściej przebywał poza domem, a córka zaszywała się w kąt z książkami i zdawała się być nieobecna, cicha i zastraszona. Ale pięć lat temu w naszym domu zagościło Radio Maryja. Radioodbiornik z nastawioną częstotliwością został postawiony w kuchni. Usłyszeliśmy pieśni religijne i modlitwy, więc nie wypadało kłócić się, bo tu króluje Maryja. Codziennie o 20.20 zaczęliśmy odmawiać Różaniec. I tak zaczęło się nasze nawrócenie. Zaczęły się zmieniać relacje między nami. Zmiany następowały powoli, ale jakże skutecznie...” (Michalina „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).


reprod. z "Miłujcie się" nr 3/2015

„Zawsze byłam osobą wierzącą. Przynajmniej tak mi się wydawało. Wychowana w bliskości Kościoła. Procesje, sypanie kwiatków, chór kościelny, bliskie kontakty z osobami duchownymi od dzieciństwa, wytworzyły u mnie poczucie bycia w Kościele, poczucie bezpieczeństwa, które w miarę upływu lat utwierdzało się. Ale jak naprawdę wyglądało moje życie duchowe ? Kilka refleksji: Różaniec – miałam ich nawet kilka, z czasem mocno zniszczonych, ale nie dlatego, że się na nich modliłam, tylko po prostu porozrywały się, a ja dalej myślałam, że jestem „wielką” katoliczką. Uczestniczyłam w uroczystościach kościelnych, od czasu do czasu jeździłam do Częstochowy. Tak mijały lata, a moja wiara była bardzo powierzchowna.. Przypadkowo dowiedziałam się o radiu Maryja. Początkowo słuchałam go ze sceptycyzmem, ale i z ciekawością. Aż spostrzegłam, że przy jego pomocy zaczynam odkrywać nowe wartości. Słuchając katechez, uczyłam się wszystkiego od nowa. O Boże, jakże inny świat otworzył się przede mną ! Zaczęłam poznawać Boga jako Boga żywego. Nie od razu dotarło do mnie, że Jezus jest żywy, że mnie kocha taką, jaka jestem. Że czeka na mnie w Eucharystii i że może mnie uleczyć. Sięgnęłam po Różaniec. Systematycznie odmawiałam go razem z Radiem. Nawet nie spostrzegłam, kiedy ta modlitwa stała mi się tak bliska, że nawet w nocy trzymałam go w dłoniach...” (Maria „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Urodziłam się w rodzinie katolickiej, wierzącej, rozmodlonej. W naszym domu odmawiało się rodzinnie pacierz, śpiewało się Godzinki do Najświętszej Maryi Panny. Do kościoła było daleko. Jeździliśmy tylko w niedziele i święta. Wieczorem, a szczególnie w niedzielę, przychodzili dorośli, młodzież i dzieci na Różaniec i śpiewy pieśni religijnych. Byliśmy wychowani w duchu maryjnym.

Mimo upadku jaki miał miejsce w moim życiu, nigdy nie odeszłam od Boga... Odkąd jednak zaczęłam słuchać Radia Maryja, bardzo zmieniło się moje myślenie, modlitwy i moje życie... Kiedyś odmawianie cząstki Różańca było dla mnie za długie, monotonne. Teraz kocham tę modlitwę i odmawiam cały Różaniec codziennie, oprócz innych modlitw...” (Stanisława „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„W dzieciństwie i wczesnej młodości byłam osobą bardzo religijną. Po wyjściu za mąż weszłam w środowisko, w którym trwał wyścig w kierunku "mieć", nie było sił ani czasu dla spraw sumienia. Wprawdzie od czasu do czasu chodziło się do kościoła, ale modlitwa stawała się coraz bardziej oziębła, aż zupełnie ustała. Chociaż wiedziałam, że często przekraczam Boże przykazania, nie reagowałam.

Kiedyś drogi moje zeszły się z drogami osoby, którą uważałam za naiwną, nieżyciową. Mówiła, że w Radiu Maryja są ciekawe audycje i chociaż nieproszona, przyszła i pomogła mi znaleźć je w moim odbiorniku. Początkowo włączałam w wolnych chwilach i słuchałam dość obojętnie. Jednak z biegiem czasu starałam się otworzyć na słowa katechez głoszonych przez ojców i związanych z nimi dyskusji. Zazdrościłam niektórym ludziom, że są tak bardzo oddani Bogu i bliźnim, a mnie przychodziło to z wielkimi oporami.

Nie umiałam modlić się słowami. Klękałam do Różańca, ale czułam się daleko od Boga. Jednak starałam się nie opuszczać żadnej modlitwy ani katechezy... Ujmujący, serdeczny głos ojców, ich cierpliwość do słuchaczy, dyskutantów, umiejętność udzielania życzliwych, przekonywujących odpowiedzi na każde postawione na żywo pytanie, sprawiło, że Radio zdobywało moje zaufanie... Obecnie życie swoje planuję w oparciu o Radio Maryja. Rano staram się wstać, aby zdążyć na Różaniec lub Mszę świętą transmitowaną z Torunia. Powróciłam do tak, dawniej ulubionych przeze mnie Godzinek o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Obowiązkowo odmawiam Różaniec południowy i wieczorny... Potrafię modlić się całą duszą, chociaż brak mi słów, by wypowiedzieć całą miłość i wdzięczność Bogu za to, że jest, że nas umiłował aż do śmierci, chociaż niegodni jesteśmy tej miłości...” (Janina „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„...Byłam tak zwaną katoliczką niepraktykującą, bywałam w kościele tylko z okazji wielkich świąt. Jedenaście lat nie byłam u spowiedzi... Którejś niedzieli, kiedy nie chciało mi się iść do kościoła, nastawiłam sobie radio myśląc, że to Msza święta z Warszawy w I-szym programie. Po zakończeniu transmisji okazało się, że było to Radio Maryja na UKF-ie. Nie wiem, jak to się stało, że mój odbiornik był przestawiony na te fale, ponieważ nikt oprócz mnie nie manipulował aparatem. Później zrozumiałam, że stało się tak za sprawą Matki Bożej. I tak, od listopada 1997 roku słucham bez przerwy mojego kochanego Radia Maryja. Nigdy przedtem nie wiedziałam nawet, na jakich falach można znaleźć tę rozgłośnię.

Najpierw oczarowały mnie katechezy, potem pieśni, kolędy, a nawet audycje dla dzieci i ukochana Madzia, która zainteresowała mnie Różańcem. Dzięki tej modlitwie odmawianej z Radiem Maryja, przystąpiłam do sakramentu pokuty i odtąd modlę się stale za moich zmarłych, za cierpiących, za dzieci nie narodzone, za bezrobotnych, za Ojca Świętego, za Radio Maryja, za Ojczyznę i o nawrócenie grzeszników. Modlitwa różańcowa, która sprawiła, że wyzwoliłam się z różnych nałogów, jest prawdziwym „karabinem maszynowym” na szatana, jak mówi ojciec Tadeusz Rydzyk. Doznałam wielu łask. Matka Boża wysłuchała moich próśb i pomogła tym, za których się modliłam...” (Jadwiga „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Pochodzę z rodziny wojskowej. Ojciec był wysokim oficerem, szefem sztabu KBW w Prudniku. Nie wolno mi było chodzić na religię ani do kościoła. Byłam ochrzczona dzięki babci, ale wychowana bez wiary. Z lat dzieciństwa pamiętam tylko, że kiedy zbliżała się kolęda, kazano nam, dzieciom z wojskowych bloków, pilnować, czy nie nadchodzi ksiądz. Kiedy się zbliżał, zamykano drzwi i musieliśmy udawać, że nikogo nie ma w domu. Chyba w trzeciej klasie koleżanka dała mi jakiś obrazek i powiedziała, że to od księdza, który za mnie się modli... [W dorosłym życiu] grzeszyłam i nie docierało do mnie, że jestem na złej drodze. Pracowałam w biurze, gdzie wódka była codziennie. W domu też nie układało się... Czasami weszłam do kościoła, coś mnie ciągnęło, aby posłuchać, o czym tam mówią, ale nie znałam modlitw. Wstydziłam się, próbowałam udawać, ruszając wargami, ale wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą. Uciekałam więc w połowie Mszy. Często chciałam umrzeć. Nie znajdowałam sensu w życiu. Jeśli myślałam o Bogu, to tylko żeby Go oskarżyć o absurd życia. Potem spotkałam mojego obecnego męża. To, że pobraliśmy się, pokochali, to chyba cud. Ja z przeszłością bez wiary, on pobożny, wykształcony, uczciwy. Myślę, że to pierwsza wielka łaska, jaką Bóg mi zesłał. Przy nim znalazłam uspokojenie.

Jesteśmy małżeństwem od piętnastu lat, mamy dwunastoletniego syna, ale przez te lata ja nie ubogacałam mojej wiary, raczej brałam od niego, a on rozleniwiał się i coraz rzadziej chodził do kościoła. I wtedy pojawiło się w naszym życiu Radio Maryja. Najpierw słuchaliśmy tylko kilku audycji, bo za dużo tam było modlitwy. Potem łykałam katechezy i Rozmowy Niedokończone. Teraz Radio Maryja jest jedynym głosem w naszym domu. Słuchamy wszyscy. Nie mogę uwierzyć, że w domu pojawiły się święte obrazy, w niedziele chodzimy do kościoła, a ja codziennie, bo nie pracuję. Kupiliśmy różańce, najpierw ja w tajemnicy przed mężem, bo bałam się wygłupić, ale od kiedy znalazłam w teczce męża piękny brązowy różaniec, już się nie kryjemy. Chowamy syna po katolicku, aby kiedyś służył Panu...” (Bożena „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Mam 46 lat. 15 września 1995 roku po raz pierwszy przystąpiłam di Komunii Świętej, 15 września tegoż roku związaliśmy się z moim mężem ślubem kościelnym. Stało się to w obecności moich synów, których chrzest niewiele wyprzedził nasze pierwsze kroki w kościele. Wraz z mężem byliśmy wychowani w światopoglądzie materialistycznym i nie znaliśmy Boga. Nie wiem, jak rozwinęłoby się nasze życie religijne, gdyby nie pomoc z zewnątrz, rodzaj łaski, która pomaga chodzić tym, którzy niepewnie czują się na własnych nogach. W kwietniu 1994 roku poznałam Radio Maryja. W tym też momencie zaczynają się narodziny nowego człowieka...

Moje wcześniejsze życie doprowadziło mnie do takiego stanu, że bałam się własnego cienia. Leczenie nie pomogło mojej psychice. Ale od czasu, kiedy emocjonalnie należę do Radia Maryja, słyszę słowa Ojca Świętego, który przypomina: "Nie lękajcie się"; odkąd nauczyłam się modlitwy różańcowej, która stała się osnową całej mojej modlitwy, która do głębi przeniknęła moje życie... Jestem owocem tego radia. Należę do Różańca Wieczystego oraz Różańca Wieczystego za zmarłych u ojców dominikanów... Staram się być jak najbliżej każdej osoby w mojej rodzinie, także przy tych, którzy odeszli – jeśli nie można inaczej, to poprzez modlitwę. Każda sytuacja, w której się znajduję, jest pytaniem kierowanym do Jezusa: co uczynić dobrego, aby być prawdziwym Jego świadkiem ?...” (Eliza Michalska „Radio Maryja” jw. str. 157 – tam znajdziesz całość).



„W 1981 r. w beznadziejnej sytuacji życiowej wyciągnęłam różaniec mojej babci. Nie umiałam się modlić, a chciałam to uczynić. Moja babcia (mama mojej mamy) jeszcze żyła. Wkrótce okazało się, że były to ostatnie miesiące jej życia. Była zawsze na drugim planie, cicha, pokorna, zawsze z różańcem w ręku. Całe życie mieszkała z nami. O różańcu pomyślałam, gdy po ludzku nie było nadziei. Odszedł najbliższy człowiek, syn miał trzy i pół roku, oczekiwałam dziecka, traciłam wzrok.

Modliłam się bez wiary, z niewielką iskierką nadziei. Modliłam się w rozpaczy, samotności, z ogromnym wysiłkiem lecz systematycznie. Modliłam się z tak wielkim trudem, jakbym kawałkiem patyka chciała wykonać rzeźbę w kamieniu, bo modlitwa po dwudziestoparoletniej przerwie sprawiała mi niemal fizyczny ból. Zapomniałam jak należy się modlić, lecz na przekór modliłam się systematycznie.

Okazało się, że nawet i takiej modlitwy wysłuchuje Matka Najświętsza, bo teraz, po osiemnastu latach rozumiem, że wzięła w opiekę moją okaleczoną rodzinę. Nie straciłam wzroku, co pozwoliło mi samotnie wychować dzieci. A Matka Boża od tej pory delikatnie czuwała nad nami. Rzeczywistą wartość Różańca zrozumiałam dopiero dzięki wspólnej modlitwie różańcowej z Radiem Maryja...”(Małgorzata „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Miałam wujka, który był wychowany na zasadach ZMP-owskich, a później PZPR. Przez sześćdziesiąt lat był daleko od Pana Boga. Całe szczęście, że Pan Bóg go nie opuszczał. Kiedy pewnego dnia przyjechała do mnie wujenka, zapytałem, czy słucha Radia Maryja. Odpowiedziała, że nie, bo u nich na pewno nie słychać, a zresztą i nie ma żadnego radia. Oddałam jej swoje nowe, które dostałam na imieniny od syna. Nie było za bardzo słychać, ale wujek wziął się za reperowanie i ustawienie. Odbiór był piękny i tak zaczęło się tam słuchanie Radia Maryja.

Najbardziej zaczął pociągać wujka Różaniec. I ten człowiek, który całe życie nie znał tej modlitwy, zaczął go odmawiać na palcach. Zdarzało się, że kiedy wujenka była na podwórzu, a w radiu był sygnał na rozpoczęcie Różańca, to wychodził i wołał ją, żeby zostawiła wszystko i przyszła, bo zaczyna się już Różaniec. Zmarł pojednany z Bogiem, a konając oczy miał utkwione w obraz Matki Bożej...” (Maria „To nie był przypadek” jw.).



„Byłem człowiekiem butnym, gwałtownym, łatwo wpadałem w gniew i złość, co jest charakterystyczne dla ludzi obarczonych pychą. Przez kilkanaście lat żyłem bardzo daleko od Boga i od Kościoła, zajęty tylko własnymi sprawami. Pracowałem intensywnie od rana do wieczora, nawet w dni wolne od pracy, w niedziele i święta. Skutki takiego życia zaczęły wkrótce dawać znać o sobie. Stawałem się coraz bardziej nerwowy. Zacząłem pić coraz więcej alkoholu, prawie codziennie; paliłem też duże ilości papierosów, a awantury w domu zdarzały się na porządku dziennym. Przy tym wszystkim zacząłem brać leki uspokajające, co w połączeniu z alkoholem dawało bardzo przykre efekty.

W lutym 1992 roku, w stanie silnej depresji, znalazłem się w szpitalu psychiatrycznym, skąd po kilkumiesięcznym leczeniu wróciłem do normalnego życia, ale nie wróciłem do Boga. Jedynym pozytywnym skutkiem pobytu w szpitalu, było porzucenie alkoholu... Kiedy w lutym 1996 roku umierał mój brat po długiej i ciężkiej chorobie, nie mogłem się jakoś odnaleźć. Rozmyślanie nad śmiercią spowodowało, iż zaczynałem rozumieć jak wielka jest moja nędza, mój upadek, który prawie już sięgnął dna. Moje sumienie było obarczone bardzo ciężkimi grzechami... Zaczęły się objawy depresji. I właśnie w takim stanie przygnębienia, bliski załamania psychicznego, snując się bez żadnego celu po mieszkaniu, przypadkowo włączyłem radio, które od kilku miesięcy w ogóle nie było używane. Był to piątek 29 marca 1996r. Pamiętam ten dzień doskonale, ponieważ wtedy dokonała się wielka przemiana w moim życiu. W tym dniu usłyszałem w radiu modlitwę. Był to Różaniec prowadzony w Radiu Maryja o godz. 12,30. Modlitwa ta bardzo mnie zaskoczyła i nie pozwalała wyjść z pokoju. Nie znałem jej nigdy i nie odmawiałem, lecz wysłuchałem jej do końca i tak zaczął się mój powrót do Boga...”(Czesław „To nie był przypadek” jw.).



Piszę w imieniu mego syna Mirosława, który ma dwadzieścia siedem lat. Kiedyś był studentem filologii angielskiej, dzisiaj, niestety, jest inwalidą, zdanym do końca życia na opiekę innych. Od wypadku 13 lipca 1996 roku (wypadł z II piętra) nie chodzi, a przez dwadzieścia miesięcy również nie mówił.

Przed wypadkiem syn czasami denerwował się, że słucham Radia Maryja. Wściekał się, że są modlitwy za tych, co nie wierzą. Mówił: "Jakim prawem ?". Różaniec i Koronka do Miłosierdzia Bożego wzbudzały w nim tak negatywne reakcje, że wyciszałam radio lub kryłam się z nim w innym pokoju. Po wypadku syn przeszedł poważną operację mózgu. To był jedyny ratunek, aby Mirek mógł żyć. Dla mnie natomiast zaczęła się trudna pielęgnacja najpierw w szpitalu, potem w domu. Podczas tych czynności miałam zawsze włączone radio.

Mirek początkowo nie wiedział, co się z nim dzieje. Potem zaczął coraz lepiej reagować i kiwnięciem głowy lub mrugnięciem oczyma informował czego chce lub nie chce. Pewnego razu, kończąc swoje przy nim zajęcia, włączyłam radio, bo właśnie zaczynał się Różaniec. Chciałam sama odmówić w innym pokoju - a tu protest. Pytam: "Włączyć radio ?". Jest kiwnięcie głowy na "tak". Upewniam się jeszcze i mówię: "Ale to będzie Różaniec". Łobuzerski uśmiech i lawina kiwnięć: tak, tak, tak ! Patrzę na niego, a tu łzy w oczach – najpierw w jego, potem w moich i tak się zaczęło...

Opowiedziałam o Mirku w Kole Przyjaciół Radia Maryja. Jedna z pań dała mi dla niego różaniec, a on wziął go do ręki i dwa razy ucałował krzyżyk. Uświadomiłam sobie wtedy, że jest to pierwsza rzecz, jaką ucałował od wypadku, bo przedtem, choć chciał, nie mógł wykonać tego gestu. Gdy chciał mnie ucałować w rękę, mógł tylko dotknąć wargami. Pewien zakonnik podarował mu różaniec poświęcony przez Ojca Świętego. Od tej pory sam przebiera paciorki lewą ręką, bo prawa ręka i noga są niesprawne. Teraz, gdy chcę zrobić mu przyjemność, włączam radio, a potem szybko wyłączam telewizor. Zawsze reaguje tak samo – z ulgą i nie ukrywaną radością. Wieczorem często tak mówi do mnie: "Gdybym zasnął, a będzie Różaniec, to mnie obudź, pamiętaj – obudź mnie !" (Jadwiga „To nie był przypadek” jw.).



„Zaparkowałem samochód i szedłem do najbliższej apteki po lekarstwa, gdy za plecami usłyszałem głos: - Proszę pana, panu wypadł różaniec z kieszeni. W chwilę po wypowiedzeniu tych słów, pojawiła się może 15-letnia dziewczyna i podała mi ten różaniec. Przystanąłem. Ja ? Różaniec zgubiłem ? To najprostsza pomyłka, bo ja nie miałem żadnego różańca w kieszeni – powiedziałem. Na to ona: Tak, to jest pana różaniec, zauważyłam, że wypadł panu z kieszeni, gdy pan odbierał telefon. Mówiła z takim przekonaniem, że wziąłem ten różaniec.

Pomyślałem, że może mi żona włożyła go do kieszeni. Stojąc w kolejce obejrzałem go sobie. Zauważyłem, że jest naprawdę piękny: ciemnogranatowy z lekkim odbłyskiem, i w dodatku z Fatimy ! Przecież nikt z nas nie był w Fatimie – rozważałem. Przy kolacji pokazałem różaniec żonie i trzem moim synom w wieku od dziesięciu do sześciu lat. Wszyscy orzekli, że jest naprawdę piękny. A najmłodszy synek, sześciolatek, z prostotą powiedział:

Tatusiu, skoro masz taki piękny różaniec, to na pewno codziennie będziesz odmawiał cały... Nic mu na to nie odpowiedziałem. Cóż, mały słyszał, jak mówiłem do żony: "nie lubię narzucać się Panu Bogu, wystarczy jeden dziesiątek Różańca".

Kiedyś nie odmawiałem Różańca wcale. To trwało całe lata szkoły średniej i przez 5 lat studiów. Potem zaistniało Radio Maryja, dzięki któremu zacząłem dojrzewać nie tylko intelektualnie, ale i duchowo. Po jednej katechezie Ojca Dyrektora o Matce Bożej, gdy mówił, że Matka Boża w Fatimie prosi o odmawianie Różańca, i potem, gdy usłyszałem, jak po poniedziałkowej Mszy świętej Rodziny Radia Maryja, zachęcał do tworzenia kół ratunkowych, postanowiłem codziennie odmawiać jeden dziesiątek Różańca. Od dwóch lat nasz rodzinny Różaniec odmawiamy wieczorem z Radiem Maryja, które jest nam wielką pomocą. Do odmawiania Różańca zachęciłem wiele znajomych rodzin...” (Stanisław „By odnowić oblicze ziemi” str.117 – patrz bibliografia).



„Może się to komuś wydawać absurdalne, że mówiąc o modlitwie różańcowej nazywam zwycięstwem to, co powinno być nazwane raczej klęską. Wielu ludzi przez odmawianie Różańca wyprosiło u Boga i Jego Matki tyle wspaniałych łask, ja natomiast nie mogę się tym pochwalić.

Chyba od początku zetknięcia się z modlitwą różańcową była ona dla mnie czymś bardzo trudnym. Męczyła mnie jej monotonia. Nie potrafiłam wniknąć w głębię tajemnic różańcowych. Widziałam przed sobą tylko wolno przesuwające się paciorki. Chwilami myślałam, że nigdy nie dojdę do końca. Później, kiedy moje życie modlitewne było już bardziej świadome, w modlitwie różańcowej nic się nie zmieniło. Wolałam modlitwę w ciszy. I w tej ciszy mogłam trwać bardzo długo.

Kiedy przychodził październik, miesiąc nabożeństw różańcowych, moja męka jeszcze bardziej się zwiększała. Starałam się nie opuścić żadnego nabożeństwa, nie potrafiłam jednak włączyć się we wspólne odmawianie głośnej modlitwy. Trzymałam kurczowo w ręku mój różaniec i milczałam; czasem tylko dla pozoru przesuwałam jego ziarenka. Wydawało mi się, że Pan Bóg przyjmuje tę moją nędzną formę odmawiania Różańca. Podobnie zachowywałam się w kościele przed Mszą świętą w czasie odmawiania Różańca przez grupy modlitewne naszej parafii. Często jednak musiałam całkowicie się wyłączyć, co nie przychodziło mi łatwo.

I tak mijały lata. Chwilami dręczyły mnie myśli, co zrobić, żeby wreszcie zacząć porządnie odmawiać Różaniec. Ceniłam tę modlitwę tym bardziej, że bardzo bliskie są mi objawienia, w których Maryja prosi o odmawianie Różańca (Lourdes, Fatima...). Kiedyś – myślę, że to nie był przypadek – włączyłam Radio Maryja. Właśnie odmawiano Różaniec. Spodobał mi się ciepły głos komentującego poszczególne tajemnice. Odłożyłam swoje zajęcia i usiadłam w ciszy, wsłuchując się w odmawianą modlitwę, która wciągnęła mnie. To był pierwszy sygnał zwycięstwa różańcowego. Od tego dnia modlitwa różańcowa stała się moim chlebem powszednim. Z niecierpliwością czekałam na czas wspólnego odmawiania Różańca w Radiu Maryja.

Nadal nie odmawiam go na głos, wspólnie z prowadzącymi i słuchaczami, ale trwam przy nim. Dzięki temu nie ograniczam się tylko do pięciu tajemnic, ale po odmówieniu południowego Różańca, z niecierpliwością czekam na wieczorny. Gdy jestem chora, a zdarza się to bardzo często, mój aktywny tryb życia ulega zupełnej przemianie. Dzięki temu mogę włączyć się także w Różaniec poranny. W ten sposób ja – osoba raczej uciekająca przed modlitwą różańcową – odmawiam wszystkie tajemnice Różańca w ciągu danego dnia. Nigdy nie rozstaję się z różańcem...” (Teresa z Warszawy „Zwycięstwo przychodzi przez Różaniec” – patrz bibliografia).



„Po raz pierwszy Radio Maryja usłyszałam w Żaganiu. Byłam wtedy w odwiedzinach u mojej siostry... Mieszkał tam również mój brat, który chorował na raka płuc. Kiedy go odwiedziłam, mówił o Radiu Maryja – jakie piękne są w nim katechezy, jaka kojąca muzyka. Był sam w domu kiedy żona wychodziła do pracy, a dzieci do szkoły i słuchał radia. Bratowa opowiadała mi, że często odmawiał Różaniec razem z Radiem Maryja. Nawet przed śmiercią, w sobotę, przesuwał w dłoniach paciorki...

Po śmierci brata zapragnęłam, aby i w Legnicy powstało Radio Maryja... Niestety, odbiór u nas nie był najlepszy. Mąż mój zgodził się na zakup lepszego radia i ku naszej radości, Radio Maryja w pełni zagościło w naszym domu... Dzisiaj wspólnie z mężem regularnie włączamy się w modlitwę różańcową... Wstajemy wcześniej, by już o 6.30 odmówić Różaniec. Później jadę do pracy, a wieczorem również wspólnie modlimy się podczas Różańca. Moją radością dzielę się z innymi i zachęcam ich, by postarali się o radio, które połączy ich z cała Polską. Kiedyś czytałam, że August Hlond powiedział, iż "zwycięstwo jeśli przyjdzie, to przyjdzie przez Maryję". Myślę, że Maryja już zwycięża, kiedy całą Polska modli się z różańcem w rękach i rozważa tajemnice zbawienia...” (Michalina Rachmańczuk „Radio Maryja” jw. str.137).



„Radio Maryja zasiało we mnie umiłowanie i zrozumienie modlitwy różańcowej. Pięć lat temu Ojciec Dyrektor jednego październikowego dnia, w czasie nocnego programu, mówił o Matce Bożej z Fatimy, że Ona stale prosi nas, abyśmy odmawiali Różaniec... Słuchając, dowiedziałem się, że kardynał August Hlond powiedział: „Zwycięstwo gdy przyjdzie, przyjdzie przez Maryję”. Ktoś ze słuchaczy zadzwonił i zacytował słowa Prymasa Tysiąclecia: „Różaniec, to łańcuch bezpieczeństwa po stromej skale szczytów górskich. Nie wolno się zatrzymywać na żadnej tajemnicy, trzeba iść dalej, bo pełnia życia jest u szczytu”[tutaj Prymas cytował słowa św.Ludwika Grignion de Montfort].

Leżałem i rozmyślałem: taki wielki Prymas Wyszyński nie rozstawał się z różańcem. Ojciec Święty Jan Paweł II odmawia cały Różaniec. Słuchając maryjnych pieśni, czułem się coraz bardziej skruszony, że od Pierwszej Komunii Świętej ani razu nie odmówiłem Różańca. Zbudziłem żonę, żeby jej powiedzieć o moim wielkim postanowieniu, że od jutra będę odmawiał Różaniec każdego dnia wieczorem z Radiem Maryja... Od tego decydującego momentu, w naszej rodzinie odmawia się Różaniec. Od pięciu lat, codziennie wieczorem, w łączności z wielką rzeszą Rodziny Radia Maryja odmawiamy go [z dziećmi] pod przewodnictwem radia. I nigdy go nie opuściliśmy, ani razu...” (Bogusz „By odnowić oblicze ziemi” str.128 – patrz bibliografia)



„Mam czterdzieści siedem lat. Jestem żoną i matką. W wieku trzydziestu dwóch lat przeszłam poważną operację i przebywałam półtora miesiąca w szpitalu walcząc o życie. Wtedy bardzo się modliłam, bo bałam się śmierci, lecz nie miałam ufności w Bogu. Gdy wróciłam do domy, również modliłam się, ale zarazem był we mnie bunt, dlaczego w tak młodym wieku muszę tyle cierpieć. Przez pięć lat musiałam przestrzegać bardzo ścisłej diety. Trzecie dziecko miało wtedy trzy tygodnie. Pracy przy trojgu małych dzieciach było bardzo dużo, chociaż mąż pomagał mi w miarę możliwości. Wtedy nie rozumiałam jeszcze Bożych planów, nie chciałam tego krzyża. Stałam się nerwowa i nieustępliwa. Dużo kłóciliśmy się z mężem.

Pewnego dnia, około siedmiu lat temu, dowiedziałam się, że jest Radio Maryja w Toruniu. Zaczęłam go słuchać. Bardzo zainteresowały mnie katechezy i Rozmowy niedokończone. Zaczęłam z Radiem odmawiać Różaniec i tak jest do dziś. Wtedy zrozumiałam sens mojego cierpienia i stałam się zupełnie inna. Teraz wiem, że przez chorobę przychodzi nawrócenie...” (Maria „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).

„Radia Maryja słucham od 1993r. Początkowo sporadycznie, gdyż zwłaszcza wieczorem wybierałam film w telewizji, a nie modlitwę różańcową. Moja wiara była bardzo słaba. Bardziej z tradycji niż z miłości do Pana Boga uczęszczałam w niedziele na Mszę świętą. Bóg był to dla mnie ktoś bardzo daleki i karzący. Trwałoby to może do dziś, gdyby nie Radio Maryja.

Podczas lektury "Bóg objawiony w miłosierdziu" Edwarda Tretera wpadły mi w ucho słowa, które Pan Jezus skierował do siostry Faustyny. Wtedy zrozumiałam, że Pan Jezus jest Miłością, że jest miłosierny, że jest blisko mnie, zwłaszcza w chwilach trudnych i że kocha mnie taką, jaka jestem. Zapragnęłam się zmienić, aby na miłość Pana Jezusa odpowiedzieć miłością. Zaczęłam systematycznie słuchać katechez, a nawet je nagrywać.

Pierwszą moją ulubioną modlitwą, której wcześniej nie znałam, była Koronka do Miłosierdzia Bożego. Potem zaczęłam odmawiać wszystkie trzy części Różańca świętego. Zrozumiałam, że Matka Boża zawsze była ze mną, nawet wtedy, kiedy byłam Jej niedobrym dzieckiem... Obecnie jestem szczęśliwa, będąc blisko Pana Jezusa. Należę do wspólnoty modlitewnej, która szczególnie czci Pana Jezusa Eucharystycznego i Matkę Bożą Niepokalaną. Prowadzę także codziennie (oprócz niedziel) modlitwę różańcową przed wystawionym Najświętszym Sakramentem...”(Maria „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Żona z synową i czteroletnim Bartkiem odmawiała wieczorny Różaniec z Radiem Maryja (syna nie było w domu). Ja w swoim pokoju oglądałem telewizję, bo nie interesowało mnie Radio Maryja. I nagle stanął przede mną czteroletni Bartuś, i oznajmił: - Dziadku, ty pójdziesz do piekła. – Tak ?... A niby to dlaczego – zapytałem wnuka. Maluch popatrzył na mnie i jeszcze raz powiedział: - Tak, dziadku, pójdziesz do piekła, bo nie słuchasz Babci... – tutaj roześmiałem się - ... i nie odmawiasz z nami Różańca – uzupełnił.

Po pielgrzymce do Fatimy żona z synową postanowiły codziennie odmawiać Różaniec. W realizowaniu powziętego postanowienia wydatną pomocą służyło im Radio Maryja, które coraz bardziej zaczęło je "wchłaniać". A jeśli chodzi o Bartka, to – jak się dowiedziałem – nikt mu nie kazał upominać dziadka. To on sam, siedząc wtulony w ramionach babci, nagle wysunął się i podszedł do mnie.

Czy to nie znaczące ? – rozważałem. W Fatimie Matka Boża przemówiła przez dzieci, prosząc, żeby ludzie odmawiali Różaniec... Przemogłem się i dołączyłem do wspólnego Różańca, a z czasem przez Różaniec stałem się słuchaczem Radia Maryja. Od roku oglądam Telewizję „Trwam”. Dzięki słuchaniu Radia Maryja nabyłem ducha apostolskiego, spełniając różnorodne dobro” (Christian lat 60, wykształcenie wyższe. Berlin - „By odnowić oblicze ziemi” Zeszyt 1/2007 – patrz bibliografia).



„Jestem mężatką i matką dwóch córek w wieku szesnastu i dwudziestu lat. Kiedy starsza córka była w wieku dojrzewania, miałam z nią typowe dla tego okresu kłopoty. Obie córki należą do ruchu Światło-Życie, ale nie wszystkie problemy udało nam się rozwiązać. Gdy starsza córka skończyła osiemnaście lat, wtedy wszystkie kłopoty się nasiliły. Nie mogłam się z tym pogodzić, gdyż był to zły wzorzec dla młodszej córki i źródło konfliktów w rodzinie. Doszły także problemy z mężem. Myślałam, że tego wszystkiego nie zniosę, ale wiedziałam też, że nie mogę się poddać, tym bardziej, że to na mnie spoczywała główna odpowiedzialność za utrzymanie ładu i porządku. Nieustanna modlitwa do Matki Bożej sprawiła, że przyszedł mi na myśl sposób rozwiązania tych problemów. Postanowiłam wprowadzić chociaż krótką wspólną modlitwę z rodziną. Miał to być Różaniec.

I tu znów spotkałam się z ostrym protestem starszej córki. Wymyślała różne powody: że dla niej taka modlitwa jest nudna, że już wystarczająco modli się indywidualnie i już więcej nie będzie; albo też wynajdywała inne zajęcia czy wyjścia z domu, byleby uniknąć lub odwlec czas wspólnej rodzinnej modlitwy. Ostatecznie w późnych godzinach wieczornych modlitwa nie zawsze była możliwa. W tej trudnej sytuacji z pomocą przyszło Radio Maryja.

Dziś już nie dobieramy czasu, kiedy moglibyśmy razem się modlić. Modlimy się codziennie o godz. 20.20 . Nie ma już żadnych protestów ani wymówek. Wszyscy już wiemy, że ten czas modlitwy różańcowej i wspólnie odśpiewanego Apelu Jasnogórskiego jest dla naszej rodziny czasem jedności, czasem świętym...” (Krystyna „To nie był przypadek” jw. ).



„Przytaczam krótką historię z życia mojej rodziny, która ostała się dzięki Radiu Maryja z Torunia. Jestem inwalidą poruszającym się na wózku inwalidzkim, a swoje cierpienia dźwigam już około pięćdziesięciu lat. Mam troje dzieci w wieku dwudziestu ośmiu, dziewiętnastu i trzynastu lat. Zanim zaczęła się cudowna przemiana naszego życia i powrót do Pana Boga, prowadziliśmy życie bardzo dalekie od przykładnego. Wynikało to z płytkiej wiary i zbytniej pogoni za dobrami doczesnymi. W naszej rodzinie miało miejsce tak tragiczne zdarzenie, jak dwukrotny zabieg aborcji dzieci poczętych.

Przez całe lata zbyt wiele miejsca w naszym życiu zajmował alkohol. Tragicznym skutkiem takiego postępowania, była ucieczka najstarszego syna w narkomanię i buddyzm. Żona natomiast popadła w alkoholizm. Dopełnieniem ciężkich doświadczeń stała się choroba najmłodszej córki. Pięć lat przed otwarciem mych uszu i serca na Radio Maryja, byliśmy w takiej oto sytuacji: Nasz syn, narkoman, przebywał w więzieniu, małżonka osiągnęła dno alkoholizmu, a najmłodsza córka oczekiwała na poważny zabieg operacyjny nóg.

Od chwili, kiedy dzięki Radiu Maryja powróciłem do modlitwy i Eucharystii, wszystko się odmieniło. Wcześniej różaniec potrafiłem sobie wyobrazić tylko w dłoniach zmarłych. Teraz zacząłem go odmawiać codziennie... Słucham Radia Maryja przez większość dnia i stwierdzam, że treści z niego płynące wywarły zbawienny wpływ na duchowe odrodzenie i pogłębienie wiary całej mojej rodziny. Od momentu zmiany stylu życia, wszystkie bolesne doświadczenia w cudowny sposób zostały od nas oddalone. Nie ma już w mojej rodzinie dnia bez Różańca i tygodnia bez Eucharystii...” (Rodzina S. „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Od 1994 roku zaczęłam słuchać Radia Maryja i modlić się z nim. Męża to bardzo raziło, chciał mi radio zniszczyć, więc przeniosłam się do drugiego pokoju i ściszałam je. Pewnego razu odmawiałam Różaniec. W tym czasie wszedł mąż bardzo pijany. Serdecznie, z uśmiechem poprosiłam: "Edziu, usiądź w fotelu, odmówimy wspólnie Różaniec". Posłuchał i powtarzał słowa. Następnie poszedł do drugiego pokoju i się położył. Rano, na drugi dzień, słyszę w jego pokoju Radio Maryja – odmawiają Różaniec. Mój mąż podchodzi do mnie i mówi: "Ja też mam Radio Maryja, złapałem na falach". Trzyma w ręku różaniec, mnie podaje mój i zaprasza do wspólnej modlitwy. Odtąd, codziennie, wspólnie odmawialiśmy Różaniec z Radiem Maryja.

Od tego dnia mąż bardzo się zmienił: chodził do kościoła i pojednał się z Panem Bogiem w sakramencie pokuty. Uzależniony był dalej, ale już w mniejszym stopniu. Był chorym człowiekiem. W 1997 roku zmarł pojednany z Bogiem...” (Wierna słuchaczka Helena „To nie był przypadek” jw.– tam znajdziesz całość).



„Mój mąż jest Rosjaninem, a ja Polką. Poznaliśmy się na studiach i zawarliśmy małżeński kontrakt cywilny, gdyż on nie był jeszcze ochrzczony, choć jego rodzice uważali się za ludzi wierzących. Moi rodzice byli słuchaczami "Radia Maryja", bardzo uczciwymi i otwartymi na potrzeby innych ludzi. I choć mój związek z Rosjaninem sprawił im ból, to nigdy z tego powodu nie czynili mi żadnych wymówek. Wiedziałam, że codziennie modlili się w intencji naszego małżeństwa. Po dwóch latach urodziła się nam córeczka Natalia.

Wszystko układało się dobrze, byliśmy dość zgodnym małżeństwem. Któregoś dnia podczas spaceru zauważyłam za uchem męża narośl wielkości ziarnka grochu. Przestraszyliśmy się. "Może to rak ?" – powiedziałam do męża. Żeby nie usłyszeć tego, co najgorsze, Władek nie chciał pójść do lekarza. "Na razie nie boli, daj spokój" – oświadczył. Ale narośl za uchem powiększała się, więc w końcu mąż zdecydował się pójść do lekarza. Czekając w kolejce usłyszał, jak młody człowiek siedzący obok niego ze słuchawkami na uszach, słucha religijnych pieśni w języku polskim. Mąż, znając dobrze język polski, zagadnął młodego Rosjanina, gdzie nabył takie piękne pieśni ? Usłyszał zdumiewającą odpowiedź w języku rosyjskim: "Ja jestem katolikiem i lubię słuchać tego katolickiego radia z Polski. Nawet wieczorem, gdy jest w radiu Różaniec, to włączam się. Proszę Matkę Bożą o opiekę i zdrowie, żebym w życiu mógł uczynić dużo dobra. Odczuwam Jej pomoc i błogosławieństwo Pana Boga. A do przychodni przyszedłem, żeby towarzyszyć babuszce".

Po wizycie lekarskiej, mąż wrócił dość zasmucony. Po kolacji, ku mojemu zdziwieniu, nagle oznajmił, że chciałby słuchać "Radia Maryja"... Może nie tyle słuchać, ile z pomocą tego Radia odmawiać "Zdrowaś Maryjo" i prosić Matkę Bożą o opiekę w życiu i o zdrowie, gdyż chciałby uczynić wiele dobra. Nie chciał umierać mając 29 lat.

Zaczęliśmy razem, każdego wieczora, odmawiać Różaniec. W czasie modlitwy mąż obiecał Matce Bożej, że gdy owa narośl zniknie, będzie codziennie odmawiał Różaniec. I tak się stało. Ów mały, niebezpieczny guzek zaczął maleć, aż całkowicie znikł. "Radio Maryja" zaczęło nas coraz bardziej wciągać. Stało się dla męża nauczycielem-katechetą. Kupił Pismo Święte i Katechizm Religii Katolickiej. Rok temu zawarliśmy sakrament małżeństwa, a nieco wcześniej mąż przyjął chrzest. Każda prośba skierowana do Boga zostaje wysłuchana, jeśli jest zgodna z Jego wolą.

Minęły już trzy lata, odkąd staliśmy się katolikami praktykującymi i przyjaciółmi katolickich mediów: "Radia Maryja" i Telewizji TRWAM. Trwamy w codziennym odmawianiu Różańca” (Irena, Kaliningrad. Rosja – „Różaniec” nr 5(671) maj 2008).



„Pracowałam wówczas na czarno u Francuzów, dorabiając sobie do pensji. Był upalny czerwcowy dzień 1992 roku. Tego dnia usłyszałam głos z maleńkiego radyjka, mówiący po polsku: "Zdrowaś Maryjo, łaski pełna...". Słuchałam dalej i okazało się, że był to odmawiany Różaniec, czwarta tajemnica. Wysłuchałam do końca. Potem, jakby jakieś pogadanki i na końcu usłyszałam: "Radio Maryja...". Zaniemówiłam z wrażenia, ale wieczorem poprosiłam swoich pracodawców, aby pożyczyli mi ten mały aparacik. Dostałam od nich radio w prezencie i wtedy rozpoczęło się moje nawrócenie. Słuchałam całymi dniami i od tego momentu zaczęłam nowe życie... Teraz dopiero wiem, że nasze cierpienia są łaską od Boga, to krzyż, który trzeba nieść. Ale jednocześnie trzeba trzymać się "koła ratunkowego" jakim jest Różaniec. Z nim nie utoniemy...”(wdzięczna Jadwiga „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Po śmierci mamy była we mnie pustka, smutek i wielka samotność. Postanowiłam włączyć [mamine] Radio Maryja, które bardzo często – gdy tylko było możliwe – grało u mamy w pokoju... Był rok 1995. Nauki, wspaniałe katechezy, medytacje i dobrana spokojna muzyka, ciepłe słowa ojców prowadzących program -–sprawiły, że włączałam radio coraz częściej. Znajdowałam ukojenie dla siebie, wiele nauk i wyjaśnień, których nigdy nie słyszałam na żadnym kazaniu ani nauce rekolekcyjnej. Wtedy jeszcze walczył o mnie szatan.

Gdy zaczynała się modlitwa różańcowa, natychmiast wyłączałam radioodbiornik. Matka Boża postawiła wówczas na mojej drodze sąsiadkę, która usiłowała zachęcić mnie do uczestnictwa w parafialnym Żywym Różańcu. Oczywiście, nie obyło się bez mojego oporu. Na szczęście rozmawiała ona delikatnie, ale stanowczo, a mnie wstyd było odmówić. Dojrzewałam do tych modlitw. Starałam się dużo czytać o modlitwie różańcowej. Od dwóch lat mam wszystkie numery miesięcznika "Różaniec". Modlę się w tramwaju, w drodze do sklepu i czekam codziennie na modlitwę różańcową w Radiu Maryja. Radio to jest włączone zawsze, gdy jestem w domu i wszyscy wiedzą, że nie wolno tego zmienić... Modlę się gorąco o to, by mąż powrócił do Kościoła i byśmy wspólnie, rodzinnie odmawiali Różaniec z Radiem Maryja...”(Słuchaczka z Warszawy „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



Punktem mojego odniesienia do Radia Maryja stał się pewien upalny dzień – nie pamiętam, który to był miesiąc w roku 1992 – a po nim wieczór i noc, kiedy wokół Torunia płonęły lasy. Suche, palące powietrze zmieszane z dymem, uniemożliwiało oddychanie. Sytuacja stawała się dramatyczna. Tymczasem ze studia Radia Maryja usłyszałam głos – słuchałam już wtedy niektórych audycji – myślę, że lekarza. Głos był poważny, ale pełen troski, skierowany szczególnie do matek niemowląt i małych dzieci, by nad łóżeczkami zawieszać mokre ręczniki, aby w ten sposób umożliwić dzieciom swobodne oddychanie. Następnie prowadzący audycję ojciec podaje myśl, by w tej trudnej dl nas sytuacji wziąć do ręki różaniec i modlić się. Pomyślałam wówczas – wspaniała sprawa !

Gdyby tego rodzaju informacja padła ze środków masowego przekazu – powiałoby grozą i niepokojem. Ten głos był poważny, ale budził zaufanie. Co więcej, ten głos modlitwy, zaufania i pokoju dotarł do szczytów NIEBA, bo nocą spadł deszcz, który był prawdziwym wybawieniem i niebezpieczeństwo minęło...” (Dorota Murawska Toruń„Rodzina Radia Maryja w darze Ojcu Świętemu” – patrz bibliografia).



„Tak naprawdę, umiłowałam modlitwę różańcową, poznałam jej sens i wartość, gdy zaczęłam systematycznie w niej uczestniczyć przez Radio Maryja. Razem z moją schorowaną mamą brałyśmy różaniec do ręki i z rodziną Radia Maryja odmawiałyśmy coraz częściej. Potem, gdy na mnie przychodziły dni słabości i niemocy fizycznej, takiej, że nie mogłam się podnieść i cokolwiek zrobić, tylko leżałam bez sił i ochoty do życia - oplatałam różańcem swoją rękę i ściskałam krzyżyk w dłoni tak mocno, jak tylko potrafiłam. Nawet odmawianie Różańca było dla mnie trudne. Jednak nie ustawałam i razem z Maryją walczyłam z moimi dolegliwościami.

Mamusia zmarła na moich rękach w 2000 roku, a ja dalej z Różańcem i Radiem Maryja nie ustaję w modlitwie. Teraz nie wyobrażam sobie dnia bez tej modlitwy. Teraz już umiem przyjmować wszystko, co mnie spotyka, z większą ufnością i zawierzeniem Bogu i Maryi. W Różańcu jest moja siła i moc do pokonywania po ludzku niemożliwych problemów” (Zofia z Chełmiec „Zwycięstwo przychodzi przez Różaniec” – patrz bibliografia).



„Od piętnastu lat żyję w związku niesakramentalnym.. Z tego związku mam dwójkę dzieci. O Radiu Maryja dowiedziałam się od siostry z Iławy trzy lata temu. Najpierw słuchałam katechez i zaczęłam odmawiać Różaniec z dziećmi i Radiem Maryja, czego do tej pory nie robiłam... Ojciec dzieci przez pół roku obserwował, jak modliłam się z dziećmi. Nie przyłączał się. Aż pewnego dnia nie wytrzymał i powiedział: "Ja chcę być razem z wami". I od tej pory modlimy się cała rodziną. Najpierw zaczynałam od jednej dziesiątki Różańca, teraz odmawiamy już cztery dziesiątki w różnych intencjach. Dzieci założyły Podwórkowe Kółko Różańcowe, a ja im służę pomocą...”(Stała słuchaczka Wiesława „To nie był przypadek” Wydawnictwo ss.Loretanek Warszawa 2000 – tam znajdziesz całość).

„Radio Maryja po raz pierwszy usłyszałam dwa lata temu, gdy byłam z wizytą w Polsce. Zachwyciłam się nim i zaczęłam prawie codziennie modlić się z tą katolicką rozgłośnią z dalekiego Torunia. Mój mąż, który początkowo był przeciwnikiem tej radiostacji, teraz także słucha i modli się. Najbardziej cudowne jest to, że nauczył się z Radiem odmawiać Różaniec. Mam już sześćdziesiąt lat i próbowałam go uczyć wcześniej, ale nie udawało mi się. Teraz wiem, że jest to wynik modlitwy wszystkich słuchaczy Radia Maryja. Bogu niech będą dzięki...”(Wiesława „To nie był przypadek” jw. ).

„Jestem szczęśliwa, że dane mi było takie dobrodziejstwo, jak Radio Maryja, że dzięki niemu odnalazłam na nowo Boga... Wiedzę, którą zdobywam dzięki Radiu Maryja, staram się wykorzystywać w swojej pracy. Pracuję w czasopiśmie katolickim. Dziękuję Bogu za to Radio i żałuję, że moja babcia, która codziennie odmawiała cały Różaniec, nie dożyła tych czasów. Byłaby na pewno bardzo szczęśliwa...”(Barbara „To nie był przypadek” jw. ).

„Jest grudzień 1991 roku. Na Roratach w kościele dowiedziałam się, że rozpoczęło nadawanie Radio Maryja z Torunia. Od tego dnia Radio towarzyszy mnie i całej rodzinie. Dzięki codziennemu słuchaniu i modlitwie, czuję, że zaistniały we mnie duże zmiany, Stałam się osobą spokojną, wewnętrznie szczęśliwą, bardziej poukładaną życiowo. Poprzez słuchanie katechez, wspólne rozmyślania z Rodziną Radia Maryja nad problemami zwykłego, szarego życia, poprzez wspólne modlitwy, a zwłaszcza przez Różaniec, zyskałam wiele. Myślę, że zrozumiałam, co to jest wiara i jak ma wyglądać każdy dzień z Bogiem od rana do wieczora...”(Daniela „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).

„Po raz pierwszy usłyszałam Radio Maryja gdy byłam u siostry w Łodzi i zachwyciło mnie od pierwszej chwili. Zaczęłam szukać tej rozgłośni w moim mieście i ku wielkiej radości znalazłam ten katolicki głos w moim domu – tylko w jednym pokoju. Radio Maryja wypełniło mi pustkę po śmierci męża i odejściu synów do swoich rodzin... Jesienią tego samego roku moje miasto otrzymało przekaźnik Radia Maryja... Pomimo dojrzałego wieku, po raz pierwszy w życiu zaczęłam modlić się na różańcu...”(Krystyna „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).

„Czuję się naprawdę dzieckiem Bożym dopiero od czterech lat, gdy słucham Radia Maryja. To ono pomaga mi poznać Boga na tyle głębiej, że obecnie biorę udział w codziennej Mszy świętej i przyjmuję Eucharystię. Tak teraz jest mi dobrze, że radośnie wracam do domu. Każdego ranka budzę się z pytaniem: Co dziś uczynię dobrego dla Boga i ludzi ? Wieczorem czynię rachunek sumienia odpowiadając na pytanie, czy nie zmarnowałam danego mi dnia. Kiedyś odmawianie jednej dziesiątki Różańca sprawiało mi problem, a od trzech lat odmawiam cały Różaniec z wielką rozkoszą duchową. Wszystko to dzięki Radiu Maryja...”(Stała słuchaczka Stanisława „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).

„Stałym słuchaczem Radia Maryja jestem od 1995 roku... Ponieważ dzień mój zaczynam o godzinie 5.00, uświadomiłem sobie, że program radiowy odpowiada programowi moich zajęć. Zacząłem od pacierza porannego i stwierdziłem, że modlitwa z Radiem eliminuje moje rozproszenia. Udział w tych modlitwach zmienił moje życie, a ranne katechezy pogłębiły moją wiarę. Poczułem potrzebę dzielenia się zasłyszanymi wiadomościami z sąsiadami, z którymi dotąd nie miałem wspólnego języka. W wyniku tych rozmów zachęciłem pięć osób do zakupienia odbiorników radiowych nastawionych na Radio Maryja, za co byli mi wdzięczni. Dzięki Radiowym audycjom Różaniec stał mi się bliski i jest dla mnie lekarstwem na wszelkie niedogodności życia...”(Władysław „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).

„Chociaż uważałam się za wierzącą i praktykującą katoliczkę, odmawianie Różańca uznawałam za bezsensowne klepanie pacierzy. Odkąd zaczęłam słuchać Radia Maryja, zrozumiałam sens tej pięknej modlitwy i z dziecinną ufnością uważam te paciorki za "linię do nieba"...”(Irena „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Dzięki Radiu Maryja, moja wiara jest głębsza, prawdziwsza, a co najważniejsze, odkryłam wartość modlitwy różańcowej. Odmawiając Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia, wraz z Radiem Maryja, ja, niegodna grzesznica, doznałam wielu łask. Gdy zostałam bez środków do życia, prosiłam Boga o rentę, a otrzymałam rentę i pracę; prosiłam o mieszkanie, a Bóg dał mi domek; prosiłam o zdrowie dla mojej mamy, a dwukrotnie wyszła z bardzo ciężkich chorób; ostatnio doznaliśmy wielkiej łaski uzdrowienia brata... Do czasu, gdy nie było Radia Maryja, modlitwę różańcową uważałam za bezmyślne klepanie paciorków...” (Małgorzata „To nie był przypadek” jw. – tam znajdziesz całość).



„Radio Maryja pomaga mi także w modlitwie, daje możliwość łączności z Bogiem i wieloma milionami ludzi w całej Polsce. Jest to wielki dar. Wieczorny Różaniec w sposób szczególny łączy także naszą rodzinę, do którego mamy możliwość, po całym dniu pracy, wspólnie uklęknąć i razem się modlić...” (Izabela Olbrych Rożnowice „Rodzina Radia Maryja w darze Ojcu Świętemu” jw.).

„Usłyszeliśmy Różaniec prowadzony przez ludzi z różnych stron Polski, co nas zachwyciło i Apel Jasnogórski, a potem Rozmowy Niedokończone... I tak połknęliśmy „bakcyla” Radia Maryja... W dobie rozproszenia i alienacji radio to przyciąga i łączy ludzi między sobą... [Dzięki niemu] jakoś przybliżyła nam się Polska. Bliskie stały się miejscowości, o których dotąd nie słyszeliśmy...” (Teresa Gruszecka Lublin „Rodzina Radia Maryja w darze Ojcu Świętemu” – patrz bibliografia).

„Pięć lat temu zaczęliśmy słuchać Radia Maryja, a dowiedzieliśmy się o tej katolickiej radiostacji od przyjaciół z Sokółki... W tych pięciu minionych latach z Radiem Maryja staliśmy się lepsi. Zaczęliśmy odmawiać Różaniec, który nas wyciszył duchowo. Nauczyliśmy się go odmawiać, gdyż przedtem nikt z domowników nie potrafił wymienić wszystkich tajemnic Różańca świętego...” (Anna lat 50, wykształcenie średnie, Lida, Białoruś – „By odnowić oblicze ziemi” zeszyt 1/2007).

„Słuchając Radia Maryja stwierdziłam – o zgrozo – że jestem wtórną analfabetką. Dzięki pouczającym katechezom wiele sobie przypomniałam i nauczyłam się. Dzięki Radiu Maryja nauczyłam się odmawiać Różaniec święty. W przeszłości trudno mi było dotrwać do jednej części. Obecnie w każdy wtorek odmawiam Nieustanny Różaniec – wszystkie trzy części...” (Zdzisława Rędzikowska Włocławek„Rodzina Radia Maryja w darze Ojcu Świętemu” – patrz bibliografia).

„Gdy znaleźliśmy się w sanatorium, gdzie Radio Maryja nie było słyszalne, nie mogliśmy doczekać się powrotu do domu. Bo [tam], gdy zbliża się godzina 20.20, łączymy się w Różańcu i bardzo gorąco modlimy się...” (Jadwiga i Tadeusz Jankowscy „Radio Maryja” jw. str.126).

„Radio Maryja jest naszym codziennym oddechem. Już od dwóch lat nasze życie i zajęcia w miarę możności podporządkowujemy jego audycjom... Przebywając poza domem wielokrotnie śpieszymy się, aby zdążyć na nasz ulubiony program... Wieczorny różaniec odmawiamy z dziewięcioletnim wnuczkiem Michasiem, który z nami przebywa, gdy rodzice są na dyżurze w pracy. Włączamy się w ogólnopolski Różaniec i czujemy się przez to mocno osadzeni w Kościele Bożym...” (Janina i Marian Sitkiewiczowie „Radio Maryja” jw. str.132).

„Radio Maryje jest dla mnie wielkim skarbem i nie mogę się z nim rozstać. Wychodzę z domu tylko wtedy, kiedy muszę, gdyż wszystkie audycje są piękne i budujące. Staram się uczestniczyć w modlitwach porannych, w odmawianiu Różańca... Przyznam, iż dawniej nie bardzo lubiłam modlitwę różańcową, bo bez głębszego rozważania tajemnic jest to takie "klepanie Zdrowasiek"..., a teraz nauczyłem się rozważać poszczególne tajemnice i jest to piękna modlitwa. Bardzo ją teraz lubię...” (Stefania Małecka „Radio Maryja” jw. str.134).

„Ten wyjątkowy Różaniec [z Radiem Maryja] jest tak zorganizowany, że pozwala na antenie łączyć modlitwę obecnych w studiu gości z modlitwą ludzi w domu. Po uzyskaniu połączenia telefonicznego słuchacz włącza się aktywnie w prowadzenie Różańca. Rodzi to poczucie modlitewnej więzi i solidarności autorów audycji i radiosłuchaczy...” (Jacek Trzebowski „Radio Maryja” jw. str.136).

„Jestem wierną słuchaczką Radia Maryja. Radia tego słucham niecałe dwa lata i jestem ogromnie szczęśliwa, że mogę słuchać go. Pomaga mi w pracy i w modlitwie. Szczególnie ukochaną modlitwą jest wspólnie odmawiany Różaniec. To wielka radość móc łączyć się z całą Polską w modlitwie...” (siostra Jadwiga Bućko „Radio Maryja” jw. str.134).

„Dzięki Opatrzności Bożej, wiele się dzieje w moim skromnym życiu. Jestem zafascynowana Radiem Maryja, jak pewnie wielu Polaków. Słucham tego radia już ponad dwa lata... Jestem zelatorką Różańca świętego i proszę osoby wskazane mi przez Pana, aby zapisały się do Żywego Różańca. Nie jest to łatwe, ale obiecuję przez dłuższy czas modlitwę za nich, aby przyjęły to zaproszenie. I tak, po kilku tygodniach wstępują do Kółka Różańcowego. Po jakimś czasie dziękują, że to właśnie mnie zawdzięczają, iż wielu Łask i radości doznają od Pana. Kilkadziesiąt osób "namówiłam" do Kółka Różańcowego Przyjaciół Radia Maryja, za co Bogu bardzo dziękuję...” (Lucyna Smogarzewska „Radio Maryja” jw. str.140).

„Radio Maryja jest treścią mojego życia. Bardzo żałuję, że nie słuchałam go wcześniej, a zwłaszcza, że jego "treści" nie słyszał zmarły półtora roku temu mój mąż. Zmarł nagle, bez spowiedzi i to mnie bardzo niepokoi. Jakie były te jego ostatnie chwile, przy których mnie nie było ? Niekiedy wpadam w czarną rozpacz – czy będzie zbawiony ?... Jedynie Radio Maryja jest mi pociechą w tym ciągłym zmaganiu się z rozpaczą. Gdy tylko się przebudzę, włączam radio, cieszę się i błogosławię to ranne wstawanie małżeństwa (Teresy i Zbyszka), by ze mną odmawiać Różaniec...” (Maria Sikorska „Radio Maryja” jw. str.160).

„Oj, jak mnie denerwowało Radio Maryja ! Jakieś tam radio, które przez cały dzień się modli, które nie wiedzieć dlaczego, zachwyca coraz szerszy krąg znajomych. Nie, to strasznie nudne ! Ale widać Maryja jest innego zdania. Coraz częściej pilnuję godziny 8.10, żeby nie przegapić Godzinek; coraz częściej o godz. 12.00 w moim domu rozbrzmiewa Anioł Pański; coraz częściej równy, spokojny głos odmawiający Różaniec, towarzyszy moim codziennym obowiązkom... Teraz, kiedy dzieci jeszcze śpią, wita je poranny Różaniec i Msza święta. Dzień kończy się wspólnie odmawianą modlitwą... Oto radio, jakieś tam radio, które przez cały dzień się modli...” (Barbara i Tomasz Michalikowie „Radio Maryja” jw. str.160).

„Z Radiem Maryja lżej odmawia się różaniec, weselej śpiewa się kolędy i inne pieśni... Choćby się było samemu w domu, z Radiem Maryja jest się wielką rodziną, która napełnia mieszkanie radością oraz wdzięcznością dla Boga...” (Aniela Rupow „Radio Maryja” jw. str.138).



“Dałby Bóg, aby wszyscy chrześcijanie jak najgorliwiej garnęli się do Różańca świętego. Miły Boże – jak by przez to wzrosła wiara katolików, jak by wiele zyskała na tym miłość chrześcijańska, jak by rozkrzewiły się cnoty, zasługi i objawy chrześcijańskiego życia: jako pokój, zgoda i duch jedności braterskiej – słowem: jedna by była wiara umysłów i jedność pobożnego postępowania” (o.Justyn Miechowita OP).

wróć do strony głównej